[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jarl chce je wydostać.Chcewiedzieć, czemu Rothowi zależy na nich.Wygląda na to, że więzy słabną.Pomóż mi.Logan odkrył, że może poruszyć rękami, jeśli bardzo się postara, a stopy mógłjuż niemal swobodnie przesuwać.Złapał Łasicę za nogę - starając się nie patrzeć najego krocze - i zaczął go ciągnąć razem z Nochalem.- Więc powiedziałeś to wszystko, tylko po to, żebym wiedział? - zapytał Logan.Nochal skrzywił się, patrząc na długie pręty wstawione w czarną dziurę wpodłodze.Dziura była na tyle głęboka, że przy słabym świetle pochodni Logan niemógł dostrzec jej dna.Nochal złapał klucz, otworzył małą bramkę przy bliższymkońcu prętów.Z Dna dobiegały odgłosy pociągania nosem i pomruki.- I żeby sprawdzić, czy on coś wie na ten temat, zanim go zabiję - wytłumaczyłNochal.- Pomóż mi go wrzucić.Nie martw się, tu jest wystarczająco głęboko, a brzegisą strome.Logan niechętnie się przesunął, żeby pomóc.Nadal nie był w stanie poruszaćsię na tyle, żeby kucnąć i złapać się prętów, więc Nochal musiał otworzyć bramkę, aLogan wepchnął Łasicę do dziury.Rozległy się demoniczne wrzaski radości i na dole natychmiast rozpętała sięwalka.Trzęsąc się, Logan odsunął się od jamy.- Jaki mamy teraz plan?- Plan? - Nochal spojrzał w ciemność w dole i pokręcił głową.- Wynosimy sięstąd.Jeśli dzisiejszego wieczoru wygra Roth, nie będzie mógł się doczekać, żeby cięodnaleźć.Jarl ma kilku ludzi, którzy przyznają, że widzieli ciało.Ktoś inny powie, żewidział mnie martwego, i w końcu przyzna się, że okradł mnie po śmierci.Pokażetwoją „sakiewkę" Rothowi.- Niezbyt to przekonujące.Zamkniesz wreszcie tę przeklęta kratę?- Na górze umierają setki ludzi.Nie sposób dowiedzieć się, co się stało zpojedynczymi osobami.Roth to wie.W każdym razie to najlepsze, co możemy zrobić iprzy okazji utrzymać cię przy życiu.Jarl sam będzie musiał zdecydować, czy sprawa z„sakiewką" to przesada.Nochal zagapił się na Dno, z którego dobiegało nieomylnie mlaskanie.Odwróciłsię do Logana z krzywym uśmieszkiem.- Aż się człowiek zastanawia, co?Logan pokręcił głową, czując mdłości.Odwrócił się akurat, żeby zobaczyćcieniutkie lasso, które wyleciało z Dna.Opadła gładko na ramiona Nochala.W mgnieniu oka Logan zorientował się, że linę spleciono ze ścięgien i pomyślałniezbyt bystrze: Co za zwierzę tam na dole jest na tyle duże, żeby zrobić linę z jegościęgien?Oczy Nochala wypełniły się przerażeniem, a potem lasso napięło się iszarpnięciem ścięło go z nóg.Poleciał prosto na otwartą kratę i tylko rozłożone ręce inogi powstrzymały go przed upadkiem.Wtedy pętla ześlizgnęła się z jego ramion naszyję.Na Dnie rozległ się dziki śmiech.Logan zatoczył się przed siebie; poruszał sięszybciej niż pół godziny temu, ale nadal za wolno.Lina wokół szyi Nochala zaciskała się coraz mocniej.Musiało ją ciągnąć z pięciuludzi.Ręce mu słabły, a kiedy zamrugał, patrząc na Logana, miał groteskowowybałuszone oczy.A potem ręce mu się ugięły i spadł na Dno.Logan próbował go złapać.Ale potknął się przez ostatnie resztki więzów i sampoturlał się do jamy.Złapał się prętów i spojrzał w dół.Ledwo co dostrzegał zbite w kupę ludzkiekształty, unoszące się i opadające kończyny.Wrzeszczeli i szarpali siebie nawzajem iNochala, który młócił rękami i nogami, krzycząc.Jeden z mężczyzn dostrzegł Logana i ryknął.Logan szarpnął się w bok z całej siły.Poczuł, że słabnące magiczne więzynapinają się i pękają.Padł plecami na kamień, a potem usiadł i zamknął kratę.Kiedy szarpnięcie liną przewróciło Nochala, wypadł mu z rąk klucz, ale Loganbył zbyt roztrzęsiony, żeby zamknąć kratę.Niepewnie wstał i odszedł korytarzem.Włożył rzeczy Łasicy, które napięły się na wyższym i bardziej umięśnionymciele.Miał szczęście, że ubranie było workowate, bo inaczej nie miałby szansy się wnie wcisnąć.Wciągnął ciasne buty i wstał.Próbował znaleźć w sobie siłę, żeby wrócić i zamknąć kratę.Nawet jeśli nigdywięcej nie zobaczy więzienia, wiedział, że przez resztę życia będą go prześladowałykoszmary z tego dnia.Ostatnie, czego chciał, to zawrócić długim korytarzem do Dna.Ale nie mógł pozwolić tym zwierzętom, żeby miały choćby najmniejszą szansęna ucieczkę.Ruszył długim korytarzem ostrożnie i powoli, chociaż wiedział, że powinien sięspieszyć.Kilka kroków od kraty zatrzymał się.Nic się nie działo, ale nadal słyszałodgłosy rozdzierania mięsa.Zebrało mu się na wymioty.Z góry dobiegły głosy zbliżających się ludzi.Długi kamienny korytarz niósłsłowa.- Ej, ty! - zawołał ktoś z khalidorskim akcentem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]