[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na stalowej ścianie na prawo od drzwi, obok klawiatury, widniał przełącznik światła.Harry przekręcił go, światło zalało wnętrze skarbca.Skinął jej głową, weszła do środka pierwsza, on za nią.Pusto.Bosch wybiegł ze skarbca i dopadł Clarke’a i Avery’ego, wciąż leżących na podłodze.Właściciel jęczał:- O Boże, Boże.Clarke trzymał obie ręce na gardle i z trudem łapał powietrze.Jego twarz była tak czerwona, że przez chwilę Bosch miał dziwne wrażenie, że dusi on samego siebie.Leżał w poprzek ciała Avery’ego, obaj byli zalani jego krwią.- Eleanor! - krzyknął Bosch.- Zadzwoń po posiłki i karetkę.Powiedz SWAT-owi, że wychodzą.Jest ich co najmniej dwóch, mają karabiny.Ściągnął Clarke’a z Avery’ego i łapiąc go za rękaw marynarki, wywlókł spoza linii ognia.Detektyw dostał pociskiem w dół szyi.Spomiędzy palców sączyła się krew, w kącikach ust pojawiły mu się małe czerwone banieczki.Miał krew w płucach.Trząsł się, dostawał szoku, umierał.Harry odwrócił się do Avery’ego.Jego pierś i szyja splamione były krwią, a do policzka przylgnął mu żółtawy kawałeczek mokrej, gąbczastej substancji.Fragment mózgu Lewisa.- Avery, jest pan ranny?- Tak.Chyba.Nie wiem - wydusił z siebie.Bosch klęknął przy nim i przyjrzał się jego ciału i skrwawionemu ubraniu.Nie był ranny.Harry zbliżył się do miejsca, gdzie dawniej stało podwójne okno, i spojrzał w dół na Lewisa leżącego na plecach na chodniku.Był martwy, seria kul przeszyła całe ciało.Miał rany w prawym biodrze, w żołądku, w lewej stronie klatki piersiowej i czoła.Nie żył już, kiedy uderzył o szybę.Miał otwarte oczy, wpatrzone w nicość.Wish podeszła do niego i powiedziała:- Posiłki w drodze.Miała czerwoną twarz, oddychała z trudem, prawie tak jak Avery.Zupełnie nie kontrolowała swych oczu, rozbieganych po całym pomieszczeniu.- Kiedy tu dotrą, powiedz im, że jeśli zejdą do kanałów, to jest tam nasz człowiek.Przekaż to też ludziom ze SWAT-u.- O czym ty mówisz?- Schodzę.Postrzeliłem jednego, nie wiem jak poważnie.Drugi uciekł wcześniej.Delgado.Chcę, żeby nasi wiedzieli, że jestem na dole.Powiedz im, że mam garnitur, tamci byli w czarnych kombinezonach.Otworzył magazynek pistoletu, wyjął trzy zużyte łuski i uzupełnił go kulami wyjętymi z kieszeni.Z oddali dochodziło wycie syren.Harry usłyszał jakiś łomot i zobaczył, że Hanlon uderza kolbą rewolweru w szklane drzwi po drugiej stronie korytarza.Stamtąd agent nie mógł dostrzec, że szklana ściana pomieszczenia ze skarbcem została zdruzgotana.Bosch pokazał mu okrężną drogę.- Zaraz, Harry - odezwała się Wish.- Nie możesz tego zrobić.Oni mają karabiny.Poczekaj, aż przyjadą posiłki i opracujemy plan działania.Ruszył w stronę skarbca ze słowami:- Już i tak zyskali na czasie.Muszę iść.Nie zapomnij im powiedzieć, że tam jestem.Wszedł do skarbca, wyłączając po drodze światło.Spojrzał na krawędź otworu w podłodze.Korytarz schodził dwa i pół metra w dół.Na dnie leżały kawały odłupanego betonu i zbrojenia.Na nich znać było krew.Obok poniewierała się latarka.Było zbyt jasno.Jeśli czekają tam na niego, to sam wystawi się na cel.Wycofał się ze skarbca, stanął za drzwiami, oparł się o nie łokciem i zaczął pchać wielką stalową płytę.Słyszał teraz wyraźnie zbliżające się wycie syren.Wyjrzał na ulicę i zobaczył, jak ulicą nadjeżdża karetka i dwa radiowozy policyjne.Nie oznakowany samochód zatrzymał się z piskiem opon, wyskoczył z niego Houck, trzymając wyciągnięty pistolet.Drzwi były na pół zamknięte i wreszcie zaczynały poruszać się pod własnym ciężarem.Bosch prześliznął się przez nie, wracając do skarbca.Stał nad dziurą w podłodze, drzwi powoli zamykały się, światło przygasało.Pomyślał, że w podobnej sytuacji był już wiele razy.Zawsze kiedy stał na krawędzi, u wejścia, ten moment napełniał go największym przejęciem i strachem Będzie najbardziej odsłonięty w chwili, kiedy skoczy do tunelu.Jeśli na dole czeka na niego Franklin lub Delgado, to go dostaną.- Harry! - zawołała Wish.Usłyszał ją, choć nie rozumiał, jak głos może przedostać się przez wąziutką szparę w drzwiach.- Harry, uważaj na siebie! Może ich być więcej niż dwóch!Jej głos odbił się echem od stalowych ścian.Spojrzał na otwór u swych stóp.Kiedy usłyszał stuknięcie zamykających się drzwi skarbca i otoczyła go ciemność, skoczył do środka.Spadł na kawały betonu, poderwał się w rozkroku, wystrzelił ze smitha w ciemność i rzucił się na dno tunelu.Stara sztuczka z czasów wojny: strzelaj, zanim do ciebie strzelą.Jednak nikt na niego nie czekał, nikt nie strzelił.Panowała cisza, jeśli nie liczyć odległych kroków bieganiny na marmurowej posadzce na powierzchni.Pomyślał, że powinien był ostrzec Eleanor, że pierwszy strzał padnie z jego broni.Podniósł w wyciągniętej ręce zapalniczkę i pstryknął.Kolejna wojenna sztuczka.Podniósł latarkę, włączył ją i rozejrzał się naokoło.Zobaczył, że wystrzelił w ścianę tunelu, który biegł w przeciwną stronę, na zachód, a nie na wschód, jak stwierdzili poprzedniej nocy przyglądając się mapie.To znaczy, że włamywacze nie przyszli tym kanałem burzowym, o którym mówił Gearson.Nie nadeszli od Wilshire, ale raczej od Olympic czy Pico z północy lub od Santa Monica z południa.Bosch pomyślał, że Rourke zręcznie wywiódł na manowce inspektora Wodociągów, wszystkich agentów i gliniarzy.Nic nie toczyło się tak, jak myśleli czy zaplanowali.Harry mógł liczyć tylko na siebie.Skierował światło latarki w czarne gardło tunelu.Chylił się w dół, a dalej wspinał do góry, więc Bosch widział tylko jakieś dziesięć metrów.Podkop biegł na zachód.Oddział SWAT-u czekał od południa i na wschodzie.Nikt się tam nie zjawi.Trzymając latarkę po prawej stronie ciała, zaczął czołgać się tunelem.Korytarz miał nie więcej niż metr wysokości i niecały metr szerokości.Poruszał się powoli, trzymając pistolet w dłoni, którą podciągał się w przód.W powietrzu unosił się zapach prochu, w świetle latarki wirował siny dym.„Szkarłatna mgła” - pomyślał Harry.Czuł, że poci się obficie z gorąca i ze strachu.Co kilka metrów przystawał, by rękawem marynarki zetrzeć pot z czoła.Nie zdjął marynarki, bo chciał wyglądać tak jak w rysopisie podanym policjantom.Nie chciał, żeby zastrzelił go własny człowiek.Przez następnych pięćdziesiąt metrów tunel zakręcał na zmianę w prawo i w lewo, Bosch stracił wyczucie kierunku.W pewnym momencie podkop nurkował pod rurą wodociągową.Od czasu do czasu Harry słyszał odgłosy ruchu ulicznego, co sprawiało, że tunel zdawał się oddychać [ Pobierz całość w formacie PDF ]