[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nienawidził tego, co powiedział, ale był zadowolony, że słyszeli to jego ludzie.Minęło nieco czasu, nim Bezimienny znów się odezwał.–Bezpieczne miejsce to zamek czy więzienie?Darrick uniósł brwi.–Obawiam się, że więzienie.Jest tam mag strażnik, mogę też zostawić kilku swoich ludzi.–Poważnie do tego podchodzisz, co? – zapytał Ilkar.Darrick nie odwrócił się.Nie mógł spojrzeć elfowi w twarz.–Zawsze jestem poważny.Arlen miało całkiem inny wygląd: targowiska zniknęły, ale gospody i karczmy zapraszały w swoje progi, hałaśliwe i zatłoczone.Żeglarze na przepustce zamierzali nasiąknąć jak największą ilością piwa i wódki, a dziwki miały niezłe obroty, gdy alkohol rozwiązywał sakiewki, łamał obietnice składane tym, które pozostały w domu, i napełniał lędźwie żądzą.Łatwo było o kłopoty, ale straż miejska patrolowała miasto i dzięki temu nie dochodziło do poważniejszych rozrób.Kiedy więc Darrick z niechęcią dostarczył Kruków do więzienia, które póki co pozostawało jeszcze puste, za to śmierdziało pijakami z poprzednich nocy tak, że aż łzawiły oczy.–Nie zawiedźcie mnie – poprosił Darrick, zamykając drewniane, obite metalem drzwi.–W tej chwili nie chciałbym znaleźć się gdziekolwiek indziej – mruknął Denser.–Co masz na myśli? – zapytał Bezimienny, podchodząc do kraty.–Wiem, że nie zrobiliście niczego złego, ale musicie uwierzyć, że robię to, by zachować was przy życiu.– dodał Darrick.–Nie potrzebujemy twojej pomocy, generale – rzekł Bezimienny.– A jeśli zechcemy stąd wyjść, wyjdziemy.–Moi ludzie dostali rozkaz, aby was zabić – odparł Darrick.– Proszę, nie każcie im tego robić.Nie macie broni ani pancerzy, a ja zostawiam za tymi drzwiami czarodziejów dostrojonych do spektrum many.Zostańcie tutaj.Wrócę, jak tylko będę mógł.–Popełniasz bardzo poważny błąd – przestrzegł Denser.– Jestem jedyną osobą, która może ocalić Lyannę.Oni ją zabiją.Jej krew spadnie na twoje ręce, a wtedy ja będę cię ścigał.–Jeśli tak się stanie, nie będę się bronił – odparł Darrick.Odwrócił się i odszedł.Znów zaczął odczuwać wątpliwości, a potęgowali je nie tylko Krucy, lecz również wyraźna nieudolność Dordovańczyków.Kiedy porozmawia z lordem, będzie miał wiele do omówienia z kierującym Dordovańczykami magiem Gorstanem.* * *Bezimienny odwrócił się od kraty, słysząc pogardę w głosie Densera.–Plan działa dobrze, prawda? Muszę przyznać, Bezimienny, że twój plan jest zaiste wyjątkowy.Uratować Erienne, zamykając nas w więzieniu.Gratuluję.Jesteś odpowiedzialny za śmierć mojej córki.– Denser przemierzył szeroką na dziesięć stóp celę i zatrzymał się pół kroku przed wielkim wojownikiem.–Denser, pozwól mi przez chwilę pomyśleć, dobrze? – Bezimienny spojrzał spokojnie na maga, nie chcąc powtarzać tych samych argumentów, co dwa dni temu.–O czym? O sprytnym sposobie, aby zmusić ich do przykucia nas do ściany? – Denser zabrzęczał jednym z łańcuchów, które wisiały w każdej celi.Bezimienny przeniósł wzrok z Densera na Ilkara.Od czasu ich pojmania elf był bardzo cichy, a on wiedział, czym dręczy się Julatsańczyk.Zawsze wierzył, że Bezimienny dokonuje właściwego wyboru, lecz teraz nawet on musiał się bardzo starać, by dostrzec, co dobrego mogłoby im przynieść zamknięcie w więzieniu w Arlen.Niestety, tego nie wiedział nawet Bezimienny.Z początku zakładał, że pozostaną pod strażą w namiocie.Potem, kiedy jechali do Arlen, był pewien, że zostaną uwięzieni na zamku, a kiedy już się tam dostaną, bez wątpienia zdołają przekonać lorda, by ich uwolnił.W końcu był ich starym druhem.Nie to było w planie, co się stało.Nie mieli broni, zbroi ani sposobu magicznego przebrania i oszukania strażnika na zewnątrz.I żadnej drogi ucieczki.A najgorsze, że nie umiał odpowiedzieć Denserowi.Krucy zostali złapani.–Wiem, że to teraz źle wygląda… – zaczął, żeby coś powiedzieć.–Źle?! – Denser złapał Bezimiennego za klapy kaftana.– W tym miejscu roi się od Dordovańczyków, a moja żona wpłynęła prosto między nich i nawet o tym nie wie.Złapią ją, zanim zdoła mrugnąć, a wtedy możemy zacząć odliczać dni życia mojej córki.Bezimienny, na upadek bogów, byliśmy jej jedyną nadzieją.A coś ty zrobił? Wprowadziłeś nas do tego cholernego więzienia! Źle! Kurwa mać, to bardziej niż łagodne określenie naszej sytuacji.Bezimienny odepchnął go.–Przykro mi.Nie wziąłem pod uwagę, że mogą nas tutaj zamknąć.–Co zatem zrobimy? – zapytał Denser.Na jego twarzy znów pojawiło się błaganie, gniew zniknął tak samo szybko, jak się pojawił.Bezimienny pokręcił głową [ Pobierz całość w formacie PDF ]