[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie posłuchali rozkazów suzerena.Powinien był ich zabić.Ja bym tak zrobił.Innymi, jak sądzę, bardziej wstrząsnęło oddanie winowajców w niewolę.Ich mentorom usunięto po jednym znaku i przydzielono ich do usuwania nieczystości aż do odwołania.– Uśmiechnął się szyderczo.– Nigdy bym nie wpadł na taki pomysł! – Spojrzał na strugi brudnej wody lejącej się z balkonów i sterty śmieci leżące na dziedzińcu.– Rzeczywiście było tu trochę brudno.Prawie jak w koszarach gwardii.Thana wstała.Doszła do wniosku, że po tym domu wariatów Szafir będzie miłym, spokojnym miejscem.Postanowiła odprowadzić Jję, a potem zająć się suknią na bal.Niewolnica znowu płakała.Ale… Lord Nnanji!Jej mąż zdobył swój siódmy miecz.5Przedpokój już z grubsza posprzątano.Z kominka zniknął popiół, kurz był mniej więcej równo rozłożony.Boazerię przetarto szmatą, do wysokości, na którą sięgnął człowiek stojący na krześle.Wyżej warstwa brudu i pajęczyn tworzyła falisty wzór.Na umytych oknach został tłusty połysk.Z zewnątrz dolatywał gwar.Jeden rząd mrówek targał śmieci do ogniska rozpalonego pośrodku dziedzińca.Drugi składał się z szermierzy, którzy przenosili swoje rzeczy z miasta do zaniku.Prawie na każdym balkonie ktoś mył okna.Na samym placu zawzięcie piłowano drewno i stukano młotkami, budując latryny i umywalnie.Opuszczoną świątynię stojącą dwie ulice dalej zamieniono na kwaterę dla kobiet.Na środku pomieszczenia lord Shonsu kazał ustawić stół, pod oknami sześć stołków, a pod przeciwległą ścianą trzydzieści dziewięć dla trzydziestu dziewięciu Szóstych.Nowe wnętrze kojarzyło się Walliemu z salą wykładową.Następny slajd, proszę.Do tego czasu zdążył już się opanować, ale nie czuł wyrzutów sumienia, że wpadł w szał.Poza tym Nnanji pochwalał decyzje suzerena, co rozpraszało jego wątpliwości.Młody człowiek już zasiadł na jednym z sześciu stołków i patrzył rozmarzony w przestrzeń.Nic nie mogło zepsuć dnia lordowi Nnanjiemu, szermierzowi siódmej rangi, członkowi rady.Dla zjazdu Nnanji był ostatnim lordem, na którego wszyscy czekali, chyba najmłodszym Siódmym w historii Ludzi.Zaspokoił swoje ambicje, marzenie każdego chłopca na Świecie.Co miał zrobić z resztą życia?Powoli schodzili się Szóści, z warstwą kurzu na włosach, trochę wystraszeni i chyba urażeni, ale potulni.Zajęli dwa rzędy stołków na wprost okien.Dla spóźnialskich zostały miejsca pośrodku, najbliżej groźnego suzerena, który opierał się o stół.Gdy przybył ostatni członek rady, zamknięto drzwi.Wszyscy czekali z lękiem na słowa lorda Shonsu.–Czterysta osiemnasta?Nnanji zamrugał i posłusznie zaczął recytować sutrę.Wallie przerwał mu i zwrócił się do Boariyiego:–Trzysta dwadzieścia dwa.Gdy skończył egzaminować Siódmych, podszedł do zdenerwowanego, dość młodego Szóstego, który siedział na końcu rzędu, i zapytał go o siedemset dwudziestą dziewiątą… Potem wrócił na swoje miejsce przy stole.–W porządku.Nie ma wśród nas czarnoksiężników! – stwierdził wesołym tonem.Rozległy się nerwowe chichoty.–Przez następne dwa albo trzy dni sprawdzicie w ten sposób, czcigodni, wszystkich szermierzy! Jeśli traficie na kogoś, kto nie zna sutr, uważajcie! Każdy z was przepyta protegowanych oraz dopilnuje, żeby ci z kolei przeegzaminowali swoich, i tak dalej.Przesunął wzrokiem po obecnych.Wszyscy kiwali głowami.–Czy ktoś z was widział czarnoksiężnika, nie licząc Chinaramy?Nie.–W takim razie powiem wam, jak z nimi walczyć.Są dwa sposoby.Co mówią o nich sutry?Szermierze zmarszczyli brwi, zaczęli poruszać wargami, ale żaden się nie odezwał.Cisza.Sutry nic nie mówiły o odwiecznych wrogach.Shonsu zrobił więc podwładnym mały wykład: czarnoksiężnicy to nie szermierze, żeby stosować wobec nich kodeksy honorowe.Nie są też cywilami, żeby traktować ich łagodnie i uprzejmie.Trzeba się z nimi obchodzić stanowczo, jak optymistycznie zalecały sutry.Należy ich uważać za uzbrojonych cywili, czyli przestępców, a zatem wszelkie metody są dozwolone.Podniósł głos, przekrzykując stuk młotków, który dobiegał z dziedzińca.–Najważniejsza jest szybkość.Lordzie Boariyi, pomożesz mi?Kazał Siódmemu stanąć obok siebie.–Urządzimy wyścig, lordzie.Będziemy udawać, że w drzwiach pojawił się czarnoksiężnik.Zobaczymy, kto zabije go pierwszy.Boariyi spojrzał na suzerena z niedowierzaniem, a potem z rozbawieniem.Widownia się ożywiła.–Lordzie Tivanixi, dasz nam sygnał?Kasztelan poczekał, aż napięcie wzrośnie.–Teraz!Boariyi wystartował jak sprinter, jednocześnie dobywając miecza… Nóż Walliego trafił w drzwi, gdy szermierz znajdował się w połowie drogi.Siódmy zatrzymał się w pół kroku i obejrzał.Twarz mu płonęła.–Nie żyjesz, panie – oznajmił Shonsu.– Przykro mi.Zebrani gotowali się z oburzenia, ale milczeli.Ludzie podstępnie używający noży zasługiwali na najniższy krąg Miejsca Demonów.–Trafić w drzwi nie jest tak trudno, suzerenie.Człowiek jest dużo mniejszym celem – odezwał się Zoariyi.Na taką właśnie uwagę liczył Wallie.–Nnanji! – krzyknął.– Czarnoksiężnik!Pokazał ręką, jakby szczuł psa na intruza.Młodzieniec nie błądził myślami tak daleko, jak się zdawało.Błyskawicznym ruchem sięgnął po sztylet schowany w bucie, rzucił w cel i opadł z powrotem na stołek, uśmiechając się do siebie bez powodu.Nóż minął Walliego o włos.Boariyi zrobił unik, ale długo po tym, jak broń świsnęła mu koło ucha.–Ooo! – wyrwało się szermierzom.–Dziwne – powiedział Wallie.– Lord Nnanji jest dużo lepszy ode mnie w rzucaniu nożem.Szóści z wielkim zainteresowaniem przyjęli te słowa.Wallie podszedł do drzwi, wyciągnął swój sztylet i ostentacyjnie wsunął go do buta.Drugi rzucił pod nogi Nnanjiemu.Opłaciły się godziny ćwiczeń na statku, choć nie przypuszczał, że nabyte umiejętności wykorzysta w taki sposób.–Jeśli będziecie walczyć z czarnoksiężnikami według nakazów honoru, pokonają was za każdym razem.W Ov uratował mnie Nnanji i moi przyjaciele żeglarze uzbrojeni w noże.Pioruny czarnoksiężników są równie celne i groźne, ale trzeba czasu na ich ponowne załadowanie.Nnanji, nie musisz tego wszystkiego słuchać.Siódmy wstał uszczęśliwiony, skinął głową i opuścił salę narad.Z ochotą spełniał każde życzenie brata.Kiedy drzwi zamknęły się za nim, Wallie powiedział:–Jeszcze jedna rzecz, jeśli chodzi o demaskowanie szpiegów.Bądźcie wyczuleni na rzecznych szermierzy.Oni potrafią czytać z ust, a wielu z nas porusza wargami, słuchając sutr.Najlepiej więc sprawdzajcie ich w fechtunku.Prawdziwi ten egzamin na pewno zdadzą!Nie śmiał spojrzeć na Tivanixiego.Następnie zdradził obecnym, że pozbawienie czarnoksiężników szat czyni ich bezbronnymi [ Pobierz całość w formacie PDF ]