[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pozostaje panu tylko ucieczka.Nim ranek nadejdzie, oboje umrzemy, jeśli nie zdołamy niepostrzeżenie umknąć z wioski.Jeśli pan pójdzie teraz do nich ze swymi głupimi wymaganiami posłuchu, umrze pan trochę wcześniej, oto i wszystko.— Pani sądzi, że jest aż tak źle? — zapytał z wyraźną zmianą tonu i zachowania.— Jest tak, jak panu mówię — odparła.— Dzisiejszej nocy przyjdą i zabiją pana podczas snu.Proszę mi dostarczyć pistoletów, karabinu i amunicji; udamy, że idziemy do dżungli na polowanie.Może to, że będę panu towarzyszyła, wzbudzi podejrzenia, ale to trudno.I proszę, panie poruczniku, po swojemu kląć i wymyślać i szturchać swych służących, aby nie zauważyli zmiany w pańskim zachowaniu i spostrzegłszy się, że pan jest w strachu, nie domyślili się, jakie są pańskie zamiary.Jeśli wszystko pójdzie dobrze, wyjdziemy na polowanie i więcej nie wrócimy.Musi pan jednak wpierw przysiąc, że mnie pan nie skrzywdzi, inaczej raczej wezwę wodza i wydam mu pana, po czym odbiorę sobie życie.— Przysięgam — rzekł uroczyście — w imię Boga i mego cesarza, że żadna krzywda z mej strony nie spotka pani, lady Greystoke.— Dobrze więc — powiedziała — zawieramy układ, że będziemy sobie nawzajem pomagali, aż do powrotu do świata cywilizowanego.Proszę jednak pamiętać, że nie żywię i nigdy żywić nie będę cienia szacunku dla pana.Tonący brzytwy się chwyta, a ja tonę.Miej to wciąż w pamięci, Niemcze.Obergatz postarał się o broń dla Janiny i o amunicję.W swój zwykły, arogancki sposób wezwał służących i oświadczył im, że wraz z białą kali udaje się na polowanie.Przewodniczący mają pójść na północ, aż ku wzgórzom i okrążyć na wschód z powrotem do wioski.Niosącym broń nakazał z wolna ruszyć przodem ku wschodowi i zaczekać na niego i Janinę przy brodzie, o pół mili odległym.Czarni z większym niż zazwyczaj pośpiechem wykonali rozkazy.Janina i Obergatz zauważyli ich szepty i śmiechy.— Świnie, uważają za świetny żart — mruknął Obergatz — że przed samą śmiercią idę po mięso dla nich.Zaledwie służący znikli w dżungli, Europejczycy poszli tym samym tropem.Nikt im nie przeszkadzał, gdyż i żołnierze, i wieśniacy radzi byli, że biali przyniosą im po raz ostatni przed śmiercią zwierzyny.Uszedłszy ćwierć mili, Obergatz zawrócił na południe od tropu, wiodącego do brodu, i oboje z Janiną spiesznie zaczęli oddalać się od wioski.Wiedzieli, że w nocy nie groziła im pogoń, gdyż wieśniacy w zbyt wielkim mieli poważaniu Numę — lwa, by bez potrzeby opuszczać swe palisady w czasie łowów króla zwierząt.Zaczęły się straszne dni i pełne trwogi noce wśród przebijania się na południe poprzez niepojęte prawie trudy i niebezpieczeństwa, wybrzeże wschodnie było bliższe, ale Obergatz stanowczo odmówił obrania kierunku, który mógłby go narazić na spotkanie z Anglikami, naglił natomiast, by próbowali przedrzeć się przez nieznane, dzikie okolice do Afryki Południowej.Tam wśród Boerów, pewien był, że znajdzie życzliwych sympatyków, którzy pomogą mu w powrocie do Niemiec.Kobieta zmuszona była mu towarzyszyć.Wędrówka doprowadziła ich poprzez góry do doliny Jad–ben–Otho.Tam pochwycił ich oddział myśliwych ho–dońskich.Obergatz uciekł, Janina dostała się do niewoli i została zaprowadzona do A–luru.Od tego czasu nie doszedł ją żaden słuch o Niemcu, nie wiedziała więc, czy zginął, czy też udało mu się przedostać do Afryki Południowej.Co do niej, więziono ją na przemian to w pałacu, to w świątyni, zależnie od tego, czy Ko–tanowi, czy Lu–donowi udało się chwilami wyrwać ją sobie nawzajem za pomocą wybiegów i intryg.Teraz znalazła się w mocy nowego zdobywcy, o którym wiedziała z opowiadań w pałacu i świątyni, że był ambitny i znikczemniały.Znajdował się w ostatniej łodzi, wrogowie byli plecami do niej zwróceni, a prawie u jej stóp chrapał Mo–sar.Ciemne wybrzeże wznosiło się ku południowi, gdy Janina Clayton, lady Greystoke, wyślizgnęła się z łodzi do zimnej wody jeziora.Nie poruszyła się prawie, dopóki łodzie nie stały się ledwie widzialne w ostatnich promieniach zachodzącego księżyca.Wówczas popłynęła ku południowemu wybrzeżu.Sama, bezbronna, naga nieomal, w okolicy, rojącej się od dzikich zwierząt i wrogich ludzi, poczuła po raz pierwszy od wielu miesięcy ulgę i radość.Była wolna! Wydostawszy się na ląd, z trudnością powstrzymała okrzyk szczęścia i triumfu [ Pobierz całość w formacie PDF ]