[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niepokojący, bo podobna perfekcja zakładała dobrze opracowany plan.Oraz upiorny, ponieważ moszna znaleziona w pochwie ofiary należała bez wątpienia do człowieka.Tak więc gdzieś jakiś mężczyzna został okaleczony, jeśli nie zabity.Germinal nigdy nie spotkałsię z podobnym zabójstwem, ani w swoim życiu, ani w raportach śledczych.- To nowy typ mordercy.który narodził się na nowy wiek - skomentował tego poranka Germinal.Ale Noverre go poprawił.- To morderca urodzony w starym wieku.który każe się czcić w nowym stuleciu.I właśnie słowo „czcić” przeraziło Germinala.Wyczuł, że Noverre ma rację.Ponieważ, nawet jeśli nie był pewien, komu morderca chciał przesłać wiadomość, chowając ją w tak intymnym miejscu udręczonego ciała pani Neef, było jak najbardziej oczywiste, że kij opleciony pędem bluszczu, który podczas pełnego zamieszek pogrzebu został wetknięty w rękę zmarłej, byłdrugą wiadomością od zabójcy.Wiadomością, która bez wątpienia miała zostać dostrzeżona.Usłyszana.Wykrzyczana.Świadczyła o rytualnym znaczeniu mordu.I znów Germinal poczułdziwny niepokój, myśląc o określeniu użytym przez Noverre’a.„Czcić”.Ale inspektor, mimo że wciąż jeszcze błądził w umysłowej mgle, instynktownie czuł, że nad całą sprawą ciąży zamęt, syn ciszy.Jak przez sen przypomniał sobie wyraz twarzy doktora i wstrząs odbijający się na niej przez krótką chwilę - nie wtedy, kiedy znaleźli mosznę w pochwie pani Neef, ale gdy odkryli, że zawiera kości.Zmieszanie tak nienaturalne dla człowieka odznaczającego się wyjątkową samokontrolą.Podobnie jak napięcie, które zauważył Germinal także w kościele, gdy oczy kalekiego lekarza skrzyżowały się ze wzrokiem starego Scirona.Zmieszanie i zaskoczenie.Niczym na widok ducha.Czy pan coś przede mną ukrywa, doktorze Noverre? - pytał lekarza w myślach, podczas, gdy noc opadała ciemnością na miasto.I uświadomił sobie, że dyrektor Miasta Zwierząt - pomimo swej żywej i wyostrzonej inteligencji - zrezygnował z przeanalizowania, co mogła znaczyć moszna i kości; pozwolił tej kwestii zamrzeć, a nawet skierował rozmowę na inny temat.I znów Germinal odniósł wrażenie, że jest kontrolowany i prowadzony za rękę.Przez ułomnego mężczyznę bez rąk.Skąd wiedział, że do niego przyjdę? - zadał sobie ponownie to samo pytanie.Ale wrażenie dyskomfortu znów pogmatwało mu myśli.Ubikacja i zakrwawione kafelki, teraz, w świetle jego spowiedzi, nie były już koszmarną wizją, ale najczystszą, okrutną rzeczywistością.Padająca na ziemię zakrwawiona kobieta, wymachująca bezładnie rękoma i nogami, jakby nie miała już siły, by chwycić się życia wyślizgującego się z rany, którą on sam otworzył ze zdecydowanym postanowieniem zabicia, nie była już postacią należącą do świata snów i imaginacji.Teraz, gdy o niej wreszcie opowiedział, akceptując fakt, że jest zabójcą, wciąż tkwiła pod jego powiekami.A z brzucha, który otworzył stalowym ostrzem, dochodziły nieme krzyki dziecka zabitego wraz z matką.Płodu.Podniósł się.Zawsze gotów do ucieczki, jakby zwykły bieg mógł naprawdę rozproszyć jego ból.Zszedł, wziął motor i jeździł pozornie bez celu przez godzinę, dopóki jego oczom nie ukazało się wzgórze pomiędzy miastem a osadą robotników.A na jego szczycie namiot w jaskrawych niby krzykliwa tęcza kolorach, które pod wieczór bladły, tworząc barwną plamę.- Ignés - powiedział głośno.I w tym samym momencie znalazł cel.Motocykl skręcił i zaczął się piąć po ścieżce prowadzącej do namiotu, gdzie występowałCzłowiek-Maszyna oraz kobieta, która wniknęła w ciało i duszę Germinala.Kiedy się zatrzymał przed wejściem do cyrku, bileter zaciekawiony spojrzał na jego pojazd.- Niech się pan pośpieszy - powiedział po chwili.- Spektakl już się zaczyna.Ze środka dobiegały pierwsze dźwięki orkiestry dętej.Germinal stał przez chwilę nieruchomo.Serce biło mu w piersi jak młot.Nagle wsunąłgwałtownie rękę do kieszeni, za plecami biletera wyjął buteleczkę z chloralem, którą miał przy sobie, i zażył odpowiednią dawkę środka uspokajającego.Następnie rzucił bileterowi cztery pensy i wszedł do środka.Ignés, oświetlona przez szereg lamp gazowych, wzmocnionych przez kawałki luster, stała pośrodku sceny, poruszając się z nadzwyczajną, zmysłową lekkością.Miała na sobie czarny, długi do kostek strój z głębokim dekoltem, z materiału, który mienił się w świetle reflektorów.Germinal podszedł bliżej, przepychając się wśród robotników prawie do samej sceny [ Pobierz całość w formacie PDF ]