[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Inaczej Koko wpadnie w furię.Myśli, że to do niego się zwracam, a koty są zazdrosne o swoje imiona.Koko nie lubi, żeby dotykać jego ogona, otwierać mu siłą pyszczek ani żeby nazywać jego imieniem jakikolwiek inny byt, zwierzę, roślinę, minerał.Dlatego mamy w domu tylko piwo imbirowe, a nie ten drugi popularny napój.- W porządku - powiedziała Alacoque.- Nazywaj mnie Al.Tak nazywał mnie zawsze mój mąż.Jak się masz, Qwill? Tak dobrze wyglądasz, to nieprzyzwoite.Za pierwszym razem, kiedy byłam w mieście, brakowało mi ciebie.- Byłem na Nizinach, zabawiałem się w klubie prasowym, wdychałem spaliny i starałem się prowadzić niezdrowy tryb życia, żeby przyjaciele mnie poznali.- Muszę przyznać, że jest coś w wiejskim życiu, co do ciebie pasuje.- Ty też się zmieniłaś.Wyglądasz doroślej i mądrzej, nie bierz mi za złe tych wątpliwych komplementów.Dawniej była przywiązana do noszenia ubrań robionych własnoręcznie z resztek tkanin.Teraz była szczupłą, dobrze ubraną, pewną siebie kobietą biznesu, typową kobietą z miasta.Miała na sobie wygodne spodnie, odpowiednie do wspinaczki po rusztowaniach.- Tylko dobra praca i nieudane małżeństwo mogą uczynić kobietę ładniejszą i mądrzejszą - przyznała z żalem.- Nie wiedziałem nic o twoim małżeństwie, jesteś rozwiedziona?- Nie, ale pracuję w Cincinnati, a on w San Francisco, gdzie jest jego dom.Nie paliła się, żeby kontynuować ten temat, więc Qwilleran nie zadawał więcej pytań.Sięgając do małego barku, wbudowanego między półki z książkami, Qwilleran zapytał:- Przypuszczam, że nadal pijesz jogurt i sok ze śliwek.- O Boże, nie! Napiję się szkockiej, jeśli masz.Czy to jest Koko? On też wygląda starzej i mądrzej.- Ta mniejsza to Yum Yum, nie miałaś okazji jej poznać.- Jest prześliczna.Jak twoje miłosne sprawy, Qwill?- Szczerze mówiąc, nie wiem.Byłem w raczej udanym związku z kobietą w moim wieku - bibliotekarką - ale zaczęła być zazdrosna o młodą kobietę, dekoratorkę wnętrz, która aranżuje moje mieszkanie.- Trzymaj z bibliotekarką, Qwill.Wiesz, co myślę o dekoratorkach wnętrz.Pamiętasz, kiedy byłam asystentką w studiu pani Middy z tymi wszystkimi perkalowymi abażurami i babcinymi fotelami na biegunach?Alacoaue rozejrzała się po salonie z uznaniem.- Cieszę się, że urządziłeś mieszkanie nowocześnie.- Czuję się tu komfortowo, szczególnie z moimi starymi książkami i starymi drukami tu i tam.- Podoba ci się życie tutaj?- Ze zdziwieniem odkryłem, że tak.Zawsze mieszkałem w dużych miastach i miałem wielkomiejski sposób widzenia świata, ale ludzie tutaj żyją i myślą inaczej, a ja się chyba zaczynam dostosowywać.W mieście tej wielkości żyje się na ludzką miarę i w wolniejszym tempie.Taka sytuacja jest dla mnie komfortowa.- Po raz drugi w ciągu ostatniej minuty wspomniałeś o komforcie, czy to jest symptom starzenia się?- Starzenia się i stawania się mądrzejszym.W Pickax dużo chodzę pieszo, schudłem, łatwiej oddycham.Mamy tu świeże powietrze, bezpieczne ulice, niewielki ruch, przyjaznych ludzi.W lecie pływanie łodzią, a zimą narty.- Czy w Pickax nie potrzebują czasem architekta? Młoda, utalentowana, przyjazna zgłasza swoją kandydaturę.- Ja mogę wkrótce potrzebować architekta.Na mojej posesji jest stara przechowalnia owoców, którą chciałbym przerobić na dom mieszkalny.- Zawsze chciałam opracować plan przebudowy stodoły albo przechowalni.- Będziemy dzisiaj jedli kolację w starym młynie przerobionym na restaurację.Myślę, że ci się spodoba - i jedzenie, i architektura.Ale najpierw chcę ci trochę pokazać Moose County.Wyjedziemy, jak tylko będziesz gotowa.- No to chodźmy - powiedziała, dopijając drinka.Kiedy mijali farmy, lasy, jeziora i stare kopalnie, Alacoaue rozpływała się nad groteskowymi kształtami zniszczonych wyciągów, surowych ruin opuszczonych miasteczek, malowniczych wiejskich farm zbudowanych z kamienia i nad drewnianą zabudową osad nad brzegami jeziora.- A teraz zbliżamy się do Hummock - powiedział Qwilleran - gdzie swoje rezydencje budują bogate rodziny.Droga unosiła się i opadała między arystokratycznymi wzgórzami, które poprzecinane były kilometrami niskich kamiennych płotów.Potem skręcili w żwirową drogę oznaczoną tabliczką „własność prywatna”.- To posiadłość Fitchów - setki hektarów.Jest w rodzinie od pokoleń.Nigdy tu przedtem nie byłem, ale mówiono mi, że są tu dwa ciekawe domy.Jeden to dwudziestodwupokojowa rezydencja wybudowana w latach dwudziestych, a drugi jest we współczesnym stylu, jego zdjęcie ma się ukazać w dużym magazynie.Droga oplatała wzgórza, wznosiła się na szczyty i znów opadała w dół.Jechali na przemian przez lasy i łąki.- Cudowna okolica! - powiedziała Alacoque.- To zasługa lodowców czy buldożerów?Droga wspięła się na wzgórze i nagle ich oczom ukazał się dom zbudowany na dnie doliny.Miał wiele kominów, a przed wejściem stały dwa policyjne radiowozy.- We wtorek było tu morderstwo - wyjaśnił Qwilleran.- Czy chodzi o tego młodego bankiera i jego żonę? - zapytała Alacoque.- Słyszałam, jak rozmawiali o tym robotnicy na budowie.Z bocznej drogi wyjechał samochód szeryfa i zablokował im przejazd.Policjant w brązowym mundurze wysiadł z samochodu.- Ta droga jest zamknięta, proszę pana.Czy mogę zobaczyć pańskie prawo jazdy? - rzucił okiem na portfel, który podał mu Qwilleran, i rozluźnił się.Zapewne rozpoznał nazwisko i zdjęcie najbogatszego człowieka w okręgu.- Szukał pan kogoś? Nikogo tu nie ma, i w drugim domu także.- Jest ze mną architekt z Cincinnati - odparł Qwilleran.- Chciałaby tylko zobaczyć z zewnątrz dom Davida Fitcha, jest słynny na cały kraj.- Rozumiem - powiedział wolno policjant, zastanawiając się nad tym, co ma zrobić.Kiwał głową, aż chwosty u jego kapelusza z szerokim rondem zaczęły podskakiwać.- Możecie tam pojechać, jeśli chcecie.Poprowadzę was.Na drodze są zdradliwe rozwidlenia i grząskie kałuże.Dwa samochody ruszyły wolno krętą drogą.- Grząskie kałuże! - powiedział Qwilleran.- Nie padało od tygodnia! - Na drodze nie było też żadnych rozwidleń.Jechali w górę i w dół, aż zobaczyli niesamowity dom.- Fantastyczny! - zawołała Alacoąue.- Architekt musiał się inspirować budynkami starych kopalni, które mijaliśmy!Nowoczesny dom zbudowano z surowego cedru.Pięć brył o różnej wielkości, ustawionych jedna na drugiej, tworzyło nieregularną pięciopiętrową piramidę.Najmniejsza bryła, wieńcząca budynek, była zarazem tarasem, z którego roztaczał się widok na dolinę [ Pobierz całość w formacie PDF ]