[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Autor jednej z fundamentalnych dla katolicyzmu szkół duchowości, wyłożonych w Ćwiczeniach duchownych.Do chwały błogosławionych wyniósł Ignacego Loyolę Paweł V w 1609 roku, kanonizował go papież Grzegorz XV w 1623 roku.Pius XI w roku 1922 ogłosił uroczyście założyciela jezuitów patronem wszystkich rekolekcji w Kościele katolickim - przyp.tłum.36 Tłumacz użył przyjętego już w Polsce tytułu: J.H.Newman, O rozwoju doktryny chrześcijańskiej, Warszawa-Ząbki 1999 - przyp.tłum.91.Jaki fakt historyczny poświadcza, że Bóg ustanowił Kościół katolicki ?Oddalmy zatem od siebie myśl o słabych i pożałowania godnych kaznodziejach, którzy chodzą tam i z powrotem, spójrzmy na to, co się naprawdę zdarzyło.Pośród wielkiego Imperium, jakiego świat nigdy przedtem nie widział, najpotężniejszego i najbardziej przemyślnego wśród dawnych imperiów, najbardziej rozległego, najlepiej zorganizowanego, nagle powstało nowe Królestwo.W każdej części tego znakomicie utwierdzonego Imperium, na wschodzie i na zachodzie, północy i południu, niby przez wzajemne zrozumienie, mimo braku jakiegokolwiek dostatecznego systemu porozumiewania się lub ośrodka wpływu, nagle wyrosło jakby z samej ziemi dziesięć tysięcy sprawnych i zorganizowanych społeczności, wyznających jedną i tę samą naukę, włączonych w jeden państwowy porządek.Zdawało się to podobne do wybijającej z głębin fontanny, kruszącej wszelką przeszkodę.Objawiały się nowe formy stworzenia, dotąd ukryte, niby różnorakie grzbiety „świętej Góry", krzyżujące, przełamujące, wprowadzające pomieszanie w istniejący dotąd system rzeczy, zrównujące z ziemią wzgórza, wypełniające doliny, nieodparte w swym nagłym zaistnieniu, nieprzewidziane, niespodziewane - póki nie napełnią całej ziemi (por.Iz 41,15-16).Istotnie, to była „nowa rzecz" i niezależnie od wszystkich odniesień do proroctw, uznać ją trzeba za bezprecedensową w historii świata, zarówno przed, jak i po jej zaistnieniu, godną wzbudzić najgłębsze zainteresowanie i zdumienie w jakimkolwiek prawdziwie filozoficznym umyśle.Na obszarach całych królestw i prowincji Rzymu, gdy wszystko zdało się toczyć swoim torem, słońce wstawało i zachodziło, pory roku harmonijnie nadchodziły jedna po drugiej, gdy jak zawsze miotały ludźmi namiętności, a ich myśli biegły za doczesnymi sprawami, za korzyściami i przyjemnościami, za ambitnymi planami i waśniami, gdy wojownik mierzył swą siłę w starciu z innym wojownikiem, politycy spiskowali, a królowie bawili się, nagle pojawił się ów zwiastun, niby sidła, w które złapać się miał cały świat.Nagle ludzie znaleźli się jakby w uścisku wroga, niby wędrowcy zaskoczeni przez noc.A natura tego obcego i wrogiego mrowia ludzi była jeszcze dziwniejsza (jeśli to w ogóle możliwe), niż sam fakt jego pojawienia się.Nie byli to cudzoziemscy najeźdźcy, ani barbarzyńcy z północy, ani powstanie niewolników, ani piracka armada, lecz wróg, który wzrósł pośród nich.Pierworodny w każdym domu, „od pierworodnego syna faraona, który siedzi na swym tronie, aż do pierworodnego tego, który był zamknięty w więzieniu" (por.Wj 12, 29) nieoczekiwanie zaciągał się w szeregi sług tej nowej władzy i oddzielał się od swoich naturalnych przyjaciół.Ich brat, syn ich matki, bliska sercu żona, przyjaciel, który był im drogi jak ich własna dusza, wszyscy okazywali się wiernymi żołnierzami „potężnej armii", która „okryła powierzchnię ziemi" (por.Lb 22, 5.11).Następnie, gdy zaczęli przesłuchiwać tych wrogów rzymskiej wielkości nie złapali ich na wymijających i ogólnikowych stwierdzeniach, rozbieżnych relacjach, nieodpowiednich i podejrzanych planach działania lub zachowaniach.Wszyscy byli członkami ściśle i podobnie zorganizowanych społeczności.Każdy z nich w ramach swej wspólnoty należał do nowego porządku społecznego, który miał jedną, widzialną głowę i podległych mu przedstawicieli.Te małe królestwa rozrastały się bez końca i wszystkie podążały jedną drogą.Dokądkolwiek podróżował rzymski Imperator, znajdował tam ludzi, którzy zdawali się być konkurentami dla jego władzy, biskupów Kościoła.Dalej, każdy z nich, razem i z osoba, odmawiał posłuszeństwa jego rozkazom i nakazom prawa rzymskiego, tak długo jak ich religia była prześladowana.Autorytet religii pogańskiej, która w umysłach Rzymian była identyfikowana z historią ich wspaniałości był całkowicie ignorowany przez te wschodzące monarchie.Równocześnie, ich członkowie deklarowali i okazywali wyjątkową spolegliwość i podporządkowanie dla świeckiej władzy.Nie podnieśli nigdy ręki, by ochronić samych siebie, woleli umrzeć, więcej jeszcze: poczytywali sobie śmierć za największy zaszczyt, jaki mógł ich spotkać.Ponadto wyznawali jedną i zawsze taką samą naukę jasno i w całości; byli przekonani, że otrzymali ją z jednego i tego samego źródła.Wywodzili ją w prostej linii, dzięki ciągłości nauczania swoich biskupów, od świadectwa dwunastu czy czternastu Żydów, utrzymujących z przekonaniem, że otrzymali ją z Nieba.Ponadto, byli wobec siebie zobowiązani najściślejszymi więzami życia w społeczności; miejscowa społeczność podlegała swemu zwierzchnikowi, a ci z kolei złączeni byli silną więzi obejmującą każdy skrawek ziemi.Kończąc: mimo niesłusznych prześladowań i sporadycznych rozdźwięków między nimi, mieli się tak dobrze, że w ciągu trzech wieków od swego pojawienia się w dziejach Imperium wymogli na jego władcach przyłączenie się do wspólnoty.Lecz na tym nie koniec: gdy zaczęła słabnąć siła władzy państwowej stali się jej wspomożycielami, a nie jak wcześniej - ofiarami, pośrednikami między państwem a jego barbarzyńskimi władzami, a gdy Imperium spoczęło w pokoju, gdy nadeszła jego godzina, sprawili mu pogrzeb, zajęli jego miejsce, pozyskali sobie najeźdźców, ujarzmili ich królów i ostatecznie objęli pełnię władzy; rządzili, złączeni jedną władzą, w bardzo wielu miejscach, które były świadkami ich niegdysiejszych cierpień, także w samym Rzymie, w siedzibie władzy Imperium, które uczynili także swoim centrum.Nie pytam tutaj o kwestie związane z doktryną, a przynajmniej nie bardziej niż o proroctwa.Nie dociekam jak dalece to zwycięskie Królestwo odstąpiło w tym czasie od swej pierwotnej postaci; uwagę kieruję wyłącznie na fakt historyczny.Jak dziwny jest bieg tych wyjątkowych zdarzeń! Przez pięć wieków powstawały i upadały inne królestwa, lecz dziesięć wieków okazało się czasem zbyt małym dla pełnego wywyższenia tego królestwa.Gdy Jego suwerenność ledwo się rozpoczynała, inne potęgi wzrastały i wyczerpywały swą moc.Aż po dzień dzisiejszy trwa ta pierwotna dynastia, która wzięła swój początek od apostołów.Mimo wszelkich zmian w kwestiach społecznych, rasowych, językowych, mimo zmian w poglądach trwa sukcesja zwierzchników, od chwili jej rozpoczęcia po dzień dzisiejszy i nadal zachowywana jest w każdym kraju, zgodnie z pierwotną nauką.„Niech twoi synowie zajmą miejsce twych ojców; ustanów ich książętami po całej ziemi!" (Ps 45, 17).Zaiste, prawdziwy to obraz: „odłączył się kamień, mimo że nie dotknęła go ręka ludzka", „ugodził" w bożki tego świata, „połamał je", rozrzucił je „jak plewy" i w ich miejsce „napełnił całą ziemię" (por.Dn 2, 34-35).Jeśli istnieje Ten, który trzyma pieczę nad światem, czyż nie ma w tym wszystkim czegoś nieziemskiego, czegoś, co zmuszeni jesteśmy przypisać Jemu, z racji tej cudowności, czegoś, co z powodu swego dostojeństwa i wspaniałości może być dziełem na miarę Jego rąk?„Królestwo świętych", Kazania parafialne, s.375-377.92 [ Pobierz całość w formacie PDF ]