[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W pamięci wciąż miała wcale nie tak dawne przeżycia, kiedy to szła tym samym korytarzem, pytając o drogę, by w końcu trafić na oddział wcześniaków, gdzie przystanęła, nie mogąc oderwać wzroku od maleńkich istotek.Teraz było tak samo.Walka o życie jest zawsze dramatyczna – pomyślała – a granica między śmiercią i życiem tak krucha.– Długo mu to zajmie? – zapytała, wskazując Paddy’ego nachylonego nad jednym z inkubatorów.– Trudno powiedzieć – wzruszyła ramionami pielęgniarka.– Mamy tu jedną dziewuszkę, która nastręcza nam wszystkim problemów.Dzisiaj rano zrobiono jej tomografię mózgu.Lada moment ma nadejść wynik.– Która to? – zainteresowała się Kate.– Widzi pani doktora? Zagląda teraz do innego dziecka.Ta dziewuszka, o której mówiłam, leży po jego lewej stronie, trochę z tyłu.Kate nie spuszczała wzroku z Hollanda, który przechodził od inkubatora do inkubatora, sprawdzając odczyty i przykładając końcówkę miniaturowego stetoskopu do piersi niemowląt.Małe tłumoczki leżały na wznak w świetle jarzeniówek, prawie nie otwierając oczu.Przy większości inkubatorów siedziały matki, wodzące spojrzeniem za lekarzem i jak kania dżdżu czekające jego najdrobniejszego gestu otuchy czy grymasu niepokoju.Kate pomyślała, że lekarz ma nieprawdopodobną władzę, podobnie zresztą jak pielęgniarka czy położna.Choć nie zdawali sobie z tego sprawy, na swoim terenie pełnili rolę Boga – nie tyle decydując o życiu i śmierci, ile raczej sprawiając, że życie wygrywało.Przynajmniej wtedy, gdy zapobieżenie śmierci było w ludzkiej mocy.W końcu Paddy Holland wrócił do inkubatora z dziewczynką od tomografii mózgu.Kate widziała wyraźnie przez szybę, że lekarz mówi coś do matki, zdjąwszy okulary, żeby rozmasować grzbiet nosa.Kobieta zaczerpnęła głęboko tchu, po czym zaczęła łkać, przyciskając wilgotną chusteczkę do oczu.Holland przeniósł spojrzenie na ojca dziecka, który stał po drugiej stronie inkubatora z twarzą ściągniętą bólem.– Miał paskudny dzień – powiedziała pielęgniarka do Kate tytułem ostrzeżenia – chociaż nie ma jeszcze nawet dziewiątej.Policjantka odwróciła się lekko, tak by móc widzieć scenę rozgrywającą się za szybą oraz mówiącą do niej kobietę.– To znaczy?– Wezwano go koło piątej nad ranem.Od wtedy tkwił na OIOM-ie noworodków, zajmując się tym porwanym maluchem.– Jak on sobie radzi?– Nie za dobrze, z tego co wiem.A potem jak na złość nagle pogorszył się stan tej dziewuszki.Odkąd zaczęłam dyżur, czyli od szóstej rano, doktor Holland próbuje rozerwać się na dwoje kursując pomiędzy OIOM-em i oddziałem.Sierżant Hamilton patrzyła, jak za szybą jedna z pielęgniarek konferuje z Paddym Hollandem, po czym nabiera czegoś do strzykawki, jeszcze raz upewnia się, że dobrze zrozumiała nazwę leku i dawkę.Potwierdzając, Holland lekko się odwrócił i kątem oka dostrzegł Kate.Uniósł w górę rękę, dając jej znać, że ją zobaczył, po czym wyprostował palec wskazujący, kierując go na dyżurkę, jakby mówił: „Czekaj tam na mnie i nigdzie nie idź!”– W dodatku zaraz po ósmej zadzwoniła do niego córeczka z pretensjami, że go nie było w domu, kiedy się obudziła.– Pielęgniarka uśmiechnęła się krzywo.– Robi tak zawsze, ilekroć doktora wzywają nocą do szpitala.Kate również wykrzywiła wargi w uśmiechu.Doskonale wiedziała, do jakich metod uciekają się mali terroryści.– Witam panią, dziękuję, że pani przyszła.I przepraszam, ze musiała pani czekać, ale dzisiejszego ranka wiele się tu działo.Paddy Holland ledwie trzymał się na nogach.Twarz miał szarą ze zmęczenia i stresu, włosy w nieporządku.Kate zauważyła to, kiedy w zmieszaniu przejechał dłonią po głowie, próbując je wygładzić.Potem jeszcze poprawił zapięcie fartucha kryjącego pod sobą niezbyt świeżą koszulę.Ogólnie stanowił obraz nędzy i rozpaczy.Ledwie się z nią przywitał, odwrócił się do czekającej w pobliżu pielęgniarki oddziałowej i powiedział:– Proszę dać mi znać, kiedy będziemy już mieli wynik tomografii.Będę w swoim gabinecie z sierżant Hamilton.– Proszę mi mówić po imieniu – wpadła mu w słowo Kate.Holland uśmiechnął się blado i Kate poczuła, że sama również się uśmiecha.Zażenowało ją to tak samo, jakby wgapiała się w niego i śliniła i została na tym przyłapana.– Kate, można powiedzieć, że robimy w tej samej branży zaczął Holland, przecierając soczewki okularów końcem krawata.Brwi kobiety schowały się pod grzywką.– Tropimy.Ty cały dzień zbierasz do kupy informacje i próbujesz dociec, kto zrobił co i dlaczego.– Sierżant Hamilton przytaknęła niepewnie, nie wiedząc, do czego zmierza ta rozmowa.– Ja natomiast obserwuję moich małych pacjentów i próbuję zrozumieć, co sprawia, że chorują albo zdrowieją.Czasem najdrobniejsza przeoczona informacja może zaważyć na czyimś życiu.Dlatego nauczyłem się być bardzo uważny.– Przerwał na chwilę.– Czy to, co mówię, ma sens?– Jak na razie tak – przyznała.– Dobrze.– Odchylił się na krześle, przymykając oczy, kiedy jeszcze raz w myślach odtwarzał wydarzenia i wnioski, jakie mu się w związku z nimi nasunęły.Powieki mu lekko drgały i nagle rozwarły się, ukazując intensywnie kolorowe tęczówki, a on sam gwałtownie nachylił się do przodu.Dłonie miał zaplecione jak do modlitwy.– Szukasz mordercy.Personel szpitala nie ułatwia ci sprawy.Postaraj się nas jednak zrozumieć.Mało kto chce podzielić się własnymi obserwacjami i przemyśleniami, ryzykując, że niesłusznie rzuci cień na jednego ze swych kolegów i w efekcie trafi przed sąd koleżeński.– Holland ponownie zrobił pauzę, uważnie przyglądając się Kate, która milczała.– Ja zdecydowałem się powiedzieć ci, co sądzę o tym całym bałaganie.Gotowa?– Zamieniam się w słuch.– Jednym ruchem otworzyła swój notes i przygotowała długopis.– Jakiś czas temu jeden z lekarzy specjalistów zatrudnionych w tym szpitalu pozwolił, żeby wysiadł mu akumulator.Został wezwany w środku nocy do przedwczesnego porodu i śpiesząc się, zapomniał wyłączyć reflektory.Kiedy w końcu wrócił na parking, zorientował się, że nigdzie nie odjedzie.Właśnie zaparkowałem obok niego.Zapytał mnie, czy nie mógłby podłączyć się na trochę do mojego akumulatora.Kiedy już podładował nieco swój, jego samochód zaczął świecić jak choinka i wyć jak potępieniec.Włączyły się dwa alarmy.Dwa.– Holland mówił, a Kate słuchała, nie notując ani słowa.Na razie nie widziała związku pomiędzy morderstwem a zdechłym akumulatorem.– Zdziwiło mnie to kontynuował Paddy – bo po pierwsze, nie znam nikogo innego, kto miałby zainstalowane dwa niezależne alarmy, a po drugie, auto tego lekarza było warte mniej niż koszt założenia jednego skomplikowanego systemu alarmowego.– Skąd ta pewność? – Kate nagle poczuła zainteresowanie – Sprawdziłem to [ Pobierz całość w formacie PDF ]