[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Najbardziej ekscytującym wydarzeniem roku było dla niego doroczne, nadzwyczajne wydanie Sports Illustrated.Do tej pory nie przyjął do wiadomości, że Ronald Reagan nie jest już prezydentem.Larry otworzył kuchenkę i wyjął ruszt.- Hej, Frankie, chcesz focaccia coi ciccioli?Frankie usiadł na stołku i położył Cookiego na stole.- Jasne.- W takim razie buzia na kłódkę.Rodzice mają od Ojca Świętego specjalne pozwolenie na picie z pudełka.Tak samo jak mogą kłaść łokcie na stół i mlaskać.Mamy to na piśmie, prosto z Rzymu, rozumiesz?- Tak jest - rzekł Frankie.- Mogę prosić o dużo bekonu?Larry uważnie kładł na ruszt kawałki bekonu.Gdy przyrządzał focaccia coi ciccioli stawał się pedantem.Robił wszystko dokładnie według przepisu - nic tylko zawijał w ciasto skruszały bekon.Ale tak samo jak imitacja pizzy podawana z kiełbaskami, kukurydzą, posypana pieprzem albo Bóg jeden wie czym jeszcze, tak jego focaccia nie była pozbawiona wpływów amerykańskich.Ojciec Larry’ego zabierał w tornistrze do szkoły focaccia posypaną wyłącznie morską solą, ewentualnie odrobiną suszonej szałwi.No i plasterek cebuli do smaku.- Mama mówiła, że całą noc pracowałeś - powiedział Frankie.- Rzeczywiście, to prawda.Mikey już wstał?- Jest na podwórku.- A co on tam robi, do diabła?- Poszedł zrobić kupę.Larry z niepokojem popatrzył na Frankiego.- Czy ja dobrze słyszę? Mikey poszedł zrobić kupę na podwórko? Coś nie tak z łazienką?- Wczoraj oglądaliśmy Tarzana i Mikey chce zostać Tarzanem.- A robić kupę w krzakach to znaczy być Tarzanem?- Tarzan nie miał łazienki.Larry rozdziawił i zaraz zamknął usta.- Tarzan.nie.miał.łazienki - powtórzył.- Tarzan, na miłość boską, nie miał też samochodu! A to wcale nie znaczy, że Mikey będzie w drodze do szkoły skakał z drzewa na drzewo.Drzwi się otworzyły i wszedł zmarznięty Mikey.Z wyjątkiem slipek i przykrótkiej góry od piżamy był nagi.Miał odsłonięty pępek i gęsią skórę na przedramionach.Larry popatrzył na niego ze złością, a Mikey odwzajemnił się zaciekłym spojrzeniem sześciolatka.- No i jak było? - zapytał Larry.Mikey uderzył się w pierś.- Ja Tarzan.- Jasne, wiem o tym - powiedział Larry odwracając się do bekonu, - Pytałem jak było? Załatwiać się na świeżym powietrzu?Mikey zmieszał się.Błądził wzrokiem po kuchni w poszukiwaniu jakiejś odpowiedzi na poważny, wynikły znienacka problem życiowy.- Czy Tarzan używał liści? - zapytał w końcu.Powstała pauza, gdy wszyscy się zastanawiali.- Jasne, chyba tak - powiedział Larry.Mikey poważnie skinął głową i pobiegł do swojego pokoju.- Nie wiedziałeś - zawołał za nim Larry - dlaczego krzyczał „Aaooeeeooooeeeeooo!”- Ale śmieszne - mruknął Mikey i zatrzasnął drzwi.- Możecie się zamknąć! - niespodziewanie krzyknęła ze swej sypialni Linda.Jedli focaccia z bekonem w błogiej męskiej ciszy zalegającej w kuchni - Larry, Mikey i Frankie.Trzech facetów: duży, mały i malutki, związanych miłością i radością.Stworek Cookie próbował powąchać danie, ale coś mu nie pasowało.Larry starał się nie myśleć o Karolinie i Joem Berrych, ale nic nie mógł poradzić, że ogarnia go zbyt wielka złość i gniew.Zjadł ponad połowę focaccia, wstał i wyglądając na pozłacaną słońcem mgłę, zastanawiał się, czy tamtych dwoje biedactw na pewno wzięła w swoje ramiona Najświętsza Panienka.Gdy był chłopcem, wyobrażał sobie, że ramiona Najświętszej Panienki są blade i zimne, zimne jak żelazo.I gdy go pocałuje, zostawi mu na policzku łzę przejrzystą jak kropla rosy.Matki płaczą nad swoimi umarłymi dziećmi, ale tylko Najświętsza Panienka może płakać nad wszystkimi.- Ktoś zamordował dziecko? - zapytał Frankie.Larry odwrócił się i spojrzał na niego.- Tak - powiedział cicho.- Skąd wiesz?- Zawsze wiem, kiedy ktoś morduje dzieci, bo wtedy robisz dobre śniadania i nie krzyczysz: „Nie mów z pełną buzią”.Larry pomyślał, skinął głową i odgarnął włosy z głowy chłopca.- Chyba tak.Chyba zawsze bardziej się staram, kiedy zginą czyjeś dzieci.- Tarzan by się nie dał - powiedział Mikey.- Tak? Niech Tarzan pokaże najpierw tacie, gdzie zasrał podwórko.Później, gdy Frankie i Mikey oglądali telewizję, Larry na tacy zaniósł do sypialni kawę oraz sok pomarańczowy i usiadł na brzegu łóżka obok śpiącej jeszcze Lindy [ Pobierz całość w formacie PDF ]