[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie, wysłuchaj mnie dziecko! To wspaniały mężczyzna, na swój sposób.Będzie idealnym sułtanem dla Arakkaranu, chyba żeby utrzymał się przy życiu przez tyle lat, że znudziłyby go własne osiągnięcia.Wtedy wkroczy na krwawą ścieżkę wojny.Tacy jak on zawsze to czynią.Na szczęście dla nas, prostych ludzi, sułtani rzadko żyją tak długo.Fizycznie, oczywiście, nie ma sobie równych… A kim jest dla mojej pani, tego nie jestem w stanie pojąć.Zamiary czarodziejów są tajemnicze i niejasne.Rasha zdobyła swą moc w osobliwy sposób.Obawiam się, że pragnie ukarać mężczyzn, którzy dawno już nie żyją.Westchnął raz jeszcze i sięgnął po swój kielich.Inos czekała uprzejmie.Miał nastąpić jeszcze dalszy wykład.–Gdyby tylko zgodził się na kompromis… – ciągnął Elkarath.– Choć raz ugiął kolana! Powiedział słowa, które ona pragnie usłyszeć! Sądzę, że wtedy z chęcią zostałaby dla niego czym tylko by zechciał: kochanką, matką, pomocnicą…–Natychmiast przejrzałaby jego kłamstwa – wyszeptała z niesmakiem Inos.–Być może – zgodził się cicho stary.– Ale on by je wypowiedział! I sądzę, że to by ją zadowoliło.Przypuszczam, że czarodziejka jest w stanie celowo oszukiwać samą siebie, tak samo jak każde z nas.Wszyscy wierzymy w to, w co chcemy wierzyć, nie zadając pytań, w obawie, by nie zerwać strupów z nie zagojonych ran.Wszyscy pragniemy szczęścia.Któż wie, czego ona pragnie – teraz, po takim życiu? Czy nie mogłaby uznać jednego czułego słowa za triumf?Wypił wino.Kielich zniknął z jego dłoni.Uniósł głowę, by popatrzeć na gwiazdy, czy może na poruszające się niespokojnie wierzchołki drzew.Inos wyraźnie dostrzegała jego krwistoczerwone oczy oraz zmarszczki na wychudłej szyi.–Nawet jednak pomijając niebezpieczeństwa grożące ze strony sułtanki Rashy, dziecko, powtarzam, że popełniła pani poważny błąd.Choćbyście uciekli we dwoje do pani królestwa na drugim końcu świata, nie znajdzie pani szczęścia z Azakiem ak’Azakar.Tak, składał obietnice.Jestem pewien, że je składał.Pożąda pani i nie może pani mieć, jest więc w stanie wmówić sobie wszystko.Trzeba jednak przyznać, że takie uczucie stało się zaczynem wielu dobrych małżeństw! Nie, to jego wychowanie jest nieodpowiednie.Kocha panią? To znaczy, że chce panią posiąść i spłodzić z panią synów.Tak jest, sądzę, że pragnie panią uszczęśliwić.Nie leży to jednak w jego możliwościach, bez względu na to, jak jest szczery.–W pełni się z panem zgadzam.–Mówię poważnie, dziecko.–Ja też, Wasza Wielkość.Być może wprowadziły pana w błąd moje imperialne obyczaje.Obawiam się, że zwiodły one też Jego Sułtańską Mość.W Imperium nie są nieznane przypadki, by mężczyźni i kobiety byli jedynie przyjaciółmi.–Kiedy powiedziałem pani, że skrzatowie go nie zabili…–Tak jest, uradowałam się.To naturalne! Azak i ja mamy ze sobą wiele wspólnego, od królewskiego pochodzenia aż po nasze problemy z czarami.Jest zrozumiałe, że znaleźliśmy podstawy do przyjaźni.Podziwiam go, lubię jego towarzystwo, jestem wdzięczna za jego nieocenioną pomoc.Nie ma w tym nic więcej, przynajmniej z mojej strony.I kropka!Mag przyjrzał się jej ze smutkiem.Nigdy dotąd nie spoglądał wprost na nią tak długo.Blask ogniska ścigał niezwykłe cienie po pustynnym krajobrazie jego twarzy.Potem szejk westchnął głęboko i odwrócił wzrok.–Może już teraz być w tym więcej, niż się pani zdaje – odparł.– I jak długo zdoła się pani opierać jego zalotom? To bardzo pochlebiające, być obiektem zainteresowania mężczyzny o jego władzy i prezencji.–Bardzo! – odparła Inos przez zaciśnięte zęby.Najpierw Kade, a teraz on! Czy starzy nigdy nie mogli nauczyć się ufać młodym? – Niemniej sułtan Azak jest moim przyjacielem i politycznym sojusznikiem.Nikim więcej.Mag westchnął raz jeszcze i odwrócił wzrok.Postarzały dżinn…Głupi staruch.Azak wyłonił się z ciemności, dźwigając wypchany skórzany worek.–Ach! – stary szejk zerwał się na nogi z młodzieńczą zwinnością.– Nowi przybysze posuwają się nadzwyczaj szybko.Musimy zniknąć, zanim zbliżą się bardziej.No więc, pokaż mi…Szarpnął za zamykające worek sznurki, po czym wyciągnął z niego lśniące niczym złotogłów zawiniątko.Odwrócił się, przyjrzał ziemi tuż obok i oddalił z pochyloną głową, jak gdyby czegoś szukał.Azak odrzucił worek na bok i skrzyżował ręce.Spoglądał spode łba na szejka, ignorując Inos.Wróciła Kade, stąpająca ostrożnie po łące.Nadal trzymała w ręku błękitne światło.Inos podeszła do niej.Wymieniły uśmiechy pełne niepokoju.Księżna odłożyła ostrożnie kulę na ziemię, jak gdyby był to delikatny kryształ.Wyprostowała się i ujęła dłoń bratanicy.Palce drżały jej lekko.A może to drżała sama Inos.–Wydaje się, że tu jest wystarczająco równo – oznajmił Elkarath, stojący na samym skraju oświetlonego ogniskiem obszaru.– A północ będzie w tamtą stronę.Rozpostarł potrząśnięciem płachtę, która rozbłysła i zaiskrzyła się.Po rozłożeniu okazała się zaskakująco wielka.Opadła powoli na ziemię.Przez chwilę wydawało się, że wije się i skręca samorzutnie.Wreszcie spoczęła płasko.Absolutnie płasko, choć niewątpliwie była niesłychanie cienka.Inos pognała ku niej, niemal wlokąc za sobą ciotkę.–Widziałam to już przedtem! Rasha nazywała to gościnną matą.Inos pamiętała również, że dywanik w pałacu odznaczał się niebezpiecznym hipnotycznym działaniem.Tutaj, w rozświetlonym gwiazdami mroku lasu, przypominał czarną taflę wody.Lśniły w nim blade światełka, które wydawały się pogrążone głęboko pod powierzchnią, całkiem jak złote rybki pływające w ocienionym stawie.Starała się na niego nie patrzeć.–Doprawdy? – Stary rozpromienił się na chwilę.Sprawiał wrażenie, że rozkoszuje się jakąś oczekującą ich niespodzianką niczym dziecko spodziewające się poczęstunku.– To magiczny dywan.Jej Sułtańska Mość dała mi go z myślą o nagłych sytuacjach, takich jak ta.Możliwe, że to ten sam, który pani widziała [ Pobierz całość w formacie PDF ]