[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Daj spokoj.- Byla opanowana, sugestie wyrazila jednak az nadto dobitnie.- To niebezpieczne.Diabli wiedza, kto i co sle w ten sposob.To nie nasza sprawa.Jak czegos od nas chce, niech gonca posle.Albo golebia.A nie dziewkom zadek wibruje.Wibrowanie niewiastom pewnych miejsc bez ich jednoznacznej zgody bywa w niektorych krajach wiekszym przestepstwem niz puszczanie pasm przenikajacych.A chamstwem to juz wszedzie.-Nie zartuj, ksiezniczko.To moze byc wazne.Byle gowniarz nie dokona czegos takiego.-Wiec tym bardziej nie.Z byle gowniarzem pewnie sobie poradzisz.Ale jak to robota doswiadczonego czarodzieja.Boje sie - powiedziala otwarcie.-Bede przy tobie.-Toz o ciebie wlasnie sie boje, durniu.Ja w tym bla-szaku tkwie i nic nie poradze.Ale ty nie musisz stac obok, jak sie czar objawi.-To informacja.Informacje bywaja przykre, ale rzadko zabojcze.Serce mam zdrowe, nic mi nie grozi.-W "Rozowym Kroliku" jeden tluscioch to samo Dun-ne do glowy wbijal.Dwoch duzych i namietnych dziewek zadajac.Dala sie przekonac.I wiesz co?-Domyslam sie.Ale my nie na krolikowa mode bedziemy ze soba spolkowac.- Zesztywniala.- Nie patrz tak, toz mowie, ze nie.To slowo ma i drugie znaczenie, dla czarodzieja przynajmniej.Wiesz, co to medium? - Slabo kiwnela glowa.- Ty i twoj pas jestescie takim jakby zbiorowym medium.Ja pokieruje odbiorem, poprowadze cie.Krotko mowiac, na spolke to zrobimy.-A.aha.- Moze mu sie zdawalo, a moze faktycznie skryla rozczarowanie.- Rozumiem.Ale nadal uwazam, ze nie powinnismy.A jak to naprawde korespondencja? Cudza? Nie godzi sie cudzej czytac.-Moze i cudza - zgodzil sie.- Ale jedna rzecz sam rozszyfrowalem, bo ja w glowne pasmo wyraznie wpisano.Co powiesz na to, ze sie fala w dwie runy uklada? I naglowek "DD" tworzy? Z niczym ci sie to nie kojarzy? - Zamrugala powiekami.- No? Pytam.Odpowiedz, jeno szczerze.-Szczerze.to nie moge.-He?-Bo sie czepiasz o kazde.ze niby wulgarna jestem.-Lenda!-No dobrze, dobrze.Owszem, kojarzy sie.W mniej koszarowej lelonszczyznie ci to rzekne, skoro uszy masz takie delikatne.To, po mojemu, mogloby byc: do rzyci.-Do.? Aha.No tak.- Zerknal na nia niepewnie.- I to jedyne twoje skojarzenie? A Debren z Dumayki?-No.po prawdzie.Nie mozesz miec do mnie pretensji, Debren, nie o logiczne myslenie.A najbardziej logicznym sie wydaje, ze "DD" to znaczy, com rzekla.Bo niby w co depesza trafila? W moja zbyt tlusta.-Dosyc.Kazdy pacierz takowej emisji ciezkie pieniadze kosztuje, wiec zdecyduj sie.Odbieramy czy sie glowa pod zydel chowamy, wierzac, ze nas to uchroni?Sapnela, oczy jej rozblysly znajomym, kocim ogniem.Takiej jej jeszcze nie calowal.Bardzo chcial.A teraz chyba nawet mogl.Tyle ze nie byloby to rozwazne.Mogla uznac gest za forme pozegnania.-Co mam robic? - rzucila wyzywajaco.-Nie wiem.Sygnal pokieruje.Moze cos uslyszysz, moze zobaczysz.nie wiem.Wiem, ze trzeba stworzyc mozliwie bezpieczny uklad rezonujacy.Pas, ja, na koncu ty.Bede cie ubezpieczal.W razie czego przerwe seans.-A jak nie dasz rady? Debren, moze jednak.-Dam.A jak nie dam, to nas oboje szlag trafi.- Przez chwile patrzyla mu w oczy, zaskoczona takim postawieniem sprawy.Po czym nieoczekiwanie usmiechnela sie.Leciutko, samymi kacikami ust, ktore wydawaly sie De-brenowi wciaz nabrzmiale od pocalunkow.Skinela glowa.- Tak? Zgadzasz sie? Zuch dziewka.I ostatnia sprawa.Nie zrozum mnie zle, ale musze sie dobrze chwycic.-Chwytaj sie - poszerzyla usmiech.-Za obrzeza pasa - dopowiedzial niepewnie.- Eee.bezposrednio.Znaczy.-Jak to sie mowi na dworach.- wyszczerzyla zeby i obrocila sie do niego plecami, bez skrepowania podciagajac pod pachy dol spodnicy -.cala przyjemnosc po mojej stronie.Nie miala racji.Powinna, ale nie miala.Debren odczuwal wyrzuty sumienia, bo krawedzie blachy, choc niby wygladzone, byly nawet dla palcow szorstkie w dotyku.Bo nie zelgala ksieciu i faktycznie wyczul wysypke na styku skory z zelazem.Niejeden zamaszysty ruch noga czy sklon musial sie konczyc bolem.Moze i lekkim, ale nieuchronnym.Wiec nie mial prawa odczuwac przyjemnosci dotykajac jej w takim miejscu, pchajac sie brutalnie z palcami w strefe otarc i odciskow.Bez watpienia przysparzal jej cierpienia.Byl ostatnim draniem, czerpiac z tego jakas chora, niezrozumiala przyjemnosc.Ale czerpal.Stal przyklejony piersia do jej plecow, wdychal zapach wilgotnej skory, czul na policzku chlodna pieszczote zlotych wlosow.-Co teraz? - zapytala powaznym juz glosem.-Bede powoli zwiekszal,przeplyw.Zobaczymy, co z tego wyjdzie.Nie boj sie.Aha, Lenda.Moze bede musial wzmocnic styk.Znaczy: silniej do ciebie.no, przywrzec.Nie zwracaj na to uwagi.A teraz zamknij oczy i sprobuj sie rozluznic.Powolutku.Spokojnie.Jestem z toba.Byl.Mocniej niz kiedykolwiek.Tylko przez moment czy dwa, co prawda, zanim na styku cial i dusz nie ustalila sie rownowaga, ale moment czy dwa to calkiem sporo.Moj.Cieplo.Dobrze.Jak dobrze.Moj.Bezpiecznie.Cholera.Przebicie [ Pobierz całość w formacie PDF ]