[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mechanik pchnął na oścież drzwi i popędził odzyskiwać swoją własność, dając Dirkowi konieczną sposobność, aby ten mógł wyskoczyć zza drzewa i odzyskać swoją.Dirk ruszył z wizgiem opon i odjechał ze swego rodzaju ponurym triumfem, nadal trawiony niepokojami, którym nie potrafił nadać imienia ani kształtu.W tym czasie Kate włączyła się w niewyraźnie połyskujący, żółty strumień samochodowych świateł, który powiódł ją w końcu przez zachodnie przedmieścia103Acton oraz Ealing w samo serce Londynu.Przepełzła przez estakadę na Westway i wkrótce skręciła na północ, w kierunku Primrose Hill i swojego domu.Lubiła przejeżdżać wzdłuż ogrodzenia parku, bo nocne zarysy drzew koiły ją i wzbudzały tęsknotę za cichym spokojem własnego łóżka.Znalazła miejsce na parkingu niedaleko bramy swego domu.Wygramoliła się z samochodu i starannie go nie pozamykała.Nigdy nie zostawiała w środku nic wartościowego, uznała zatem, że wypadnie dla niej znacznie taniej, jeśli ludzie nie będą musieli się włamywać, żeby się o tym przekonać.Sam samochód kradziono już dwukrotnie, lecz za każdym razem odnajdywano porzucony w pobliżu.Nie poszła prosto do domu, lecz ruszyła w przeciwnym kierunku, żeby w małym sklepiku na rogu kupić mleko i worki na śmieci.Zgodziła się z Pakistanką o miłej twarzy, że rzeczywiście wygląda na zmęczoną i że powinna się wcześnie położyć, lecz kiedy wracała, znów uczyniła drobne odstępstwo – podeszła do ogrodzenia parku i oparłszy się o kraty przez kilka chwil wpatrywała się w panujący za nimi mrok, wdychając ciężkie, zimne powietrze nocy.W końcu ruszyła w kierunku domu.Skręciła w swoją ulicę, a kiedy mijała pierwszą latarnię, ta nagle zgasła, pozostawiając ją w kręgu ciemności.Coś takiego zawsze wytrąci człowieka z równowagi.Mówi się, że nie ma nic niezwykłego w tym, że ktoś, przypuśćmy, pomyśli nagle o osobie, o której nie myślał już od wielu lat, a następnego ranka dowiaduje się, że osoba ta właśnie zmarła.Mnóstwo ludzi przypomina sobie nagle kogoś, o kim nie myślało od wieków, mnóstwo też ludzi umiera.Prawa statystyki wykazują, że wśród populacji o liczebności, powiedzmy, Ameryki taki zbieg okoliczności musi zachodzić przynajmniej dziesięć razy dziennie, lecz nie jest on przez to ani trochę mniej straszny dla kogoś, komu właśnie się zdarzył.Skoro zatem na ulicy przez cały czas pali się tak wiele żarówek w latarniach, co najmniej kilka z nich musi przepalić się dokładnie wtedy, kiedy ktoś pod nimi przechodzi.Lecz nawet jeśli tak jest, to i tak ten przypadek może rzeczonego przechodnia wytrącić z równowagi, szczególnie kiedy następna latarnia, pod którą przechodzi, robi dokładnie to samo.Kate stanęła jak wryta.Jeśli może zaistnieć jeden zbieg okoliczności, powiedziała sobie, to może zaistnieć i drugi.A jeśli dwa zbiegi okoliczności zaistnieją jeden po drugim, to wciąż jeszcze mamy do czynienia ze zbiegiem okoliczności.Absolutnie nie ma się czym niepokoić, nawet jeśli wypali się tych kilka żarówek w latarniach.Znajdowała się na zupełnie normalnej, przyjaznej ulicy, otoczona domami, w których palą się światła.Spojrzała na najbliższy dom, lecz pech chciał, że akurat wtedy wszystkie światła w oknach od ulicy pogasły.Stało się tak najpewniej dlatego, że mieszkańcy wybrali ten właśnie moment, żeby przejść do innego pokoju, lecz choć świadczyło to jedynie o tym, jak zadziwiający potrafi być zbieg okoliczności, nie przyczyniło się do poprawy samopoczucia Kate.104Reszta ulicy nadal skąpana była w zamglonym, żółtym świetle.Tylko mały jej odcinek w najbliższym sąsiedztwie Kate został nieoczekiwanie pogrążony w ciemnościach.Następny krąg światła znajdował się zaledwie kilka kroków przed nią.Wzięła się w garść i pomaszerowała naprzód; dotarła w sam środek kręgu dokładnie wtedy, kiedy żarówka zgasła.Mieszkańcy dwóch kolejnych domów, które mijała, także wybrali ten akurat moment, żeby opuścić frontowe pokoje – podobnie jak ich sąsiedzi po drugiej stronie ulicy.Możliwe, że właśnie skończył się popularny program telewizyjny.O, właśnie.Wszyscy wstawali z foteli i wyłączali jednocześnie telewizory i światła, a wynikający stąd wzrost mocy przepalał niektóre żarówki.To pewnie coś w tym rodzaju.Wynikający stąd wzrost mocy przyprawiał i ją o lekko przyśpieszone bicie serca.Szła dalej, próbując zachować spokój.Kiedy tylko dotrze do domu, zaraz sprawdzi w programie, co też nadawali takiego, że przepaliło żarówki w trzech latarniach.W czterech.Zatrzymała się pod ciemną latarnią i stała zupełnie nieruchomo.Pociemniało kilka kolejnych domów.Szczególnie niepokoiło ją to, że ciemniały dokładnie w chwili, kiedy na nie spojrzała.Rzut oka – pyk.Spróbowała jeszcze raz.Rzut oka – pyk.Na który dom spojrzała, tam zaraz robiło się ciemno.Rzut oka – pyk.W paroksyzmie strachu pojęła, że musi powstrzymać się od zerkania w okna, w których jeszcze się świeci.Wszystkie racjonalne wytłumaczenia, jakie próbowała skonstruować, tłukły się teraz po jej głowie wrzeszcząc, żeby puściła je wolno.Puściła je więc.W obawie, że wygasi całą ulicę, próbowała przykuć wzrok do chodnika, lecz nie mogła od czasu do czasu nie spojrzeć, żeby sprawdzić, czy to działa.Rzut oka – pyk.Przykuła spojrzenie do wąskiego szlaku prowadzącego naprzód.Większa część ulicy pogrążona była w ciemnościach.Między nią a jej bramą znajdowały się trzy ostatnie działające latarnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]