[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trzeba je chronić.–Wiem.Teraz to rozumiem.Stali tuż pod kwadratowym otworem w suficie, świetlikiem, przez który wpadało poranne światło, rozjaśniając pozbawioną okien komnatę.–Co więc zrobimy, żeby to wszystko chronić? Jak powstrzymamy twojego ojca?–Co oznacza to „powstrzymamy”, czerwonoskóry?–To jest twój ojciec, Dex.–No i?–To ty musisz go powstrzymać.–Jak? Chyba żartujesz.W życiu mnie nie słuchał.–To przynajmniej musisz mi pomóc.– Jak?Jamie me miał gotowej odpowiedzi.–Nie wiem – przyznał.–Cóż – rzekł Dex, sięgając do otworu.– Jak będziesz wiedział, to mi powiedz.Podciągnął się do góry.Jamie poszedł w jego ślady.Musi być jakiś sposób powstrzymania Trumballa.Coś, co sprawi, że zobaczy, zrozumie.Ale co?Spędzili cały ranek na przydzielonych im zajęciach, ostrożnie odłupując kolejne próbki skał od losowych bloków na trzech różnych piętrach.Następnie wrócili na parter i pobrali kolejne próbki z zewnętrznej ściany.–A może jakieś próbki z kamieniołomu? – zapytał Dex.–Nic o tym nie mówili.–To może zabierz te próbki do łazika, a ja odłupię trochę w kamieniołomie, tak na wszelki wypadek.Jamie wiedział, że próbki z kamieniołomu pozwolą im datować nietkniętą skałę.Może Dex do czegoś zmierza, pomyślał.Może próbki z budynku będą wykazy wały inny poziom promieniowania z opadających kosmicznych cząstek: jakieś subatomowe wietrzenie, które pozwoli nam ustalić wiek budynku.Tylko że my nie znamy tempa wietrzenia.Nie mamy o tym pojęcia.Wszystkie dane, jakie zebraliśmy, nic nie znaczą, bo nie wiemy, jak szybko następuje wietrzenie.Jeszcze nie wiemy, powiedział sobie.Geolodzy na Ziemi mają o wiele bardziej zaawansowany sprzęt niż my.Jeśli ustalą wskaźniki, może będziemy w stanie określić wiek tego budynku.–Dobrze – rzekł do Dexa.– Pobierz jeszcze próbki z kamieniołomu.Do zobaczenia w łaziku.–Nie zaczynaj jeść beze mnie – zawołał Dex, gdy Jamie ruszył w stronę uprzęży.Po dotarciu do modułu mieszkalnego Jamie sprawdził, co się dzieje z Fuchidą i Hali na dnie kanionu, po czym zaczął sprawdzać poranne próbki.Im szybciej dane dotrą na Ziemię, tym lepiej, pomyślał.Damy im tyle danych, ile tylko zdołamy.Zgłosiła się Dezhurova; jeśli utrzyma bieżącą prędkość, będzie na miejscu przed zmrokiem.Dobrze.Jamie pochylił się nad ekranem komputera w prowizorycznym laboratorium, które zmontowali z Dexem, gdy usłyszał, jak Dex wtacza się przez śluzę poniżej.Jamie słyszał szum ręcznego odkurzacza, gdy tamten czyścił swój skafander.Skończył analizę i przesiał dane na Ziemię, a następnie zanurkował przez klapę do mesy.Dexa tam nie było.Jamie znalazł go przy konsoli łączności, najwyraźniej rozmawiającego z Tarawą.Jamie nie znał człowieka, z którym Dex rozmawiał, ale tło niewątpliwie należało do wyspy Morza Południowego.–Gotowy do lunchu? – spytał Jamie.Dex szybko rozłączył się i obrócił w fotelu.Jamie widział, że twarz ma białą, a oczy szeroko otwarte i wpatrzone w przestrzeń.–Co jest? – spytał.– Co się stało?–Udało im się wstępnie ustalić datowanie budynku – rzekł Dex drżącym głosem.–Tarawą?–Nie chodziło o to, że geolodzy i archeolodzy spierają się ze sobą.Po prostu nie wierzyli, że to możliwe, więc sprawdzili wyniki po parę razy, aż doszli do wniosku, że nie może być inaczej.Jamie poczuł niepokój, gryzący go gdzieś w środku.–Nie mogli uwierzyć w datę, jaką otrzymali?–To przybliżona liczba.Bardzo przybliżona.–Jaka? – Jamiemu przemknęło przez myśl, że zna odpowiedź.–O ile mogą to ustalić, budynek wzniesiono sześćdziesiąt pięć milionów lat temu.–Sześćdziesiąt pięć milionów? – Głos Jamiego brzmiał pusto, jakby z daleka, nawet dla niego samego.Dex ponuro skinął głową.–Otóż to.Sześćdziesiąt pięć milionów lat.Jamie poczuł, że miękną mu nogi.Usiadł na krześle obok Dexa.–Przełom kredy i trzeciorzędu.–Uderzenie meteoru, które zabiło dinozaury.–Tutaj też coś uderzyło – rzekł Jamie.– I zabiło Marsjan.–Ten niezgrabny rysunek na ścianie… to chmura pyłu.–Od uderzenia meteoru.–Zginęli tak samo, jak dinozaury – rzekł Dex drżącym głosem.Soi 150: Popołudnie Właśnie coś takiego musiało się stać – rzekł Jamie do Vijay.Jej twarz na ekranie miała poważny, wręcz ponury wyraz.Vijay siedziała w centrum łączności w kopule, Jamie tkwił w swojej kwaterze na pokładzie ładownika obok kanionu, co można było wywnioskować, patrząc na obraz.–A meteor? – spytała, czując niejasny niepokój, jakieś poruszenie czegoś dawno zapomnianego, dziecięcy lęk [ Pobierz całość w formacie PDF ]