[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale czemu nie okazać wspaniałomyślności pokonanemu rywalowi? Masterson może sprzedawać reaktory termojądrowe na półkuli zachodniej, a Yamagata na wschodniej.Nieświadomie drapiąc się po głowie, Lew podjął:– A kiedy znów zacznie się zbyt na klipry, będziecie mogli podjąć produkcję mimo obowiązującego traktatu nanotech.Tak?Yamagata energicznie pokręcił głową.– Nie.Wykluczone.Ta sprawa jest jasna.Siły stowarzyszone przeciwko nanotechnologii nie pozwolą na sprowadzanie kliprów na Ziemię.Nie w dającej się przewidzieć przyszłości.Lew ściągnął brwi, zaintrygowany.– Z pewnością zdaje pani sobie sprawę – powiedział Yamagata do Joanny – że nawet ja nic mogę otwarcie lekceważyć Faure’a i nanoluddystów.Helion są w stanie zaakceptować, ale diamentowe klipry stanowią zbyt oczywisty symbol nanotechnologii, by mogli je tolerować.Joanna uważnie przyglądała się jego twarzy.Choć Yamagata przybrał maskę obojętności, nie zdradzającą żadnych emocji, była pewna, że coś się w nim dzieje.Nie wyjawia nam swoich prawdziwych motywów.– Zachowacie laboratoria nanotechnologiczne? – zapytała.Tym razem Yamagata nie spojrzał jej w oczy.– Tak, chyba tak.Choć będziemy musieli pracować dyskretnie, żeby nie podsycić lęków nanoluddystów.– Łącznie z laboratoriami medycznymi.– Naturalnie.– Ale co wam po badaniach, skoro ich osiągnięć nie będzie można wykorzystać na Ziemi?Wzruszył ramionami.– Uważam, że badania należy przeprowadzać niezależnie od okoliczności.– Nawet jeśli wyniki nie znajdą zastosowania w praktyce? Czyżby Yamagata lekko opuścił brodę?– Albo jeśli będą wykorzystywane wyłącznie na Księżycu – dodała Joanna.Zamarł, jak zwierzątko pochwycone w snop świateł nadjeżdżającego samochodu.Joanna dostrzegła błysk w jego oczach.Błysk strachu?Wreszcie Yamagata odparł:– Tak, nawet jeśli rezultaty badań będą wykorzystywane wyłącznie na Księżycu.Tknięta nagłym przeczuciem, Joanna zapytała:– Panie Yamagata, czy zamierza pan kiedyś zamieszkać w Bazie Księżycowej?Yamagata, który dotąd siedział sztywno jakby kij połknął, teraz wyraźnie się przygarbił.Spojrzał uważnie na Lwa, potem przeniósł spojrzenie na Joannę.– Może – powiedział niemal szeptem.– Może na emeryturze.– A więc będzie pan mógł korzystać z dobrodziejstw nanoterapii, nie przejmując się reakcjami nanoluddystów – powiedziała.To nie było pytanie.Yamagata nie skomentował.– Na czym polega problem? – zapytała cicho.– Rak?Nie odpowiedział.Znów siedział sztywno na piętach, patrząc pustym wzrokiem w ścianę za plecami Joanny i Lwa.– A więc rak – powiedziała Joanna.Yamagata wreszcie zwrócił na nią brunatne oczy.Westchnął i rzekł bezdźwięcznie:– Jeśli powie pani komuś na Ziemi albo na Księżycu, że mam raka, każę panią zabić.Joanna zmierzyła go wzrokiem nad stolikiem z laki.– Rozumie pani? Nie będę tolerować insynuacji ani plotek na temat mego stanu zdrowia.Joanna zastanawiała się gorączkowo.Ma raka i potrzebuje nanoterapii.Potrzebuje pomocy Zimmermana, lecz nie może go ściągnąć na Ziemię ze strachu, że nanoluddyści zwęszą pismo nosem i spróbują wykończyć ich obu.Dlatego otacza się taką ochroną! Już poddawał się nanoterapii.Jeśli fanatycy się o tym zwiedzą.– Po co te pogróżki? – zapytał Lew.– Jeśli chce pan poddać się nanoterapii w Bazie Księżycowej, a nanotechnologię wykorzystywać do pozyskiwania helionu do reaktorów termojądrowych, czemu po prostu nie wejść z nami w układ? Po co ta cała akcja ONZ i próba odebrania nam Bazy?– Odpowiedź jest oczywista – powiedział Yamagata, patrząc nie na niego, tylko na Joannę.– Muszę mieć pełną kontrolę.Współpraca jest piękna – dopóki ja będę koordynować nasze wspólne wysiłki.Dlatego muszę mieć Masterson Corporation, łącznie z Bazą Księżycową.– Ale jeśli Baza zyska niepodległość.– Właśnie dlatego pomagam Faure’owi zorganizować operację militarną.– Głos Yamagaty był twardy jak żelazo.– Zanim Trybunał Haski zbierze się w listopadzie, Baza Księżycowa będzie należeć do Yamagata Industries.– Albo przestanie istnieć – powiedział Lew.– Próbujemy tego uniknąć.Nikomu nie zależy na zniszczeniu Bazy.– Z wyjątkiem fanatyków.– Tak – zgodził się Yamagata.– Są niebezpieczni dla nas wszystkich.– W takim razie proszę nawiązać współpracę i zatrzymać żołnierzy! – powiedziała Joanna.Yamagata pokręcił głową.– Nie.Przejmę Bazę.Muszę.Nie spocznę, póki Baza nie znajdzie się w moich rękach.– A więc cała ta rozmowa o współpracy jest mydleniem oczu.– Nic! Z przyjemnością przystanę na współpracę.I będziecie ze mną współpracować – gdy zajmę Bazę.Joanna powstrzymał się od ciętej odpowiedzi.Odetchnęła głęboko, żeby się uspokoić.Yamagata właściwie zinterpretował jej milczenie.– Wiem, że nie jest pani zadowolona.Ale mam nadzieję, że pani rozumie, dlaczego muszę tak postępować.– Rozumiem – odparła Joanna – choć nie popieram.Yamagata lekko pochylił głowę.– Skoro pani rozumie, proszę powiedzieć synowi, że opór jest daremny.Jeśli Baza Księżycowa znowu przeciwstawi się oddziałom ONZ, wynik będzie bardzo zły dla nas wszystkich.– Jak mam to rozumieć?Ze smutnym westchnieniem Yamagata odparł:– Jeśli pani syn będzie walczyć, do akcji wkroczą siły, nad którymi nawet ja nic mam żadnej władzy.– Siły? – powtórzył Lew.– Jakie siły?– Myślicie, że kontroluję Faure’a.Ja też tak kiedyś myślałem.Ale on ma poparcie fanatyków.Szaleńców, którzy zlecają realizację celów zabójcom i terrorystom.Faure stał się potworem – rzekł Yamagata z goryczą.– Frankensteinem, którego pomogłem stworzyć.– Mówi pan o nanoluddystach – powiedziała Joanna.– O nanoluddystach.O fanatykach, którzy boją się nanotechnologii do tego stopnia, że bez wahania zniszczą Bazę Księżycową, jeśli spróbuje stawić opór oddziałom ONZ.– Jak mogliby tego dokonać? – zapytała Joanna wyzywająco.– Jeśli pani syn przeciwstawi się żołnierzom, Baza Księżycowa zostanie starta w proch – odparł Yamagata.– Wszyscy mieszkańcy poniosą śmierć.I żadne z nas nie może temu zapobiec.Za późno.Machina już została wprawiona w ruch.Dlatego usilnie proszę, żebyście przekazali nam władzę nad waszą Bazą.Proszę zgodzić się na współpracę, bo inaczej Baza Księżycowa przestanie istnieć.Dzień czterdziesty trzeciDoug usłyszał sygnał w słuchawkach.– Doug, tu Jinny.– Głos brzmiał cicho, słabo.– Ostatnie obrazy z satelity Kadara pokazują, że ciągnik Gordette’a stoi przez tymem szóstym.– Stoi?– Nie ruszył się w czasie przelotu – odparła Anson.– Tak było pięć minut temu, ale wygląda na to, że Gordette albo siedzi w schronie, albo idzie na piechotę.Zwiększając głośność na klawiaturze na nadgarstku, Doug na głos wyraził domysły:– Może nawalił mu ciągnik? Pył.Usterka elektryczna.– Może.– Doug z trudem zrozumiał słowo [ Pobierz całość w formacie PDF ]