[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Choć nigdy nie uczyniłaby nic, co zachwiałoby jej prawością, na pewno nie zwątpiłaby we mnie bez niepodważalnego dowodu.Ufałem ocenom Maire bardziej niż własnym.Kenehyr, pulchny, wesoły mężczyzna, niegdyś pełnił funkcję Pocieszyciela.Jego melydda była tak silna, że spojrzeniem umiał powalać drzewa.ale tylko wtedy, gdy nic go nie rozpraszało.Zawsze potrzebował Poszukiwacza, potężnego wojownika, który zapewniłby mu bezpieczeństwo, gdyż Kenehyr nie potrafił zajmować się więcej niż jedną rzeczą na raz i miał tak łagodny charakter, że nie zauważyłby niebezpieczeństwa, nawet gdyby nastąpiło mu na palce.Kenehyr również znał mnie przez większość życia w Ezzarii.Jak Ysanne i Catrin, on także przekonywał ziomków, że moje życie stanowi spełnienie przepowiedni, a wobec tego jeśli pozwolą mi na powrót, wcale nie pochwalą zepsucia.Był również jednym z najbardziej liberalnych Ezzarian i z pewnością nie zwątpiłby w moje słowa, nawet gdyby ujrzał w moich oczach ogień demonów.Talar i Caddoc to zupełnie inna sprawa.Ostatniego dnia ezzariańskiej niepodległości, trzeciego dnia wojny z Derzhimi, Strażnicy, Poszukiwacze i Pocieszyciele, ci z nas, którzy umieli walczyć, prowadzili potyczki.Wiedzieliśmy, że nasz opór jest daremny.Musieliśmy utrzymać się jak najdłużej, by królowa i najsilniejsi z valyddarów zdążyli opuścić Ezzarię, zabierając ze sobą wszystkie cenne księgi i manuskrypty oraz broń wykorzystywaną do walki z demonami.Dopiero wtedy mieliśmy podjąć próbę uratowania pozostałych.Udało nam się ocalić królową, księgi i część mentorów, ale poza tym zawiedliśmy.Tylko niewielu zdołało podążyć za królową i odbudować swoje życie w górach na północ od Capharny.Inni, tak jak ja, trafili w niewolę.Widziałem tak wielu umarłych, że trudno mi było uwierzyć, iż ktokolwiek przeżył.Ale setki Ezzarian wycofały się do lasów, gdy wokół nich zaciskał się krąg okupacji Derzhich.Nie pozostało im nic.Setki lat ukrycia i izolacji oznaczały, że nie mieliśmy sojuszników, którzy mogliby zapewnić nam schronienie.Derzhi okupowali ziemie najbliżej północnej granicy i wysyłali drużyny myśliwych i drwali głęboko między drzewa.Ezzarianie wiedzieli, że nie wolno im się ujawnić i dlatego musieli utrzymywać się przy życiu tylko dzięki temu, co udało im się upolować lub zebrać.Nie mieli ksiąg, magicznej broni i pozostało im niewielu mentorów, którzy mogliby szkolić innych.Żyli, nie mając nadziei na powrót do zadań, które uważali za swój święty obowiązek, gdyż brakowało im Strażników, nie mieli też pojęcia, czy królowej i innym udało się dotrzeć w bezpieczne miejsce.Zaczęli walczyć między sobą i lekceważyć zwyczaje, które w obliczu takiego niebezpieczeństwa straciły znaczenie.Ale Talar, Aife o przeciętnym talencie, wzięła sprawy w swoje ręce.Nie pozwoliła, by trudy życia i rozpacz traktowano jako usprawiedliwienie dla braku dyscypliny.Łajała pozostałych, przypominając im, że taka słabość pomaga demonom.Opowiadała historie o Verdonne i jej długiej walce, by ochronić mieszkańców ziemi przed zazdrością nieśmiertelnego małżonka, i mówiła, że skoro śmiertelna kobieta wytrzymała ataki boga, Ezzarianie także zdołają przetrwać.Choć umierała z głodu, piła wyłącznie deszczówkę i spożywała tylko jedzenie, które zostało wyhodowane, złapane lub oczyszczone na sposób naszych przodków.Prowadziła rytuały oczyszczenia i odnalazła kilka młodych kobiet, których umiejętności wystarczyły, by spróbowały rzucić zaklęcia Tkaczki dla ochrony obozów.Kazała tenyddarom nauczyć wszystkich, nawet valyddarów, sztuki polowania i zbierania, i ganiła tych, którzy próbowali wykorzystywać melyddę, by ułatwić sobie życie, miast oszczędzać moc na wojnę z demonami.Jej zdecydowanie zawstydziło innych, skłoniło ich do podążania za jej przykładem i znów pojednało skłóconych uciekinierów.Wrócili z wygnania pełni dumy, że dochowali wiary prawom i zwyczajom, które uważali za dar bogów.Ci z nas, którzy przeżyli inną grozę i inne rodzaje wygnania, radowali się ich siłą i podziwiali ich determinację.Lecz kiedy Talar i jej poplecznicy odkryli, że zostałem przyjęty z powrotem w szeregi społeczności, choć przecież na pewno byłem skażony, wpadli we wściekłość.A gdy w dodatku powiedziałem, że zacząłem myśleć inaczej o nieczystości i zepsuciu.że być może wiąże się ono mniej z wodą, którą się pije, a bardziej z duszą.nie zyskałem ich sympatii.Wiedziałem, że zostanę wezwany przed oblicze Rady, by odpowiedzieć na zarzut zdrady, ale nie spędzało mi to snu z powiek, gdyż miałem za sobą Kenehyra i Catrin, a być może także i Mairę.Rada Mento rów mogła przyjąć wyrok jedynie większością czterech głosów na pięć.Zamiast zamartwiać się polityką, musiałem porozmawiać z Catrin o tym, co widziałem, o demonie, jakiego jeszcze nie znaliśmy.* *Zanim wzeszedł księżyc, odzyskałem panowanie nad sobą i skierowałem się do domu mojej mentorki, by opowiedzieć jej o tym niezwykłym spotkaniu.Catrin mieszkała w chacie, którą jej dziadek wybudował w młodości, kiedy był najpotężniejszym Strażnikiem w całej Ezzarii.Wzniósł ją na szczycie wzgórza, w niewielkim zagajniku, gdyż Tkaczka rzucała zaklęcia ochronne wśród drzew i żadnemu z Ezzarian nawet by przez myśl nie przeszło, by osiedlić się z dala od nich.Ale z ganku Catrin rozciągał się widok na falujące sklepienie lasu, smużki dymu z rozrzuconych domów i światła, które migotały wśród liści niczym świecące ryby w głębi oceanu.- Czy zastałem Catrin? - spytałem zaspanego ucznia, który otworzył mi drzwi.Sterta ksiąg, zwojów i poplamionych arkuszy papieru na biurku za jego plecami świadczyła, że chłopak uczył się długo w noc.- Została wezwana - wyjaśnił, ziewając szeroko.- Nie jestem pewien dokąd.Powiedziała, że nie wróci późno.Jesteś tu mile widziany, jak zawsze, mistrzu.- Dziękuję, Howelu, ale raczej nie, chyba że.Czy jest Hoffyd? - Mąż Catrin, spokojny Uczony, był moim bliskim przyjacielem.- Nie ma go w domu prawie od trzech tygodni.- Czyżby jego siostra się pochorowała? - Wątłego zdrowia, kapryśna siostra Hoffyda Ennit mieszkała w pobliskiej wiosce i tylko ona potrafiła wyciągnąć mojego przyjaciela z domowych pieleszy.- Nie, panie.Pani Catrin nie chciała wyjawić, dokąd się udał, nawet pannie Ennit, a panna Ennit zamęcza nas teraz wszystkich na śmierć swoimi pytaniami.Niezwykłe.Ze wszystkich Ezzarian Hoffyd najmniej nadawał się na uczestnika spisku.- Może ukrywa się przed Ennit, jak sądzisz?- Pewnie tak.- Chłopiec wyszczerzył się w uśmiechu.Widok ksiąg Howela sprawił, że zmieniłem zdanie i postanowiłem zaczekać na Catrin, wykorzystując okazję, by przejrzeć kilka dzienników, w których Galadon opisał swoje spotkania z demonami.Na Howelu najwyraźniej zrobiło wrażenie, że zabrałem się za lekturę bez wy raźnych rozkazów Catrin, i sam pilnie wrócił do pracy [ Pobierz całość w formacie PDF ]