[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Okej — odparła cicho.Właśnie w tym rzecz, dumałam, wracając na dół.Besztanie czy dyscyplinowanie tegodziecka zupełnie nie miało sensu.Jej jakby nie było na miejscu, kiedy zachowywała się takokropnie.Jakby jej życie było coraz bardziej podarte, coraz bardziej dziurawe.Wpadała w taką dziurę, miotała się, robiła i mówiła straszne rzeczy, a potem jakimś cudem odnajdowała drogę do rzeczywistości i traciła świadomość tego, co się działo.Żałowałam, że nie znam się lepiej na psychologii, że nie rozumiem więcej.Nie miałampojęcia, co się dzieje, ale jedno było dla mnie jasne: te dziury robiły się coraz większe.Ile Sophia ma czasu, zanim wpadnie w którąś, tak ogromną i głęboką, że nie zdoła się z niej wydobyć?Ja sama chyba funkcjonowałam w jakiejś takiej dziurze.Albo przynajmniej tak to musiałowyglądać z zewnątrz.Kieron i Bob wrócili parę dni później, Sophia zgodnie z obietnicą przeprosiła i wielkanocny weekend upłynął bez incydentów.Ale ja zauważyłam, że moja rodzina dziwniegorliwie zaczęła sprawdzać, co u mnie słychać; Riley dzwoniła i wpadała częściej niż zwykle, Mike dzwonił z pracy pod byle pretekstem, a nawet David, chłopak Riley, zaczął do mnie dzwonić o dziwnych porach dnia, bo albo podrzucał Riley, albo odbierał Riley i przy okazji pytał: „Nie potrzebujesz czegoś przypadkiem, Casey?”Dziwne, uznałam.Bardzo nietypowe.Moi bliscy byli fantastyczni i zawsze dzielnie mniewspierali, ale to było coś nowego.I chociaż podejrzewałam, że to wszystko ma mi poprawićsamopoczucie, niestety miało wręcz odwrotny skutek.Choć bardzo ich za to kochałam, nie mogłam znieść poczucia, że myślą, że ja tonę w tym całym chaosie.A może tonęłam? Jeśli odbierali ode mnie takie wibracje, to musiałam wziąć się w garść i przestać je wysyłać.Ale wszyscy do pewnego stopnia wstrzymywaliśmy oddech.John oddzwonił do mnie —odbyliśmy kolejną długą rozmowę, niewnoszącą niczego.Zadzwoniła też policja w sprawieincydentu, kiedy Sophia groziła samobójstwem.Autentycznie osłupiałam, kiedy się odezwali, bo zupełnie się tego nie spodziewałam.Dodałam dwa do dwóch, dopiero kiedy sobie przypomniałam, że Bev (a może Phil — wszystko mi się już zlewało) mówiła mi, że taka jest procedura.Zapewniłam ich, że wszystko już jest dobrze i że organizujemy jej pomoc lekarską, i pożegnałam się, osłupiała, z nową „ciekawostką” do zapisania w dzienniku.I jakimś cudem przetrwaliśmy tydzień i dotarliśmy do niedzieli przed letnim semestrem bezżadnych nowych wydarzeń, złych czy dobrych.Nie licząc sterty rzeczy do prasowania, która trochę wymknęła się spod kontroli, więc wczesnym wieczorem zabrałam się do niej w oranżerii.Niewiedziałam, czy uda mi się skończyć, ale musiałam przynajmniej zrobić w niej wyłom.Sophiapotrzebowała szkolnego mundurka, Mike koszul, a Kieron swojej zbieraniny koszulek z zespołami— trzeba było to wszystko ogarnąć chociaż z grubsza.Nie zdziwił mnie widok Sophii w drzwiach.Lubiła oranżerię prawie tak samo jak ja.Byłajuż przebrana do snu, choć była dopiero ósma, i ściskała w dłoniach książkę na temat poradmodowych jakiejś stylistki celebrytów, którą moi rodzicie kupili jej na Wielkanoc.Byłamwzruszona — mówiłam im, że żadne słodycze nie wchodzą w grę z powodu sterydów i ta książkabyła bardzo przemyślanym prezentem.Sophia padła na swój ulubiony fotel, podwinęła pod siebie nogi i wyszczerzyła się do mnieradośnie.— Wiesz co, Casey, ty chyba kochasz prasować, skoro zgromadziłaś sobie taką stertę!— Ba! — odparłam, uśmiechając się z jej docinka.— Chciałabym! Ale prawda jest taka, żeserdecznie tego nie cierpię.Roześmiała się.— Przecież wiem.Żartuję.Chcesz, żebym ja trochę poprasowała?Zdumiała mnie ta propozycja, ale postarałam się tego nie okazać.I oczywiście nie musiałamnie prosić dwa razy.— Bierz i prasuj, kochana! — ucieszyłam się, odkładając żelazko i zapraszając ją gestem.— Będziesz moją przyjaciółką do końca życia, jeśli choć trochę napoczniesz tę przeklętą kupę.—Wyszłam zza deski i wzięłam papierosy.— Więc proszę bardzo!Nie zostawiłam jej samej pocącej się nad deską do prasowania.Skorzystałam z okazji, żebystanąć w drzwiach do ogrodu i nacieszyć się niespodziewanym papierosem.Kiedy patrzyłam nanią, na jej staranne i przemyślane ruchy, boleśnie ścisnęło mi się serce.Tak trudno było pogodzić się z faktem, że w tej dziewczynie siedzą dwie kompletnie różne osoby.Znów pożałowałam, że nie mam głębszej wiedzy na temat działania ludzkiego umysłu — tak bardzo chciałabym to wszystko zrozumieć.Ktoś, kto jej nie znał, patrząc na nią teraz, pomyślałby, że to całkiem normalna nastolatka — miła dziewczyna wykonująca typową, dziewczyńską robotę.Była w wieku tuż przed dramatami nastoletniego buntu, kiedy dziewczynki zwykle lubią robić takie mamusiowe rzeczy, jak pomaganie przy prasowaniu czy nauka gotowania.Cóż za tragedia, że jej mama nie mogła tegozobaczyć.Ale w jej wnętrzu czaiła się ta druga osobowość.I nie było w niej nic typowego, a wkażdym razie nic, z czym ja miałam do czynienia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]