[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Wśród każdych starożytności są ukryte miejsca.Moim zadaniem jest również dopilnować, by pozostały ukryte, z dala od chciwych łap,które chciałyby je zniszczyć, podobnie jak chcą zniszczyć całą ziemię.–Musi pan nam pokazać – zaklinała go Ruth.– Jeśli nie odnajdziemy Insygniów, ziemia i tak ulegnie zniszczeniu.–Lepiej nie rób ze mnie idioty, dziecko.– Cmoknął z dezaprobatą kilkukrotnie, obrócił się na pięcie i wielkimi krokami ruszył przez pole.Przystanął po kilku minutach pod jednym z megalitów, rzucającym ogromny cień na tle wschodzącego słońca.–Diabelski Tron – powiedział, wskazując go skinieniem.– Miejscowy przesąd mówi, że jeśli go obiec sto razy, można usłyszeć głos diabła.Ale to nie diabła wtedy słyszą.–Gdybym ja obiegła go sto razy, to pewnie usłyszałabym, jak mi żołądek wylatuje ustami – odezwała się Laura.Wystarczą trzy.Przeciwnie do ruchu wskazówek zegara – odrzekł Strażnik i ruszył wokół megalitu.Pobiegli za nim, czując się głupio, że latają w kółko jak przedszkolaki, ale trzykrotnie okrążywszy Diabelski Tron, rzeczywiście poczuli coś dziwnego.Ich uszu doszedł szum energii ziemi, którego rezonanse przechodziły przez ich ciała jak dreszcze zaczynające się u podstawy kręgosłupa.–Teraz szybko, wzdłuż zachodniej alei.Wbiegł na stromy wał wokół megalitów, ześlizgnął się po drugiej stronie, a potem przebiegł na drugą stronę współczesnej szosy.Potem otworzył furtkę i wybiegł na pole, na którym dwa rzędy kamiennych słupków wyznaczały bieg alei.Biegnąc za nim, poczuli, jak wylatują im spod stóp drobiny błękitnego światła, a drżenie przeszywające ich kręgosłupy dotarło do szyi i głów.Churchowi wydawało się, że ma halucynacje; krajobraz rozpadł się na wirujące odłamki światła i ciemności, uszy rozdzierała co jakiś czas salwa niezwykłych hałasów.Kiedy pośrodku alei zaczęła się pod nimi otwierać ziemia, Church pomyślał, że to wizja, ale to wszystko działo się naprawdę.Strażnik Kości prowadził ich dalej w dół, trawa i błoto zamknęły się nad nimi z dudnieniem i zapadła ciemność.Strażnik dostrzegł potwory na Windmill Hill, ale one spostrzegły jego i rytuał otwierający drogę do ukrytego miejsca.Nie wolno im było zbliżyć się do miejsca światła i życia, ale planowały, że kiedy ziemia wypluje z siebie Braci i Siostry Smoków, będą już na nich czekać.Potwory szybko zbliżały się do Avebury, trzymając się żywopłotów i rowów, każdego skrawka cienia.Ktoś, kto wyjrzałby przypadkiem przez okno w tej chwili, zobaczyłby chmarę wron, tak gęstą, że nie było widać pojedynczych sztuk, ale sunący uparcie człekokształtny wir czarnych skrzydeł, dziobów, szponów i oczu.–Gdzie jesteśmy? – zapytał Church, starając się cokolwiek dostrzec w ciemności.Podniósł Latarnię, której niesamowite, błękitne światło rozproszyło mrok.W powietrzu unosił się zatęchłyzapach gliny.Gdzieś w pobliżu głucho szumiała płynąca woda.–W samym sercu tajemnicy – odrzekł Strażnik Kości.– Zaufałem wam.Jeden fałszywy krok i nie pozwolę wam już nigdy wrócić do świata.Ta wypowiedziana bez ogródek groźba jeszcze bardziej ich zaniepokoiła.Odwrócili wzrok, kiedy staruszek zmierzył ich świdrującym spojrzeniem, i spojrzeli w głąb niskiego, prowadzącego w dół tunelu.Milcząc, ruszyli za Strażnikiem.Church oświetlał mu drogę trzymaną w uniesionym ręku Latarnią.Szli przez dłuższą chwilę, nie zauważając, jak tunel stopniowo poszerza się i staje coraz wyższy.Światło latarni nie sięgało już ścian, tylko ginęło w nieprzeniknionych ciemnościach.Echo coraz dalej niosło ich kroki.Robiło się coraz jaśniej; światło latarni ginęło w dochodzącym z głębi tunelu, jaśniejszym, błękitnym blasku.Choć czuli strach, nie mogli oprzeć się ciekawości i szli dalej, aż zatrzymali się u brzegu podziemnego jeziora błękitnego światła, które burzyło i kotłowało się niczym wrząca woda.Ruth chciała dowiedzieć się, co to jest, ale Strażnik Kości uciszył ją niecierpliwym gestem.Pochylił się i zaczął wpatrywać w głębię błękitnego jeziora, a kiedy reszta spojrzała w to samo miejsce, ich oczom ukazał się zanurzony w blasku ciemniejszy kształt.Najpierw powoli, a potem z coraz większą gwałtownością, jeszcze bardziej burząc błękitne światło, kształt wynurzał się, aż wychynął na powierzchnię i błyskawicznie zanurkował z powrotem.Ich oczom na chwilę ukazała się głowa na długiej, wijącej się szyi pokrytej złotozielonymi łuskami; wszyscy mieli poczucie, że zobaczyli coś wspaniałego, poruszające się z gracją, pełne siły ciało.–Ta Bestia nigdy nie opuściła tego świata – powiedział Strażnik.– Zapadła tylko w sen.Powoli wyprostowali się, słuchając niosącego się po jaskini echa.–Czy to na pewno bezpieczne? – zapytała Ruth.– Przecież ona mogła nas w sekundę usmażyć.–Gdyby chciała, mogłaby – odrzekł Strażnik Kości, nie dodając nikomu otuchy.–Ona jest ich królową – odezwała się Laura tonem, który zaskoczył wszystkich obecnych; wyrażała swoje instynktowne przekonanie.Odepchnęła ich i jeszcze raz pochyliła się nad brzegiem, ale Bestii nie było już widać.–Ta jest najstarsza – zgodził się Strażnik.– Kiedy wszystkie Bestie opuściły świat po Uwolnieniu, ta pozostała na miejscu, żeby chronić ziemię i utrzymywać przy życiu ten ogień.Czeka na czas, kiedy siła ziemi będzie znów mogła płynąć bez przeszkód.Spojrzał porozumiewawczo na Churcha
[ Pobierz całość w formacie PDF ]