[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Samo spotkanie było największym łutem szczęścia, jaki można sobie wyobrazić.Gdybyś nie wałęsał się w pobliżu szukając ciemnego zaułka, w którym mógłbyś ulżyć pęcherzowi, Leego ani chybi by mnie ukatrupił.Zamierzałem obrócić to w trochę wymuszony żart, lecz Janosz nie uśmiechnął się nawet.Wprost przeciwnie, zmarszczył brwi, wyraźnie staczając wewnętrzną walkę.Słowa, które w końcu padły z jego ust zdumiały mnie nad wyraz.- Wstyd mi przyznać, ale to spotkanie nie było przypadkowe - usłyszałem odpowiedź.- Myślę, że nadszedł czas, abym wyznał, co się naprawdę zdarzyło.- Pociągnął tęgi łyk wina i otarł usta wierzchem dłoni.- Maeen przybiegł do mnie wkrótce potem, jak odmówiłeś przyłączenia się do bezpiecznej kompanii.Powiedział, że w karczmie jest jakiś młodzieniec szlachetnego urodzenia, który zdaje się wyzywać kłopoty.Odpowiedziałem mu szczerym wybuchem śmiechu.Cóż bowiem obchodzą mnie synowie bogaczy?Spojrzał na mnie, lecz nie drgnęła mi nawet powieka, jako że nie posiadałem się ze zdumienia.- Lecz później zastanowiłem się.Wyczułem w tym pewną korzyść - ciągnął Janosz.- Jak wiesz, od czasu przybycia do Orissy poszukiwałem finansowego wsparcia na ekspedycję.Nie miałem zielonego pojęcia, czy okażesz się pomocny w tym względzie, lecz doszedłem do wniosku, że gra jest warta świeczki.- A więc przez cały czas oczekiwałeś na zewnątrz? - zapytałem.Janosz skinął głową.- Ze wstydem przyznaję, że zrobiłem to wszystko kierując się egoistycznymi pobudkami.Oczarował mnie tym wyznaniem.Wydał mi się bardziej ludzki.Nie wątpiłem ani przez chwilę, że po tej rozmowie nasza przyjaźń rozkwitnie jak pączek róży.W przeciwnym bowiem razie, po co by mi to mówił? Jaki mógł mieć pożytek z naświetlania swych złych uczynków? Zdążyłem się przekonać, że moje młodzieńcze rozumowanie miało liche fundamenty, albowiem ludzie robią różne rzeczy kierując się niezliczonymi motywami.Chociaż teraz wierzę, że Janosz istotnie był mi przyjacielem, wówczas wykorzystywał moją słabość i brak życiowego doświadczenia.Kierowała nim obsesja.Uzupełniłem blaszany pucharek winem czując, że zainteresowanie sprawiło, iż zapomniałem o spiekocie.- Dziękuję ci - powiedziałem szczerze.- Tylko silni ludzie przyznają się do błędów i wad.Janosz roześmiał się ponuro.- Mam na swym koncie więcej niedociągnięć niż siły, przyjacielu - odpowiedział.- Mimo to doceniam twe słowa.- Jesteś niezwykle intrygującą postacią - przyznałem.- Moja siostra nazwała cię szalonym, złym i niebezpiecznym.A ona rzadko się myli.Opowiedz mi o sobie, jeśli możesz.Jedyne co wiem, to plotki zasłyszane na rynku i kilka spraw, o których sam mi powiedziałeś.Jak to się stało, że jesteś tu ze mną i czekasz, aż leniwi bogowie zechcą łaskawie zesłać pomyślne wiatry?Twarz Janosza pociemniała.Z początku pomyślałem, że obraziłem go wściubiając nos w nie swoje sprawy.Jego odpowiedź szczerze mnie zdumiała.- Do diabła z bogami - rzucił szorstko.- Nigdy nie przychodzą, kiedy się ich potrzebuje.Przybywają dopiero wówczas, kiedy jest już po wszystkim.Nie polegaj na bogach, Almaryku.Są równie przebiegli i skąpi jak demony.Te bluźnierstwa wprawiły mnie w stan takiego osłupienia, że nie potrafiłem wymówić ani słowa.Janosz ciągnął dalej:- Pozwól, że powiem ci, co dzieje się z tymi, którzy ufają bogom zamiast wyznaczyć sobie własną drogę życia.Jak wiesz, moja matka była córką orissańskiego notabla, a ojciec księciem Kostromy.Kiedy wrócił na rodzinną ziemię z żoną u boku, jego ojciec zdążył już opuścić ten padół, a tamtejsza społeczność czekała, aby obwołać nowego króla.Oznaczało to ogromną odpowiedzialność, a choć byli jeszcze inni bracia, którzy mogli ją wziąć na swe barki, ludzie chcieli właśnie jego.i z wielką niechęcią zgodził się wreszcie.- Jak można mieć opory przed objęciem tronu? - zapytałem zdumiony.- O, z różnych przyczyn, o czym sam się przekonasz, jeśli będziesz żył dostatecznie długo.W Kostromie żywot króla wydawał się szczególnie trudny.Władca mojej ojczyzny brał na siebie odpowiedzialność za szczęście miasta.Istniało prastare prawo mówiące, że w razie plagi nieszczęść, kiedy brakowało już nadziei, to właśnie król miał złożyć swe życie w ofierze dla swego królestwa.Rodzina mojej matki miała odrobinę racji uważając Kostromę za krainę barbarzyńców
[ Pobierz całość w formacie PDF ]