[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W imie wyzszego dobra, Charlie.–Przestancie – powiedzial Charlie.–Nie, nie, nie, nie, nie – odparl Ray.–Dobry uczynek – dodala Lily.–Wiesz, Lily – powiedzial Charlie, zakrywajac oczy – moglabys spelniac dobre uczynki w inny sposob.Mikolaj z Armii Zbawienia czy cos.–Nie chce sie z nimi bzykac.Wiekszosc z tych gosci to alkoholicy i smierdza.Ray jest przynajmniej czysty.–Nie zerznac Mikolaja, tylko nim byc.Dzwonic dzwonkiem przy czerwonym czajniku.Jezu.–Jestem czysty – powiedzial Ray.–Zamknij sie – odparl Charlie.– Moglaby byc twoja corka.–Mial mysli samobojcze – wtracila Lily.– Byc moze ratuje mu zycie.–Ratuje – potwierdzil Ray.–Zamknij sie, Ray – przerwal mu Charlie.– To zalosny, desperacki seks z litosci i tyle.–Wie o tym – stwierdzila Lily.–Nie przeszkadza mi to – powiedzial Ray.–Robie to tez dla sprawy – dodala dziewczyna.– Ray cos przed toba ukrywal.–Naprawde? – spytal Ray.–Jak to? – powiedzial Charlie.–Znalazl kobiete, ktora kupowala wszystkie naczynia duchowe.Mieszkala z klientkami, ktorych nie znalazl gdzies w Mission.Nie chcial ci o tym powiedziec.–Nie wiem, o czym mowisz – powiedzial Ray.A potem dodal: – Szybciej, prosze.–Podaj mu adres – polecila Lily.–Lily – wtracil Charlie.– To nie jest konieczne.–Nie – odparl Ray.Rozleglo sie donosne klasniecie.Charlie otworzyl oczy.Tamci wciaz to robili, ale prawy policzek Raya nabral jaskrawo czerwonej barwy, a Lily zamierzala sie do kolejnego cios.–Powiedz mu!–Przy Guerrero Street, miedzy Osiemnasta a Dziewietnasta, nie pamietam numeru, ale to duzy, zielony, wiktorianski dom.Nie przegapisz.Osrodek Buddyjski Trzy Klejnoty.PLASK!–Au, powiedzialem mu – jeknal Ray.–Za to, ze nie zapisales adresu, sukinsynu! – odpai dziewczyna.Potem zwrocila sie do Charliego: – Prosze bardzo, Asher.Chce dostac wazne stanowisko, kiedy juz obejmiesz Zaswiaty!Charlie pomyslal, ze gdy juz to nastapi, zacznie od uzupelnienia Bardzo wielkiej ksiegi Smierci o wskazowki, jak postepowac w podobnych sytuacjach.Ale zamiast tego powiedzial:–Zalatwione, Lily.Bedziesz odpowiadac za stroje i tortury.–Pieknie – stwierdzila.– Wybacz, Asher, musze to skonczyc.– I do Raya: – Slyszales? Koniec z flanelowymi koszulami, lachudro.PLASK!Sapanie Raya stalo sie szybsze i donosniejsze.–Jasne – rzekl Charlie.– Wyjde drugimi drzwiami.–Na razie – powiedzial Ray.–Juz nigdy nie spojrze wam w oczy, dobra?–Brzmi niezle, Asher – odparla Lily.– Uwazaj na siebie.Charlie wspial sie z powrotem po schodach, wyszedl przez glowne drzwi swojego mieszkania i zjechal winda do wyjscia na ulice, po drodze caly czas powstrzymujac odruch wymiotny.Na ulicy zlapal taksowke i pojechal do Mission, starajac sie odegnac obraz swoich bzykajacych sie pracownikow.Siostry Morrigan gonily za darowanymi duszami, ktore uciekly przez studzienki, az do opuszczonej ulicy w Mission.Teraz czekaly, obserwujac zielony, wiktorianski budynek spod kratek odplywowych po obu krancach uliczki.Byly juz ostrozniejsze.Wygladalo na to, ze solidne lanie poprzedniego wieczoru nieco zlagodzilo ich drapiezna nature.Nazywaly je darowanymi duszami, bo dziwaczne, male zwierzeta przyniosly je prosto do kanalow – dary pojawily sie w chwili najwiekszej slabosci siostr.Po tym, jak przeklety boston terier scigal je przez cale kilometry rur i zostawil dopiero na wysokiej polce przy rozgalezieniu kanalow, do srodka wmaszerowalo okolo dwudziestu kochanych, koszmarnych stworkow w kosztownych strojach, niosac to, czego Morrigan potrzebowaly, by wyleczyc rany i nabrac sil: ludzkie dusze.Wtedy mogly juz przepedzic tego uprzykrzonego psa.Siostry Morrigan wrocily, choc nie tak silne, jak przed eksplozja, moze nawet niezdolne do lotu.Bez watpienia jednak mogly znowu zapuscic sie na Powierzchnie, zwlaszcza gdy czekalo tyle dusz.Tej nocy na ulicach nie bylo nikogo z wyjatkiem cpunow, dziwek i wloczegow.Po popieprzonym dniu niemal wszyscy stwierdzili, ze lepiej i bezpieczniej bedzie zostac w domu.Dla siostr Morrigan (o ile w ogole je to obchodzilo) byli tam bezpieczni tak, jak tunczyk jest bezpieczny w puszce, ale jeszcze nikt o tym nie wiedzial.Nikt nie wiedzial, przed czym sie ukrywa – oprocz Charliego Ashera, ktory na oczach siostr wysiadl z taksowki.–Nowe Mieso – stwierdzila Macha.–Powinnysmy nadac mu nowe imie – zaproponowala Babd.– Znaczy, wlasciwie to juz nie jest taki nowy.–Ciii – syknela Macha.–Ej, kochanku! – zawolala Babd ze studzienki.– Teskniles za mna?Charlie zaplacil za taksowke i stanal posrodku ulicy, patrzac na wielki, wiktorianski budynek o barwie nefrytu.W wiezyczce na gorze i w jednym z okien na dole palily sie swiatla.Ledwie widzial tabliczke z napisem OSRODEK BUDDYJSKI TRZY KLEJNOTY.Ruszyl w strone budynku i nagle w kratce pod gankiem dostrzegl ruch – blysk oczu.Moze to byl kot? Zadzwonila jego komorka, wiec ja otworzyl.–Charlie, mowi Rivera.Mam dobre wiesci.Znalezlismy Carrie Lang, kobiete z lombardu.Zyje.Lezala zwiazana w smietniku przecznice od swojego sklepu.–To swietnie – odparl Charlie.Wcale jednak nie czul sie swietnie.Stworzenia, ktore poruszaly sie pod gankiem, zaczely teraz wychodzic.Wspinaly sie po schodach, stawaly rzedem i patrzyly na niego.Bylo ich dwadziescia albo trzydziesci, mialy nieco ponad trzydziesci centymetrow wzrostu i nosily ozdobne, historyczne kostiumy [ Pobierz całość w formacie PDF ]