[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- O nie, nie zrobisz mi tego! Nie po tym, co mi powiedziałaś! Nie uda ci się wciąŜ zwalać wszystkiego na tamtą sprawę! Bzdury, bzdury, bzdury! Słyszysz mamo? Taplałaś się w nich przez większość Ŝycia jak mucha w syropie!Fee uśmiechnęła się szeroko, szczerze rozbawiona.- Sądziłam zawsze, Ŝe córki nie są tak waŜne jak synowie, ale myliłam się.Cieszę się tobą, Meggie, jak Ŝadnym z moich synów.Córka to ktoś właściwy, synowie nie, zobaczysz! Synowie są jak bezbronne lalki, które ustawia się, by w swoim czasie spokojnie się przewrócić.Meggie patrzyła na nią.- Nie masz Ŝadnych skrupułów.Powiedz mi, kiedy popełniamy błąd?- W momencie narodzin - odparła Fee.MęŜczyźni wracali do domu tysiącami, zamieniając mundury na cywilne ubrania.Rząd Partii Pracy, wciąŜ jeszcze przy władzy, zwrócił uwagę na wielkie posiadłości na zachodnich nizinach i niektóre farmy połoŜone nieco bliŜej.To niesprawiedliwe, Ŝeby te ogromne połacie ziemi naleŜały do kilku zaledwie rodzin, podczas gdy ludzie, którzy przysłuŜyli się ojczyźnie, nie mają gdzie się podziać.Australia wymagała bardziej intensywnego zagospodarowywania swoich ziem.Sześć milionów ludzi zaludniało obszar wielkości Stanów Zjednoczonych Ameryki, ale tylko garstka z tych sześciu milionów, zaledwie kilkanaście nazwisk, była właścicielami ziemi.Największe z tych posiadłości postanowiono rozparcelować i pewną część przekazać weteranom wojennym.Bugela została okrojona ze 150000 akrów do 70000.Dwóch byłych Ŝołnierzy dostało po 40000 z ziemi Martina Kinga.W Rudna Hunish było 120000akrów, zatem Ross MacQueen utracił 60000 akrów na rzecz dwóch byłych Ŝołnierzy.I tak dalej.Oczywiście rząd zrekompensował hodowcom te straty, choć po cenach niŜszych niŜ na rynku.To bolało.To bardzo bolało.Canberra nie dała się przekonać Ŝadnym argumentom: tak wielkiej posiadłości jak Bugela czy Rudna Hunish musiały zostać podzielone.Było jasne, Ŝe Ŝaden człowiek nie potrzebuje tak wiele, skoro w rejonie Gilly było wiele farm prosperujących na mniej niŜ 50000 akrów.Dla właścicieli najprzykrzejsza byłą jednak pewność,, Ŝe tym razem ci weterani prawdopodobnie się utrzymają.Po pierwszej wojnie światowej takŜe częściowo rozparcelowano większość tych duŜych farm, lecz wtedy akcja nie byłą dobrze przeprowadzona, a początkującym hodowcom brakowało wiedzy i doświadczenia.Stopniowo hodowcy odkupili od zniechęconych weteranów swoje skradzione akry po najniŜszych cenach.Teraz jednak rząd gotów był szkolić nowych hodowców na swój koszt.Niemal wszyscy hodowcy byli zaangaŜowanymi członkami Australijskiej Partii Agrarnej, z załoŜenia niechętnej rządom Partii Pracy, którą utoŜsamiali z robotnikami wielkich miast przemysłowych, związkami zawodowymi i myślą marksistowską.Najbardziej jednak kłuło w oczy to, Ŝe rodzina Clearych, znana z sympatii prorządowych, nie miała stracić ani akra z olbrzymich połaci Droghedy.Jako własność Kościoła katolickiego, farma była wyłączona spod podziału.Głosy oburzenia słychać było w Canberrze ale zignorowano je.Hodowcom bydła z trudem przyszło zaakceptować taki stan rzeczy, bowiem dotąd uwaŜali się za najsilniejsze lobby w kraju.Tymczasem okazało się, Ŝe kto ma wpływy w Canberrze,moŜerobić,cochce.Australiabyłąpaństwemsilniesfederalizowanym, a stanowe rządy właściwie były bezsilne.Tak więc Drogheda trwała jak olbrzym wśród liliputów, zachowując w całości swoje ćwierć miliona akrów.Deszcze padały w miarę, czasem moŜe a duŜo, czasem za mało, ale, dzięki Bogu, nie powtórzyła się juŜ taka susza, jak ta z przełomu lat trzydziestych i czterdziestych.Stopniowo wzrastała liczba owiec, a jakość wełny poprawiła się nawet w stosunku do okresu sprzed suszy, co było sporym osiągnięciem.Hodowla stała się modna.Na Królewskich targach Wielkanocnych w Sydney rywalizowano o najwyŜsze nagrody dla baranów i owiec z właścicielem farmy Haddon Rig koło Warren, Maksem Falkinerem.Ceny wełny zaczęły powoli rosnąć, by wkrótce zawrotnie skoczyć do góry.Europa, Stany Zjednoczone i Japonia czekały na doskonałą wełnę produkowaną w Australii.Inne kraje dostarczały wełny gorszej jakości na grubsze materiały, dywany, filc.Tylko długie, jedwabiste włókna australijskich merynosów nadawały się na wełniane materie, które były tak cienkie, Ŝe przelewały się przez palce jak najdelikatniejsza bawełna.A taką właśnie wełnę najlepszej jakości otrzymywano na nizinnych czarnoziemach północno-zachodniej Nowej Południowej Walii i południowo-zachodniego Queenslandu.MoŜna by sądzić, Ŝe to zasłuŜona nagroda po wielu latach cięŜkiej próby.Dochody z Droghedy przychodziły najśmielsze marzenia, sięgając milionów funtów rocznie.Fee zasiadała za swoim biurkiem promieniejąc z zadowolenia.Bob zatrudnił jeszcze dwóch robotników.Gdyby nie króliki, warunki byłyby niemal sielankowe.śycie niespodziewanie stało się bardzo przyjemne.Siatki w oknach chroniły wnętrza rezydencji przed muchami.Teraz, gdy zostały juŜ załoŜone i wszyscy przyzwyczaili się do ich wyglądu,, zastanawiali się nieraz, jak mogli kiedykolwiek bez nich Ŝyć.Były brzydkie, ale za to w upały moŜna było jadać na powietrzu, na werandzie pod baldachimem z pnących gałęzi wistarii.Osiatkowanie podobało się równieŜ Ŝabom.Były to małe Ŝabki o zielonej skórce w odcieniu błyszczącego złota.Wdrapywały się na siatkę i zastygały w bezruchu, przyglądając się jedzącym z wielką powagą i dystynkcją.Nagle któraś wykonywała gwałtowny skok, chwytała ćmę prawie tak duŜą jak ona sama i znów zastygała z ćmą miotającą się w jej przepełnionym pyszczku.Dane i Justyna zgadywali dla zabawy, ile czasu zajmie Ŝabce połknięcie ćmy.Owad starczał na długo i zanim znikł, często ruszał się jeszcze.- Co za los! - chichotał Dane.- Pomyśl, połowa jeszcze Ŝyje, gdy druga połowa jest juŜ trawiona.Upodobanie do lektury - namiętność mieszkańców Droghedy - sprawiło, Ŝe dzieci juŜ od najmłodszych lat miały bogaty słownik.Były inteligentne, Ŝywe i ciekawe wszystkiego.Korespondencyjne lekcje odrabiały przy zielonym kuchennym stole pani Smith, bawiły się w swoim domku na drzewie.Miały kucyki, które rosły wraz z nimi, kotki, pieski, a nawet jaszczura, który posłusznie chodził na smyczy i przybiegał na wezwanie.Ich ulubionym zwierzęciem byłróŜowiutki prosiaczek, zwany Iggle-Piggle, mądry jak pies.Oddalone od miejskich tłumów, chorowały niewiele, nigdy się nie przeziębiały ani nie przechodziły anginy.Meggie obawiała się wszelkich chorób dziecięcych, które mogły spaść na nie niespodziewanie i zabrać je, toteŜ gdy tylko pojawiła się jakaś nowa szczepionka, aplikowała ją dzieciom.Było więc to Ŝycie idealne, pełne ruchu i umysłowej aktywności.Gdy Dane skończył dziesięć lat, a Justyna jedenaście, zostali wysłani do szkół w Sydney.Dane, zgodnie z tradycją, do Riverview, a Justyna do Kincoppal.Meggie odprowadziła je na lotnisko.Patrzyła na ich blade twarzyczki, wyglądające przez okno, i białe chusteczki, którymi machały.Nigdy jeszcze nie leciały tak daleko od domu.Bardzo chciała pojechać razem z nimi, by ułatwić trudne początki, ale uległa presji rodziny.Wszyscy, począwszy od Fee, a skończywszy na bliźniakach uwaŜali, Ŝe dzieci poradzą sobie same, jeśli im się na to pozwoli.- Nie pieść się tak z nimi - powiedziała Fee surowo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]