[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W kilku przypadkach Jerry znał odpowiedzi, chciał jednak porównać je z tym, co usłyszy od Fostera.Po kilku godzinach Mitchell postanowił zakończyć pierwszą wycieczkę po swoim dziale.Moran i dwaj inni młodsi torpedyści prowadzili przegląd wyrzutni drugiej i czwartej.Foster niewątpliwie miał ochotę sprawdzić ich dokonania, co Jerry mógł tylko ochoczo zaaprobować.Wiedza Fostera zrobiła na nim spore wrażenie – był bardzo zadowolony z oprowadzania po dziale, mimo iż bosman zrobił to ze skrywaną niechęcią.* Dziękuję, bosmanie.Wydaje mi się, że muszę się jeszcze wiele nauczyć o systemach znajdujących się w tym pomieszczeniu.Mam nadzieję, że pana nie urażę, jeśli od czasu do czasu zadam jakieś pytanie.* Ależ skąd, sir – odparł Foster z odrobiną sarkazmu w głosie.– Jeśli pan pozwoli, chciałbym zerknąć na przebieg przeglądu.Moran wziął ze sobą dwu najmłodszych naszych torpedystów i chciałbym zobaczyć, jak sobie radzą.* Oczywiście, bosmanie, proszę robić swoje.– Jerry postarał się, żeby w jego odpowiedzi zabrzmiała uprzejma obojętność.Choć podczas ostatnich kilku godzin Foster nie zachowywał się przyjaźnie, Mitchell wiedział, że jeśli chce, by jego dział dobrze pracował, musi dogadać się z tym człowiekiem.A jeśli chciał osiągnąć swój cel: złote delfiny oficera podwodniaka – musiał postawić na swoim.Foster szykował się do odejścia, kiedy zza wyrzutni torped wyłonił się Richards.* Tu pan jest, panie Mitchell.Widzę, że zajęliście się z Fosterem przekazywaniem obowiązków.* Tak jest – odparł Jerry.– Starszy bosman właśnie skończył oprowadzać mnie po przedziale torpedowym.Muszę się jeszcze wiele nauczyć.* No cóż, to dobry początek – stwierdził Richards, podając Jerry'emu kilka złożonych dokumentów.– Proszę mi, tak szybko jak to możliwe, dostarczyć nowy grafik służb w pańskim dziale.Ten jest nieaktualny.* Nie rozumiem.Jestem pewien, że sporządzony przezbosmana Fostera plan został dobrze przygotowany.– Tak naprawdę Jerry nie był tego pewien, ale obrona podwładnego była jak najbardziej na miejscu.–Panie Mitchell, nie powiedziałem, że jest zły, tylko nieaktualny.Zastępca dowódcy i szef łodzi przekonali ka pitana, że wymiana wacht nie jest konieczna i miałaby zły wpływ na wykonywanie obowiązków, gdy wyjdziemy w mo rze.Przechodzimy na trzyzmianowy system wacht.Foster gwizdnął krótko i stwierdził: * W razie czego łagodzenie kapitana zostawmy panu B.i starszemu bosmanowi Reynoldsowi.* Nieważne, jak do tego doszło.Chcę mieć nowy wykaz służb waszego działu najpóźniej o 17.00 – uciął Richards.* Taaaest! – odparł Jerry i zwrócił się do Fostera: -Bosmanie, opracuję pierwszą wersję grafiku służb na trzy wachty.Pan zajmie się listą napraw i dopilnuje przeglądu.Zanim oddam grafik panu Richardsowi, skonsultuję się z panem.* Jak pan sobie życzy, sir – odparł chłodno Foster.* Owszem, bosmanie, życzę sobie tego.Powinienem zacząć wreszcie coś robić i mogę rozpocząć właśnie od tego.Zechce pan łaskawie przekazać nowiny załodze działu.Jestem pewien, że powitają je z entuzjazmem.Foster kiwnął głową i odszedł tam, gdzie Moran i jego podwładni przeprowadzali przegląd techniczny i testowali instalację.* Panie Mitchell, lepiej, żeby pański grafik był poprawny – ostrzegł Richards.* Oczywiście, sir.Bardzo dokładnie to pan wyjaśnił.A teraz proszę o pozwolenie odejścia.– Po tych słowach Jerry ruszył do kabiny, żeby zająć się swoim pierwszym zadaniem bojowym.Po drodze wpadł na Lenny'ego Berga, który wychodził razem z Washburnem.–Jerry, już drugi raz prawie zwalasz mnie z nóg! – sark nął Berg, udając, że Jerry wywarł na nim wstrząsające wra żenie.– Jesteś zagrożeniem dla nawigacji!Jerry też był zaskoczony zderzeniem i usłyszawszy docinek Berga, skojarzył go ze swoim kryptonimem z lotnictwa.W tej chwili jego twarz musiała stać się zwierciadłemduszy, bo Berg natychmiast wymazał ze swojej uśmiech i powiedział pojednawczo: * Hej, Jerry, wyluzuj.To był tylko żart.Razem z Cho-pem idziemy do mesy coś wrąbać.Pójdziesz z nami? Znam przytulną knajpkę, gdzie podają wspaniałego pieczonego kurczaka.* Mmm… nie, Lenny, dziękuję.Naprawdę nie jestem głodny, a muszę jeszcze przerobić grafik służb dla Richard-sa, więc chyba zrezygnuję.* Popełniasz poważny błąd, chłopie! Nie chcesz chyba obrazić Chopa? W następnym posiłku znajdziesz puree z grochu.Jest baaardzo niesmaczne! * Odpuść sobie, Lenny – odezwał się Washburn.– Jeżeli człowieka ogarnia żądza czynu i z tego powodu rezygnuje z posiłku, to w żaden sposób nie poczuję się urażony.Ale jak jeszcze raz usłyszę o puree z grochu, które podałem z rybą i frytkami, to poznasz znaczenie określenia „samospełnia-jąca się przepowiednia"! * Dobra, dobra! Niektórzy ludzie nie potrafią stawić czoła prawdziwej krytyce! To na razie, Jerry!Wszedłszy do kajuty, Jerry wziął teczki z przebiegiem służby podwładnych, które zostawił na koi.Zaczął je przeglądać od nowa, wiedząc już, czego ma szukać.Musiał się zorientować, kto z nich ma odpowiednie kwalifikacje, i porównać dane z pierwotnym grafikiem stworzonym przez Fostera.Zajęło mu to znacznie więcej czasu, niż się spodziewał.O 16.00 udało mu się stworzyć coś, co uznał za całkiem udany grafik.Mając w zapasie godzinę, przekazał akta Gloverowi i ruszył na poszukiwanie Fostera.Kiedy trafił do przedziału torpedowego, przekonał się, że Foster gdzieś zniknął.Rozejrzawszy się po pomieszczeniu, zobaczył marynarza pucującego jedną z wyrzutni.Gdy podszedł bliżej, marynarz stanął na baczność i Mitchell poznał specjalistę drugiej klasy, którego widział wcześniej.* Przepraszam, Greer, wiesz może, gdzie znajdę bosmana Fostera? * Nie, sir, ostatni raz widziałem go pół godziny temu.Wyszedł, kiedy uporał się ze spisem części zamiennych.Wypełnił jeszcze „dwutysięcznika" na elektronikę.– „Dwutysięcznikiem" był standardowy formularz Dowództwa Ma67 rynarki, który trzeba było wypełnić, by zamówić zapasowe części.Fakt, że Foster już się z tym uporał, świadczył o jego kompetencji.* Dziękuję, Greer.Może jest w mesie podoficerskiej.* Taaest! Jak zobaczę bosmana Fostera, przekażę mu, że pan go szuka.Jerry ruszył ku mesie dla podoficerów, Zagrodzie Capów, która znajdowała się na środkowym poziomie dziobowej części okrętu.Otrzaskał się już z okrętowym ceremoniałem na tyle, żeby wiedzieć, iż młodszy oficer nie może ot, tak sobie wejść do Zagrody Capów.Powinien zapukać i poczekać na pozwolenie wejścia.Tylko Stary mógł tam wejść bez pukania, choć też tego nie robił, okazując szacunek swoim podoficerom.Drzwi się otworzyły i z dość wąskiego otworu wysunęła się górna część ciała rosłego mężczyzny.Miał na piersi plakietkę z nazwiskiem Reynolds, a na kołnierzu insygnia składające się z kotwicy i dwu gwiazdek, mówiące o tym, że Jerry ma honor ze starszym bosmanem sztabowym, czyli szefem łodzi.Jest to najstarszy stopniem podoficer i bezpośredni reprezentant załogi wobec dowódcy i jego zastępcy.–Tak, poruczniku? Co mogę dla pana zrobić? – zapytał Reynolds głosem głębokim i robiącym takie samo wrażenie jak jego wzrost i tusza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]