[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ich twarze nie zdradzały, co myślą, ale ani Ametysty, ani Cleo to nie interesowało.Były pochłonięte własnymi pogmatwanymi światami.Strachem, że ten sekret mógł zerwać łączącą ich więź.– Mam jeszcze jedno pytanie, Cleo – odezwał się Vik.– Czy wiesz, gdzie teraz przebywa twój syn?Kobieta kiwnęła przecząco głową.Do wczoraj nie miała pojęcia, że żyje.A tym bardziej gdzie się znajduje.– Nie wiem, co teraz uczynię z twoimi winami z przeszłości, Cleo.Będę musiał się zastanowić razem z zakonem.Niestety, Karl będzie zmuszony ponieść konsekwencje złamania jego zasad.To bardzo poważne przewinienie.Możecie odejść.XXXIArtur przeciskał się korytarzami do skrzydła dla chorych.Spotkanie rady i ich ustalenia dla całego jego planu były bardzo niepokojące.Dodatkowo podobno Areon chorował, a to oznaczało kolejne problemy.Teraz będą go badać.Na domiar złego podobno gdzieś w pałacu przebywa zielarka Cleo.Co gorsza, okazało się, że jest matką Ametysty, jednej z najpotężniejszych magiń w ostatnim stuleciu.Niedobrze.Musi koniecznie porozmawiać z Areonem.Teoretycznie nie powinna wyczuć, że są tam dwa istnienia, ale zielarki to równie nieprzewidywalne istoty co magowie.To może zaszkodzić całej operacji, która i tak już stała pod znakiem zapytania.Korytarze w skrzydle szpitalnym były znacznie szersze niż w pozostałych częściach pałacu.Ich szerokość zaprojektowano w ten sposób na wypadek, gdyby było wielu rannych i trzeba by ich transportować na łóżkach jednocześnie w różnych kierunkach.Artur wiedział, że wykorzystywanie dyfuzji organizmu czy teleportacji lub magii na organizmie, który jest ranny, nie powinno się zdarzyć.Takie zachowania mogą grozić nawet unicestwieniem i połączeniem na wieki z nitkami magicznej mgły.Mijał kolejne drzwi i korytarze.Podejrzewał, że wiele wejść i sal też pominął, gdyż były widoczne tylko dla tych posiadających odpowiednie dary.Na szczęście nie musiał się ukrywać.Wszyscy wiedzieli, że Kalin to jego przyjaciel.Byłoby to wręcz bardzo podejrzane, gdyby nie pojawił się przy jego łóżku.W końcu dotarł do odpowiedniego pokoju przeznaczonego dla właścicieli darów.Podobno był zabezpieczony odpowiednimi zaklęciami dla rasy, która miała być w nim leczona.Mimo tego Artur swobodnie dostrzegł wejście, co mogło oznaczać, że zaklęcia nie działają.Uchylił delikatnie zasłonę, która pełniła funkcję drzwi.Po prawej stronie przy oknie dostrzegł swojego przyjaciela.Jego ciało wyglądało prawie na zwęglone.Miał zapadnięte oczy i ciężko oddychał.Z ust ciekła mu ślina.Wyglądał na umierającego.„Mam nadzieję, że Areon wiedział, co robi” – pomyślał.– Hej, wyglądasz fatalnie.Ja dzisiaj przy tobie wyglądam co najmniej jak Cupid – odezwał się rezolutnie Artur.Areon powoli otworzył oczy.Popatrzył na niego mętnym spojrzeniem i wycharczał:– Spadaj.– Też się cieszę, że cię widzę, Kalinie – odpowiedział Artur z nutką satysfakcji w głosie.Był zadowolony nie tylko dlatego, że miał przynajmniej chwilową przewagę nad nim i że Areon wyglądał jak ostatnia ofiara losu, ale również dlatego, że w głębi duszy cieszył się, że Kalin być może przeżyje kolejny dzień.– Możesz rozmawiać? – zapytał już mniej radosnym tonem.– Mogę, choć mam wrażenie, jakby moje ciało zamieniło się w kamień.Jest ktoś w pobliżu?Areon mówił bardzo cicho.Jego głos był chrapliwy i ledwo słyszalny.Artur, żeby go usłyszeć, musiał się nachylić do jego twarzy.– Czy jest tu ktoś poza tobą, Arturze?– Nie wydaje mi się.Jesteśmy sami.– Na wszelki wypadek rozejrzał się dokoła, by mieć pewność, że nikogo nie ma w pobliżu.– Mów.– Pozbyłem się większości magii.Musiałem tak zrobić, żeby nie wejść na żółtą ścieżkę.Mogłaby mnie zdemaskować.Pojawiłem się w zamku, ale sądzę, że sala obrad by mnie wyczuła.Dlatego pozbyłem się magii, żeby Vik nie nabrał podejrzeń co do mojej nieobecności.– Byłby to nawet dobry pomysł.Niestety, pojawiła się pewna nieprzewidziana przez ciebie przeszkoda.Powiedziałbym nawet – dość poważne zagrożenie.Jedna z największych sław zielarstwa jest na zamku.Ma na imię Cleo.To matka Ametysty.Na pewno poproszą ją o zbadanie ciebie.Jest znana z tego, że ma dar leczenia egzotycznych chorób.Jak nikt inny potrafi je diagnozować oraz uleczać.Musisz być bardzo ostrożny.Pomijam, że Kalin, który żyje w tobie, tworzy kolejne ryzyko zdemaskowania, a przynajmniej wzbudzenia podejrzeń.– Artur miał szczerą nadzieję, że Kalin rzeczywiście nadal żyje.Wiedział, że w obecnej sytuacji trzeba było ratować jego ciało.Jeśli ono umrze, jego przyjaciel nie będzie miał szans.Na zewnątrz, w oddali, pojawił się odgłos kroków.Słychać było przynajmniej dwie osoby, jeśli nie więcej.Odgłosy zbliżały się korytarzem w kierunku pokoju.Obaj z Areonem umilkli.Rozmowy prowadzone przez zbliżających się było słychać coraz wyraźniej.Dwóch mężczyzn i dwie kobiety byli prawie pod drzwiami.– Słyszę Vika i Ametystę.Pozostałych nie rozpoznaję – szepnął Artur do Areona.Do pomieszczenia wszedł Vik.Zaraz za nim brat Skylar, zielarka Cleo i Ametysta [ Pobierz całość w formacie PDF ]