[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- W bibliotece - mówię.- Przepraszam, dzwoniłeś? Tam nie wolno włączać komórek.Luke uśmiecha się, podchodzi i odbiera ode mnie ten stos książek.- Szkockie tradycje - czyta ich tytuły.- Twoje szkockie wesele.Tartan i toasty.Lizzie, co się dzieje? Wybierasz się na Szmaragdową Wyspę?- Szmaragdowa jest Irlandia - prostuję, zdejmując szalik.- A ja robię szkocką suknię ślubną dla klientki.I nigdy nie uwierzysz, kim jest ta klientka.- Pewnie masz rację - potakuje.- Jadłaś już? Odgrzewam w piecyku resztę tego indyka.- Jestem za bardzo nakręcona, żeby jeść.Ale zgadnij.Zgadnij, kim jest ta klientka.Luke wzrusza ramionami.- Nie mam pojęcia.Shari? Będzie miała jakieś lesbijskie wesele? Piorunuję go wzrokiem.- Nie.I mówiłam ci, żebyś nie.- Przypinał jej etykietek, tak wiem - dopowiada Luke.- No dobra.Poddaję się.Kim jest twoja klientka?Padam na kanapę - gardło naprawdę trochę mnie boli.Cudownie jest wreszcie usiąść.Mówię z triumfem:- To Jill Higgins.Luke poszedł do kuchni, żeby nalać nam trochę wina.- Czy powinienem wiedzieć, kto to jest? - pyta stamtąd.Jestem zaszokowana.- Luke! Czy ty w ogóle czytujesz gazety? Albo oglądasz wiadomości?Ale już i tak znam odpowiedź.Jedyna gazeta, jaką czyta, to „New York Times”, a w telewizji ogląda wyłącznie filmy dokumentalne.No ale próbuję dalej.- Wiesz - mówię, kiedy przychodzi, niosąc w obu dłoniach po kieliszku cabernet sauvignon.- To dziewczyna, która pracuje przy fokach w zoo w Central Parku? I uszkodziła sobie kręgosłup, podnosząc jedną z fok, która wymknęła się za ogrodzenie? Bo wiesz, kiedy poziom wody podnosi się za wysoko wskutek opadów deszczu czy śniegu, one potrafią wyskoczyć ze swojego basenu.Tę ostatnią rewelację jestem w stanie dorzucić, bo Jill poinformowała mnie o tym w przymierzalni, kiedy brałam miarę.Poprosiłam ją wtedy, żeby mi opowiedziała, jak poznała Johna.- A kiedy była na ostrym dyżurze, spotkała Johna MacDowella, no wiesz, z tych MacDowellów z Manhattanu.Pobierają się i to będzie chyba największy nowojorski ślub stulecia, a Jill poprosiła mnie, żebym przerobiła jej suknię ślubną.- Jestem wciąż tak podekscytowana, że aż podskakuję na kanapie.- Mnie! Ze wszystkich ludzi w Nowym Jorku! Będę szyła ślubną suknię Jill Higgins!- Wow! - woła Luke i uśmiecha się tym swoim pięknym uśmiechem, ukazując równe zęby.- Lizzie, to wspaniale!Widzę wyraźnie, że on nie ma pojęcia, czym się tak ekscytuję.Choćby bladego.- Nic nie rozumiesz.To sprawa kolosalnej wagi.Widzisz, prasa okropnie ją traktuje, przezwali ją Kranik - Tranik i tak dalej, a wszystko dlatego, że ona nie jest jakąś chuderlawą modelką i pracuje przy fokach, i zdarza jej się czasem publicznie rozpłakać, bo oni nie przestają się nad nią znęcać, a jej przyszła teściowa zmusza ją do podpisania jakiegoś kontraktu ślubnego i do włożenia na ślub tej obrzydliwej sukni, nawet sobie nie wyobrażasz, jaka jest paskudna, i ja tę suknię przerobię, i wszystko ułoży się idealnie, a monsieur Henri wreszcie zacznie mieć więcej klientek, a wtedy będzie mógł zacząć mi płacić pensję, a wtedy będę mogła rzucić pracę u taty Chaza i robić to, co kocham, na pełen etat! Czy to nie cudownie?Luke nadal się uśmiecha - tyle że nie tak szeroko jak przedtem.- To cudownie - mówi.- Ale.- Ja wcale nie twierdzę, że to będzie takie łatwe - przerywam, myśląc, że właśnie to chce powiedzieć.- Mamy tylko miesiąc, właściwie już mniej niż miesiąc, żeby skończyć sukienkę, a to będzie mnóstwo pracy.Zwłaszcza jeśli będę musiała zrobić to, co wydaje mi się konieczne, żeby ta sukienka dobrze leżała.Więc pewnie przez jakiś czas nie za często będziesz mnie widywał.Może to zresztą nawet lepiej, skoro i tak czekają cię egzaminy, prawda? Ja rzeczywiście będę musiała pracować do późna, jeśli mamy zdążyć.Ale jeśli nam się uda, Luke, tylko pomyśl! Może monsieur Henri pozwoli mi wtedy prowadzić zakład!? To znaczy on chciał przejść na emeryturę i wyjechać do Francji.A jeśli da mi poprowadzić zakład, nie będzie musiał odsprzedawać firmy ze stratą.A wtedy ja mogłabym zacząć odkładać pieniądze i może, o Boże, niech tak się stanie, dostać jakąś pożyczkę dla małych firm, i wreszcie któregoś dnia wykupić od niego ten zakład, z budynkiem i tak dalej.Luke ma minę dziwnie tym wszystkim zaskoczoną.Rozumiem, że to sporo informacji naraz.Ale nie mogę przestać myśleć, że mógłby wykrzesać z siebie nieco więcej entuzjazmu.- Ależ cieszę się - twierdzi, kiedy o tym wspominam głośno (nieco chropawym głosem, ale hej, gardło naprawdę mnie pobolewa).- Tylko że.Nie wiedziałem, że ten pomysł z sukniami ślubnymi traktujesz poważnie.Wytrzeszczam na niego oczy.- Luke - mówię.- Czy ciebie nie było tam we Francji, latem, kiedy wszyscy przyjaciele twoich rodziców podchodzili do mnie i mówili, że powinnam otworzyć własny zakład z sukniami ślubnymi?- Owszem - powiada Luke.- Ale ja myślałem.No wiesz.Że to jest coś, czym zajmowałabyś się na boku.Może potem, kiedy już zrobisz dyplom z zarządzania.- Dyplom z zarządzania? - skrzeczę.- Wracać do szkoły? Kpisz sobie ze mnie? Przecież ja dopiero co skończyłam studia.Nie, zaraz, ja ich nawet jeszcze nie ukończyłam! Po co w ogóle miałabym chcieć wracać?- Lizzie, żeby otworzyć własną firmę, potrzeba czegoś więcej niż tylko talentu do przerabiania starych ubrań - tłumaczy Luke suchym tonem.- Wiem.- Kręcę głową.- Ale właśnie tym się zajmuję u monsieur Henriego.Uczę się od podszewki, jak wygląda prowadzenie własnej firmy.I Luke, moim zdaniem naprawdę jestem już gotowa.To znaczy, żeby przejść na jakiś kolejny poziom.Czy raczej będę gotowa, kiedy okaże się, jak poszło z tą suknią Jill Higgins.Luke ma powątpiewającą minę.- Nie wiem, jakim cudem jedna ślubna suknia miałaby o tym decydować.Gapię się na niego.- Żartujesz sobie? Czy ty w ogóle słyszałeś o Davidzie i Elizabeth Emanuel?- Hm - waha się Luke.- Nie.- Oni zaprojektowali suknię ślubną księżnej Diany - mówię z odrobiną współczucia dla niego.Bo naprawdę.On wie mnóstwo o podstawach biologii, którą studiuje w tym semestrze.Ale o popkulturze nie tak wiele.No ale nie ma sprawy, bo w końcu chyba lepiej, żeby lekarz wiedział więcej o tym pierwszym?- I ze względu na tę jedną suknię zyskali niesamowitą renomę - ciągnę.- Oczywiście, nie mam zamiaru porównywać Jill Higgins z księżną Dianą, jeśli chodzi o sławę.Ale wiesz, lokalnie jest naprawdę bardzo znana.A kiedy się rozejdzie, że to my szyliśmy jej suknię, no cóż, to będzie z wielką korzyścią dla zakładu.A ponieważ ona bierze ślub w sylwestra, czasu jest trochę mało i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]