[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prawdopodobnie zostanie uznany za niezdolnego do stanięcia przed sądem.- A Fallon jak myśli? Co naprawdę się stało?- Wstępne badania preparatu, który wziąłem z lodówki Shipleya, wykazywały, że rzeczywiście jest skuteczny, ale działa krótko.Fallon podejrzewa, że po gwałtownym odstawieniu wywołuje niszczące skutki.Myśli, że Shipley zaczął wpadać w chorobę umysłową, gdy tylko środek przestał działać.Może to wada preparatu, a może badacze spisku stworzyli go w taki sposób celowo, żeby ograniczyć straty, w razie gdyby który z ich członków wylądował w więzieniu.Wzdrygnęła się.- To potworne.- Ale skuteczne.Mając kontrolę nad preparatem, kontrolują swoich ludzi.- Jake zdjąłnaleśniki z patelni i przełożył na talerze.- Dzięki temu nie muszą się martwić, że któryś z członków spisku wyjawi za dużo informacji władzom albo J&J.- Dobrze wiedzą, jak zacierać ślady.- Na to wygląda.J&J będzie miał sporo roboty.Clare zastanawiała się nad tym chwilę.- Pewnie będą potrzebować fachowej konsultacji tropiciela i wykrywacza kłamstw.Jake się uśmiechnął.- Chyba już wspomniałem, że podoba mi się twój tok myślenia.ROZDZIAŁ 52Poczuła, że wstał tuż przed świtem.Wykorzystał swój talent tropiciela, żeby jej nie obudzić.Uśmiechnęła się do siebie.Mógł skradać się bezszelestnie, a ona i tak zawsze wyczuje, kiedy jest przy niej, a kiedy nie.Dała mu kilka minut, żeby włożył dżinsy i wyszedł z pokoju.Skierował się do kuchni.Pewnie chce zaparzyć poranną herbatę.Całkiem niezły pomysł.Poczekała, aż Jake nastawi wodę, po czym odsunęła kołdrę i wstała.Szlafrok wisiał na haczyku w łazience.Narzuciła go, zawiązała pasek i przeczesała szczotką włosy.Kiedy weszła do kuchni, na blacie stał dzbanek świeżej herbaty.Nalała jej sobie do kubka, rozkoszując się delikatnym zapachem.Komputer Jake'a był włączony i mrugał złowrogo na kuchennym stole.Zastanawiała się, czego mógł szukać o tej porze.Przez rozsunięte szklane drzwi do pokoju wpadało rześkie poranne powietrze.Pomyślała, że nie ma nic piękniejszego niż poranek na pustkowiu.A może ciągle przeżywała dreszcz uniesień zeszłej nocy.Wyjrzała na zewnątrz.Jake stał w głębi podwórka z kubkiem w ręku i obserwowałtrzy kojoty.Ruszyła do niego, żeby cieszyć się z nim tą wyjątkową porą dnia.Kiedy przechodziła obok stołu, na monitorze komputera dostrzegła znajome logo.Przeszył ją zimny dreszcz.Stanęła jak wryta.„Witamy ponownie w Arcanematch.com, panie Jake'u Salter Jones.Gratulacje, mamy dla pana parę! Proszę kliknąć na poniższy link, żeby zobaczyć kobietę, która jest dla pana najlepsza".Zachwiała się pod wpływem czegoś, co można by określić jako ciężkie zamroczenie.Przede wszystkim musiała uporać się z szokiem, jaki wywołało prawdziwe nazwisko Jake'a.Wprawdzie na świecie jest wielu Jonesów, ale jeśli chodzi o członków Towarzystwa Arcane, to nazwisko zawsze oznacza jedno.Biorąc pod uwagę niebywałe zdolności nadprzyrodzone Jake'a, nie może to być zbieg okoliczności.Prawdopodobnie jest bezpośrednim potomkiem Sylvestra Jonesa, założyciela towarzystwa.Nic dziwnego, że ukrywał prawdziwe nazwisko, wykonując tajną pracę w Stone Canyon.Ale dlaczego pozwolił, żeby dowiedziała się prawdy w taki sposób?Pewnie nie wiedział, jak jej powiedzieć, że właśnie został wyswatany przez www.arcanematch.com.Po namiętnych uniesieniach zeszłej nocy nie był w stanie przekazać jej tej wiadomości.Straci Jake'a dla jakiejś nieznajomej kobiety, którą swaci wydobyli ze swoich cholernych plików komputerowych.To niesprawiedliwe.Byli dla siebie stworzeni.On na pewno to widział.Wprawdzie nie potrafiła wykrywać kłamstw elektronicznych, jednak była pewna, że komputery arcanematch kłamią.Dopadł ją atak lęku, ogarniając wszystkie zmysły.Walcz albo uciekaj.W pierwszym odruchu chciała uciekać.Uciekaj stąd.Ratuj się.Nie możesz tkwić w tym związku, skoro wiesz, że znaleźli dla niego kogoś innego.Jeśli zostaniesz, złamiesz sobie serce na zawsze.Pakuj się.Natychmiast.Gdzie są kluczyki do samochodu? Uciekaj.Ukryj się.Po chwili do głosu doszły odruchy, które wypracowała przez lata, zagłuszając burzę paniki.Walcz.Musisz spróbować.Nie uciekaj.W każdym razie jeszcze nie teraz.Warto o to walczyć.Odwróciła spojrzenie od okrutnych słów na monitorze.Jake nadal stał na skraju swojego terytorium, tyłem do niej.- Ci kretyńscy swaci z arcanematch.com się mylą - oznajmiła.Zdała sobie sprawę, jak głośno to powiedziała, dopiero gdy kojoty odwróciły się w jej stronę z nastawionymi uszami.Jake też się odwrócił, ale nieco swobodniej.Wpatrywały się w nią cztery pary uważnych, mądrych oczu.Pewnie próbowały ocenić, czy można ją uznać za ofiarę.- Nie - powiedziała do kojotów.- Na wypadek, gdybyście się nie zorientowały, nie jestem śniadaniem.Jake się uśmiechnął.- Ale smakujesz wspaniale.Ta uwaga rozwścieczyła ją.Podeszła do niego i zatrzymała się w odległości dwóch kroków.- Nie waż się tak do mnie odzywać! - Odruchowo chciała położyć ręce na biodrach, ale zdała sobie sprawę, że to niemożliwe, bo trzyma w rękach kubek.- Nie po tym, co zobaczyłam na ekranie twojego komputera.Rozbawienie zniknęło z jego twarzy.- A co zobaczyłaś?- Ludzie z arcanematch.com piszą, że mają dla ciebie odpowiednią partię.- Tak?- Kłamią.Paranormalnej energii nie można dostrzec gołym okiem, ale mogłaby przysiąc, że nagle zaczął nią emanować.Czuła potężne fale wibrujące w powietrzu.- Jesteś tego pewna?- O tak.- Zrobiła krok w jego stronę.- Jestem pewna, że się mylą.- Dlaczego?- Bo ty należysz do mnie, dlatego.- Wyciągnęła wolną rękę.- Jesteśmy dla siebie stworzeni.Kocham cię.Po co ci arcanematch
[ Pobierz całość w formacie PDF ]