[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pozwól nam zobaczyć, jak połączą się rybacy.Drizzt uśmiechnął się, słysząc nutę ironii w odmowie Bruenora.Obaj wiedzieli, że drowowi nie wierzono, ani nie przyjmowano go w żadnym innym mieście, poza Lonelywood, w którym jego przyjaciel, Regis, był burmistrzem.Bruenor zobaczył spojrzenie drowa i tak samo go to zabolało, jak i Drizzta, mimo iż elf ze stoickim spokojem starał się niczego po sobie nie okazywać.- Zawdzięczają ci więcej, niż mogą zdawać sobie z tego sprawę - powiedział Bruenor, patrząc współczująco na swego przyjaciela.- Niczego mi nie zawdzięczają.Bruenor pokręcił głową.- Dlaczego się troszczysz o nich? - mruknął.- Stale pilnujesz ludu, który cię niezbyt lubi.Co im zawdzięczasz?Zmuszany do udzielenia odpowiedzi Drizzt wzruszył ramionami.Bruenor miał rację.Gdy drow po raz pierwszy przybył do tego kraju, Regis był jedynym, który okazał mu przyjaźń.Często więc eskortował i ochraniał halflinga w czasie niebezpiecznych podróży z Lonelywood na otwartą tundrę, na północ od Maer Dualdon i w kierunku Bryn Shander, zwłaszcza, gdy Regis udawał się do głównego miasta w interesach, lub na zebranie.Przypadkowo spotkali się kiedyś na takiej wyprawie i Regis usiłował uciec od Drizzta, gdyż słyszał o nim przerażające pogłoski.Na szczęście dla nich obu Regis był halflingiem, który przypadkowo miał otwarty umysł i własny sąd co do jego postępowania.W niedługim czasie stali się przyjaciółmi.Niestety, jak dotąd, Regis i krasnoludy byli jedynymi, którzy uważali drowa za swego przyjaciela.- Nie wiem, dlaczego się o nich troszczę - odparł Drizzt.Spojrzał w kierunku prastarej ojczyzny, w której lojalność była zaledwie narzędziem pozwalającym zyskać przewagę nad wspólnym wrogiem.-Może dlatego troszczę się o nich, gdyż staram się, aby być różnym od reszty mego ludu - powiedział bardziej do siebie niż do Bruenora.- Może dlatego, że jestem inny, niż mój lud.Może czuję większe pokrewieństwo z rasami zamieszkującymi powierzchnię.przynajmniej mam taką nadzieję.Troszczę się o nich, gdyż muszę się o coś troszczyć.Ty nie różnisz się bardziej ode mnie, Bruenorze Battlehammerze.Troszczymy się, aby nasze życie nie było puste.Bruenor spojrzał na niego zaciekawiony.- Możesz zaprzeczyć swym uczuciom do ludności Dekapolis przede mną, ale nie przed sobą.- Bal - parsknął Bruenor.- Oczywiście, że troszczę się o nich! Mój lud potrzebuje handlu!- Uparty - mruknął Drizzt, uśmiechając się zamyślony.- A Catti-brie? - zapytał.- Co z dziewczyną, która została osierocona w czasie wyprawy, lata temu, na Termalaine? Porzucone dziecko, które wziąłeś i wychowałeś jak swoje?Bruenor czuł się wyjątkowo szczęśliwy, że płaszcz nocy stał się pewną ochroną dla jego rumieńców.- Nadal z tobą mieszka, lecz musisz przyznać, że może już wrócić do swego ludu.A może też troszczysz się o nią, stary mruku?- Och, zamknij się - mruknął Bruenor.- To służąca i do tego czyni moje życie trochę łatwiejszym, ale nie interesuj się nią zbytnio.- Uparciuch - Drizzt wycofał się, tym razem głośniej.Miał w zanadrzu jeszcze jedną kartę.- A co ze mną? krasnoludy nie uważają się za przyjaciół elfów światła, a tym bardziej drowów.Jak wytłumaczysz przyjaźń ze mną? Nie mogę ci dać niczego w zamian, poza moją przyjaźnią.Dlaczego troszczysz się o mnie?- Przynosisz mi nowiny, gdy.- Bruenor nagle przerwał, świadom tego, że Drizzt zapędził go w ślepą uliczkę.Drow nie nalegał już więcej.Przyjaciele razem przyglądali się gasnącym światełkom Bryn Shander.Mimo okazywanej na zewnątrz gruboskórności, Bruenor uzmysłowił sobie jak prawdziwe są niektóre zarzuty drowa; zaczął się troszczyć o lud, który osiadł na brzegach trzech jezior.- Co zamierzasz? - zapytał po dłuższej chwili krasnolud.- Zamierzam ich ostrzec - odparł Drizzt.- Nie doceniasz sąsiadów.Zrobią silniejszy wypad, niż się tego spodziewasz.- Zgadzam się z tym - powiedział Bruenor.- Ale moje pytania dotyczą ich charakteru.Codziennie widzimy walkę na jeziorach i zawsze o te przeklęte ryby.Ludzie powinni być przywiązani do swoich miast, gobliny do swoich siedzib, o to się tylko troszczę.Teraz powinni pokazać, że potrafią walczyć razem.Drizzt musiał przyznać rację obserwacjom Bruenora.Rybacy w ciągu ostatnich lat coraz bardziej współzawodniczyli ze sobą.Współpraca między miastami zamierała, gdyż każde starało się zyskać przewagę ekonomiczną nad swoim przeciwnikiem na jeziorze.- Za dwa dni odbędzie się zebranie w Bryn Shander - kontynuował Drizzt.- Wierzę, że nadal mamy czas, zanim nadejdą barbarzyńcy.Jednak obawiam się każdej zwłoki i nie sądzę, abyśmy byli zdobi zebrać burmistrzów tak wcześnie.Należyte poinstruowanie Regisa co do przebiegu wydarzeń zabierze mi wiele czasu, gdyż będzie musiał też z innymi omówić nadciągającą groźbę inwazji- Pasibrzuch-parsknął Bruenor, używając nazwy, jaką nadał Regisowi z powodu jego niepohamowanego apetytu.- Siedzi na zgromadzeniu tylko po to, aby napełnić swój brzuch! Oni nie słuchają go bardziej niż ciebie, elfie.- Nie doceniasz halflinga, tak samo, jak nie doceniasz mieszkańców Dekapolis - odparł Drizzt.- Pamiętaj, że on ma kamień.- Ba! To tylko pięknie rżnięty klejnot, nic więcej! - powiedział Bruenor.- Widziałem go i nie rzucił na mnie żadnego czaru.- Magia jest zbyt subtelna dla oczu krasnoluda, a może nie jest wystarczająco mocna, aby przebić się przez twoją grubą czaszkę - roześmiał się Drizzt.- Ale jest tam, widzę ją jasno i znam legendy o tym kamieniu.Regis może wpływać na zgromadzenie bardziej, niż to sobie wyobrażasz.Może nawet bardziej niż ja.Miejmy taką nadzieję, gdyż wiesz równie dobrze jak ja, że niektórzy z przedstawicieli mogą być niechętni planom zjednoczenia się, czy to w swej pełnej arogancji niezależności, czy też w nadziei, że wyprawa barbarzyńców na mniej chronionych rywali może pomóc ich własnym ambicjom.Bryn Shander pozostaje kluczem, lecz główne miasto zostanie pobudzone do działania tylko wtedy, gdy większe miasta rybackie, szczególnie Targos, dołączą do niego.- Wiesz, że Easthaven pomoże - powiedział Bruenor.- Oni zawsze byli za zjednoczeniem miast.- I Lonelywood, gdy Regis z nimi porozmawia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]