[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chodził tam i z powrotem za biurkiem, a Timoshenko i Aaronson siedzieli w milczeniu nabrzmiałym poczuciem winy i wodzili za nim oczami.- Czy to jakiś sabotaż? - dopytywał się Eberly.- Czy ktoś celowo wyłączył zasilanie, żebym wyszedł na kogoś żałosnego i niekompetentnego?- Zasilanie nie należy do moich kompetencji - odparł szorstko Timoshenko.- Konserwacja zewnętrzna nie obejmuje generatorów mocy.Aaronson skrzywił się i przeczesał dłonią blond włosy.- Naszym głównym źródłem zasilania są ogniwa fotowoltaiczne, których praca zależy od luster słonecznych.Te lustra ostatnio zachowywały się.- Drobne fluktuacje - warknął Timoshenko.- Nic, co mogłoby spowodować poważną przerwę w dostawie energii.Problem jest wewnętrzny, nie zewnętrzny.- Nie wiemy, na czym polega problem - rzekł Aaronson, a jego okrągła, jowialna twarz poczerwieniała.- Nie wie pan? - warknął Eberly.- Minęło już ponad sześć godzin od zdarzenia, a pan nadal nie wie, co spowodowało awarię?- Trwała mniej niż minutę.I natychmiast włączyło się zasilanie awaryjne - odparł Aaronson.- Próbujemy wyśledzić usterkę - dodał, nieomal ponuro.- To może lepiej ją wyśledźcie, i to szybko! - krzyknął Eberly.- I zlikwidujcie! Nie mogę dopuścić, żeby coś takiego działo się podczas mojej kampanii wyborczej! Ludzie nie mogą myśleć, że kawałki habitatu zaraz pospadają im na głowy!Timoshenko milczał, ale nie przestawał myśleć.Może tak jest rzeczywiście.Może ta cała konstrukcja się rozlatuje.I pozabija nas wszystkich.Holly wiedziała, że powinna pracować nad swoim przemówieniem.W pewnym sensie zwolnienie z pracy było błogosławieństwem: nie musiała się zajmować niczym poza pracą przy kampanii.Jej pensja została automatycznie obniżona do minimalnego poziomu, więc oficjalnie była teraz bezrobotna, ale Pancho przelała jej znaczną sumę kredytów ze swojego konta w Selene.Holly nie miała więc trosk finansowych.Wiedziała, co chce powiedzieć, ale potrzebne były jej fakty, które poparłyby jej intuicję.Dlatego właśnie poprosiła profesora Wilmota o spotkanie.Ku jej zachwytowi profesor wyraził zgodę na spotkanie w bistrze.Był tam już, gdy Holly się pojawiła, siedział przy stoliku ustawionym na trawie, z filiżanką kawy; obserwował ludzi przechadzających się po ścieżkach między kwitnącymi krzewami.Wstał, gdy ją zobaczył, wysoki, solidnie zbudowany mężczyzna, o stalowosiwych włosach, w staroświeckiej tweedowej marynarce, z oklapniętą muszką, w czarnych spodniach, którym przydałoby się prasowanie.Przywitał Holly uroczym ukłonem.- Jak to miło, że zgodził się pan ze mną spotkać, profesorze - rzekła Holly, siadając na odsuniętym przez niego krześle.- Nie mam nic poza czasem - odparł, siadając obok niej.Robot - kelner przytoczył się do ich stolika i Holly wybrała filiżankę herbaty z ekranu dotykowego na jego płaskiej głowie.- Czy mogę zaproponować jakieś ciastko do herbaty? - spytał robot syntetyzowanym głosem, z lekkim brytyjskim akcentem.Na płaskim ekranie pojawiła się kolekcja smakołyków.Holly spojrzała na profesora, a ten potrząsnął głową, po czym zwróciła się do robota:- Nie, dziękuję.Maszyna odtoczyła się, rzucając zdawkowe:- Doskonale, panienko.- Jak sądzę - zaczął Wilmot z niemal ojcowskim uśmiechem - chcesz rozmawiać o kontroli populacji.- Tak - odparła z zapałem Holly.- Muszę wiedzieć, czy jest możliwe, byśmy dopuścili do rozwoju populacji w kontrolowany sposób, czy będziemy mieli eksplozję urodzin, kiedy uchylimy zasadę ZRP?Zanim odpowiedział, Wilmot podkręcił palcami staroświeckie wąsy.- Kontrola populacji - mruknął.- Delikatny problem i, rozumiesz, wiąże się z przekonaniami religijnymi ludzi.- Większość ludzi w habitacie nie jest specjalnie religijna - zauważyła Holly.- Pozbyliśmy się fanatyków.- Być może, ale kiedy pojawia się problem planowania rodziny, większość ludzi zwykle ma jakieś poglądy z dzieciństwa.- Chyba tak - rzekła Holly, a robot przytoczył się do ich stolika z zastawą do herbaty.Postawiła tacę na stole i nalała sobie herbaty, a Wilmot mówił dalej:- Różne kultury różnie podchodziły do tego zagadnienia.Chińczycy, ze swoją hierarchiczną strukturą, narzucili ograniczenie populacji prawnie.Poskutkowało, w pewien sposób.W Indiach podejście było zupełnie inne.To znaczy zanim wojna biologiczna wyludniła kontynent.- Nasza zasada ZRP tak naprawdę nie jest obowiązkowa.Wilmot skinął głową.- Tak.Prawo, za którym nie stoi jego egzekucja.Jak dotąd działało.- Jak dotąd.- I martwisz się, że niedługo przestanie?- Profesorze, to nie może dalej działać.Większość populacji to młodzi ludzie, kobiety są w wielu rozrodczym.Wilmot wygiął usta; mógł to być zarówno uśmiech, jak i grymas.- Wiek rozrodczy bardzo się przesunął.Dawniej kończył się definitywnie koło czterdziestki.Teraz jest kilkadziesiąt lat dłuższy.- I przesunie się jeszcze bardziej.- Jak sądzę, wszyscy chcą mieć dzieci.A przynajmniej większość.- Pewnie tak.Pociągnął łyk herbaty.- Kultury zachodnie - Europa, Ameryka Północna, Australia - udawały, że rozwiązały problem planowania rodziny dzięki koncepcji wolności jednostki.- Chce pan powiedzieć, że tak nie było?- Niezupełnie.Za złudzeniem wolności jednostki zawsze stał kręgosłup religijny.Zachodnie rządy nie musiały wprowadzać kontroli populacji, bo robiły to za nich kościoły.Zwłaszcza, kiedy władzę przejęli fundamentaliści, a prawo cywilne przemieszało się z dogmatami religijnymi.- Przecież Nowa Moralność i inne grupy fundamentalistyczne są przeciwko planowaniu rodziny - przypomniała Holly.- Oficjalnie tak.Zdają sobie sprawę z tego, że nadmierny przyrost populacji prowadzi do biedy, a biedaków łatwiej kontrolować niż bogatych.A jednak.- Wilmot lekko przechylił głowę.- Istnieją sposoby, żeby zmusić kościoły, by patrzyły w inną stronę.Szczególnie, gdy jest się bogatym ofiarodawcą.- Więc bogaci zostają bogatymi, a biedni mają dzieci.- I nadal są biedni.Holly poczuła, jak jej brwi wędrują w górę [ Pobierz całość w formacie PDF ]