[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie żartuję, pani Paul.Dopiero byłaby pani zdziwiona, co naiwni reformatorzy uważają za istotne dla marynarzy.Roześmiała się, ale szybko podniosła rękę do ust, zażenowana.- Byłem wtedy kapitanem fregaty.Zachowałem kopię tego niezwykłego dzieła i poprosiłem wszystkich oficerów, aby je podpisali.Główny steward dodał kilka spro-śnych ilustracji, tak że nie pokażę pani tego wcześniej, nim skończy pani czterdzieści, a może nawet pięćdziesiąt lat.Nie znalazła na to odpowiedzi.- Jak to? Żadnego dowcipnego komentarza? - spytał z błyskiem triumfu w oczach.- Nie, panie admirale - przyznała.- Chyba zrezygnuję z czytania panu umoralniają-cych rozdziałów z czegokolwiek.Wybawiła ją posługaczka z ich piętra, która przyniosła odprasowaną suknię.Onie-śmielona, podała ją Sally, a admirał wręczył dziewczynce kilka monet, zanim odeszła.Sally poszła do swojego pokoju i włożyła suknię, żałując, że czarodziejskim spo-sobem nie może się perfekcyjnie dopasować do jej figury.Może i dobrze, że nie, szydziła z samej siebie w myślach, usiłując zapiąć guziczki na plecach.Nie miałabyś jej czym wypełnić w okolicach biustu.Przypomniała sobie, dlaczego nie nosiła tej sukni przez la-ta.Wyginając się, mogła zapiąć dolne i górne guziczki, ale kilka środkowych pozostawa-ło poza zasięgiem jej palców.Stała przez chwilę nieruchomo, zanim dotarło do niej, że musi wezwać na pomoc admirała.Zapukała do jego drzwi i poczuła, jak rumieniec wy-T L Rpływa na jej twarz.Zezłościło ją to pensjonarskie zachowanie, przecież za godzinę zostanie jego żoną.- Admirale, czy mógłby pan zapiąć resztę guziczków w tej nieszczęsnej sukni? Al-bo wezwać pokojówkę.- Spojrzała na hak i nachmurzyła się.- O mój Boże, zapomnia-łam.Bright był ulepiony z twardej gliny.Wszedł za nią do jej pokoju i zamknął za sobą drzwi.- Myśli pani, że nie dam sobie rady z tak łatwym zadaniem? Kto według pani zapina mi codziennie guziki przy spodniach? Proszę się odwrócić i przygotować na to, że pa-nią zadziwię.Zrobiła, co jej kazał.Przycisnął płasko hak do jej pleców, aby przytrzymać materiał, a potem wsuwał guziki w dziurki.Czuła lekki nacisk kostek jego palców na skórze.- Obejdzie się bez wyrazów wdzięczności - powiedział.- Proszę się odwrócić i przestać wstydzić.- Jeszcze chwila, a zacznie pan żałować, że panna Batchthorpe się nie pojawiła.- Coś podobnego! Mam tu drobiazg dla pani i sadzę, że poradzi sobie pani sama.-Wyciągnął z kieszeni surduta mały woreczek i podał go Sally.- Przywiozłem to z Indii.Powinno doskonale wyglądać na tym bladoniebieskim materiale.Sally wyciągnęła złoty łańcuch z pojedynczym rubinem i wstrzymała oddech.- Może pani zacząć oddychać, pani Paul - oznajmił Bright, wyraźnie zadowolony z jej reakcji.- Przykro mi, że ja nic dla pana nie mam - powiedziała cicho, obracając naszyjnik w palcach.- Zważywszy, że wczoraj o tej samej porze zamierzała pani się opiekować starą damą, mającą skąpych krewnych, nie jestem zdziwiony.Proszę wreszcie założyć naszyjnik.Nie pomogę pani zapiąć zameczka.Zrobiła, co jej kazał, łańcuszek opasał jej szyję, płomienny klejnot zawisł na kości-stym dekolcie.Nagle stara suknia nie wydawała się już tak pospolita.Sally zapomniała nawet o dziurze w pantoflach.- Nie jest szczególnie imponujący, ale zawsze podziwiałem, jakie ogniste błyski T L Rrzuca niewielki kamień - powiedział na poły tonem usprawiedliwienia, na poły dumy.Wyczuła, że admirał ocenia jej wygląd i uniosła lekko podbródek, przekonana, że wytrzymałaby każdy krytyczny osąd, może z wyłączeniem prezentacji u dworu.Ile mógłsprawić mały naszyjnik z rubinem! Dotknęła kamienia i spojrzała na Brighta.- Admirale, zasługuje pan na kogoś bardziej fascynującego ode mnie.Zdumiał ją, nie odpowiadając dowcipem, ponieważ wiedziała, że przychodzi mu to bez trudu.- Jest pani wystarczająco fascynująca, Sally Paul - zapewnił serio.Podał jej ramię.- Chodźmy.Rubin to pestka w porównaniu z przysługą, jaką mi pani robi, obiecując chronić mnie po wsze czasy przed siostrami.Rozdział czwartyZostali sobie poślubieni o wpół do dziesiątej w kościele pod wezwaniem Świętego Andrzeja, tym samym, w którym trzy wieki wcześniej, jeszcze nieanglikańskim, Katarzyna Aragońska* uklękła do dziękczynnej modlitwy za szczęśliwie przebytą morską podróż.Sally w pełni doceniła nastrój tego miejsca i szczególne chwile, które stały się jej udziałem.Kiedy pastor ogłosił ich mężem i żoną, poczuła się jak otulona bezpiecznym kokonem, a z jej barków spłynął ciężar, który przytłaczał ją przez ostatnie lata.Nie potrafiłaby się z nikim podzielić tym uczuciem, powątpiewała też, by admirał ją zrozumiał.Zresztą, była zbyt niepewna siebie, żeby podzielić się tym odczuciem.* Katarzyna Aragońska - 1485-1536, królowa ang., córka i Izabeli I oraz Ferdynanda II, od 1509 żona Henryka VIII, który w 1533 przeforsował unieważnienie małżeństwa, matka Marii I Tudor (przyp.red.).Prawdę mówiąc, miała nadzieję, że ułoży się jej lepiej niż Katarzynie Aragońskiej.Po krótkiej ceremonii, kiedy młody pastor zaczął z nimi gawędzić, wyraźnie roztargnio-ny - prawdopodobnie nigdy dotąd nie udzielał ślubu z mniejszą pompą - Sally nie mogła się pozbyć natrętnych myśli o katolickiej królowej, która przybyła do Anglii, aby poślu-T L Rbić jednego mężczyznę, a kilka lat później została żoną innego - jego brata Henryka.Wspomniała o tym admirałowi podczas śniadania w zajeździe Drake.- Czy nie widzisz w tym analogii? Przyjechałeś poślubić pannę Batchthorpe, a skończyłeś z damą do towarzystwa.Może Katarzyna Aragońska zapoczątkowała taką modę.- Jeśli tak - odparł z rozbawieniem admirał - to nadzwyczaj wolno się przyjmuje.-Pochylił się ku niej ponad talerzem z posmarowanym masłem tostem.- Jak właściwie mam cię nazywać? Nie miałem pojęcia, że nosisz imię Sophie, a brzmi przyjemnie.Mo-że więc: Sophie Bright.Jak sądzisz?Nagle poczuła się onieśmielona, tak jakby wszyscy w restauracji patrzyli na ob-rączkę na jej palcu.Odniosła wrażenie, że ją uciska coraz mocniej, aż nabrała ochoty, aby ją zsunąć.- Nikt nigdy nie nazywał mnie Sophie, ale podoba mi się to.- Wobec tego Sophie.A co ze mną? Mam nadzieję, że nie uprzesz się przy „admirale".Brzmi sztywno, a ty nie przypominasz marynarza [ Pobierz całość w formacie PDF ]