[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Styliann uśmiechnął się, czując, jak zaklęcie przepływa obok uśpionych umysłów setek magów zamieszkujących kolegium.Przypominali niewielkie wiry w spokojnym stawie, tworząc jakby mapę umysłów, jaką przy odrobinie wysiłku ktoś wyuczony i doświadczony był w stanie bez trudu odcyfrować.Styliann przeszukiwał ostrożnie myśli śpiących, sondował, tak jak krople spadającego deszczu przebijają wiry na powierzchni wody.Szukał tego jednego.Zadanie okazało się łatwe.Znalazł człowieka, którego tak szybka przecież droga do władzy zbudowana była na ambicji, umiejętności wykorzystania okazji, sukcesie jednego zaklęcia i, przede wszystkim, szczęśliwej nieobecności ówczesnego władcy Xetesku.Styliann podziwiał odwagę mężczyzny, ale nienawidził upokorzenia, a ponadto złościła go bezradność własnych popleczników.Kiedy odzyska już należną sobie pozycję, poszuka odpowiedzi na bardzo wiele pytań.Połączenie wbiło się w uśpiony umysł, powodując gwałtowne i wyjątkowo nieprzyjemne przebudzenie maga.Słaby opór pękł niemal natychmiast.–Przepraszam za tak późną porę, panie – myśli wysyłane przez Stylianna były pełne goryczy.–Sty… Styliann? – wystękał oszołomiony mag.–Tak, Dystranie.Styliann.I to wystarczająco blisko, by przebić twoją słabą tarczę.Powinieneś częściej trenować sztuki przetrwania.Mogą się kiedyś przydać.– Styliann nigdy nie przyjął Połączenia wbrew swej woli.–Gdzie jesteś? – Dystran był już w pełni obudzony.Styliann czuł jego lęk i wyobrażał sobie, jak stara się wstać i rozejrzeć dokoła, choć Połączenie zmuszało go do leżenia.–Nie musisz obkładać drzwi Magicznymi-Ryglami – w myślach Stylianna była drwina.– Jeszcze nie.–Czego chcesz? – zapytał nowy władca Xetesku.–Poza tym, co oczywiste? Pewnej przysługi, która sprawi, że nasze nieuniknione, bądź co bądź, spotkanie będzie bardziej przyjazne, niż mogłoby być w chwili obecnej.–Zamierzasz wrócić?–Xetesk jest moim domem – odpowiedział ostro Styliann, ciesząc się jednocześnie, że Dystran i jego klika nie poświęcili zbytniej uwagi możliwym konsekwencjom uzurpacji.Zapadła cisza.Styliann wyczuwał, że w niespokojnym umyśle Dystrana kotłują się dziesiątki myśli.Jak bardzo musiał teraz potrzebować pomocy swych doradców.–Czego chcesz? – zapytał ponownie.–Siły bojowej.Dużej.Muszą natychmiast opuścić Xetesk i ruszyć na południe w kierunku Kamiennych Wrót.Spotkam się z nimi po drodze.–Mówisz o Protektorach? – myśl Dystrana była pełna niedowierzania.–Naturalnie – odparł Styliann.– Wezwanie armii Protektorów to prawo władcy Xetesku.–Ale ty nie jesteś władcą Xetesku – oświadczył Dystran z pogardą.– Ja nim jestem.Styliann uśmiechnął się.Ten człowiek może nie miał pełnej świadomości swych czynów, ale nie można mu było odmówić siły charakteru.Po sukcesie z Portalem-Wymiarów słusznie przyznano mu tytuł Mistrza.Ale jego źle wymierzony skok po władzę przyniósł korzyści jedynie jego doradcom, bez wątpienia wykorzystującym go jako narzędzie do pomiaru nastrojów i opinii panujących w kolegium.To żałosne, że nie przejrzał ich planów, ale z drugiej strony tacy jak on rzadko mieli podobne szanse.Ci stający się narzędziami Stylianna nie mieli ich nigdy.–Mimo to przyślesz mi armię Protektorów – oznajmił Styliann tonem pełnym niezachwianej pewności.– Być może wtedy uda nam się rozstrzygnąć kwestię władzy w sensowny sposób, kiedy powrócę.–A jeśli ci ich nie przyślę, być może nie powrócisz.Wtedy sytuacja rozstrzygnie się sama.–Głupcze – myśl Stylianna zakłuła niczym kolec i umysł Dystrana zadrżał.– Naprawdę sądzisz, że pozostałem władcą tak długo po to tylko, by pozwolić takiemu karierowiczowi jak ty odebrać sobie Wieżę? – Odetchnął głęboko, by się uspokoić.Musiał się jeszcze czegoś dowiedzieć.– Nie wątpię, że studiujesz teksty Namiestnictwa?–Kiedy jest na to czas – odrzekł Dystran.–Rozumiem.Ten urząd to poważne obciążenie, prawda?Dystran odprężył się.Styliann to wyczuł.–Tak.Mam nadzieję, że możemy je omówić w cywilizowany sposób.–Hmm.– Styliann milczał przez chwilę.– Jak mniemam anulowałeś Akt Wybrania i przypisałeś go sobie? – zapytał.–Akt…? Nie, ten tekst nie jest mi znany.–Aha.– Styliann poczuł triumfalny przypływ radości.– Najwyraźniej podobnie jak twoim źle dobranym doradcom.Pozwól więc, iż zapewnię cię, że wszyscy odczujecie jego działanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]