[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Grafton nie wiedział, co jest napisane na tabliczce, ale domyślał się.Chodziło o to, że w fazie startu prędkość początkowa Phantoma będzie mniejsza od tej co zwykle, to jest 25 kilometrów na godzinę powyżej prędkości przeciągnięcia.Po udzieleniu tej wskazówki Muldowski wycofał się, zaś pilot potwierdził przyjęcie informacji uniesieniem dwóch kciuków w górę.I tak właściwie nie miał wyboru.Musiał zaczynać z taką prędkością, jaką w danym momencie mogła mu nadać katapulta.Pierwszy mechanik urzędujący w pomieszczeniu nad maszynownią zapewne przygryzał co chwilę wargi.Kotły nie były w stanie dostarczyć równocześnie odpowiedniej ilości pary głównym turbinom, od których zależała prędkość okrętu i sprawność wszystkich czterech katapult.Racjonowanie pary odbijało się niekorzystnie przede wszystkim na zbiornikach ciśnieniowych katapult, które - nie dysponując dostateczną mocą - wystrzeliwały samoloty z mniejszą prędkością.Gdy Phantom na trzeciej katapulcie osiągnął pełną moc silników, personel pokładowy rozbiegł się na wszystkie strony.Część gazów wylotowych przeleciała ponad deflektorem i zakołysała oczekującym z tyłu Intruderem.Uruchomione dopalacze wyrzuciły trzymetrowy jęzor ognia.Muldowski zasalutował pilotowi myśliwca i zatoczywszy dłonią łuk w powietrzu, dotknął nią pokładu.Phantom wystrzelił do przodu.Po oderwaniu się od pokładu nos maszyny zbyt szybko jednak powędrował do góry, aż osiągnął dwudziestopięciostopniowe wychylenie.- Jezu! - wykrzyknął Cole.Pilot Phantoma zbyt energicznie ściągnął drążek, co spowodowało, że samolot zaczął przeciągać.Przy braku wystarczającej prędkości nos momentalnie przekroczył optymalny punkt wyniesienia.Maszyna zaczęła stawać dęba, mimo wysiłków pilota, który pchnął drążek maksymalnie do przodu.Z zadartym nienaturalnie wysoko nosem, przepadający samolot przypominał orła zawieszonego na niebie z rozpostartymi skrzydłami.W chwilę potem Phantom zniknął z pola widzenia, zasłonięty skrajem pokładu.W radiu zatrzeszczały pośpiesznie rzucane komendy: - Pozbądź się bomb! Zrzut awaryjny!- Tam jest! - krzyknął Cole, chwytając Jake’a za rękę.Myśliwiec unosił się tuż nad wodą z nosem podniesionym do góry.Z dopalaczami niemal zanurzonymi w wodzie samolot kładł się na przemian raz na jedno skrzydło, raz na drugie.Naraz gigantyczna fontanna przesłoniła Phantoma.- Wpadł do wody?! - spytał szeptem Jake.- Nie, odrzucił tylko bomby i zewnętrzny zbiornik.Dobre półtora kilometra od okrętu nos samolotu wreszcie pochylił się ku wodzie.Myśliwiec powoli zaczął wznosić się do góry, wyrywając się ze śmiertelnych szponów morza.Muldowski podszedł teraz do Intrudera z tabliczką, na której widniała informacja: „13 kilometrów”.Jake Grafton, podobnie jak pilot myśliwca także uniósł kciuk w górę.Na szczęście A-6 odznaczał się lepszą aerodynamiką przy małych prędkościach, niż naddźwiękowy F-4.Jake przesunął do przodu dźwignię ciągu i zacisnął palce na uchwycie katapulty.Po raz ostatni sprawdził urządzenia kontrolne.„Tygrys” Cole coś mruczał w interkomie.Temperatura gazów wylotowych i liczba obrotów na minutę osiągnęły wartość maksymalną.Jake zasalutował bosmanowi.Wystartowali w kierunku mgły.Przeciążenie wgniotło ich w siedzenia.W dwie i pół sekundy później znajdowali się już nad płaską jak stół powierzchnią morza.Jake delikatnie przesunął do przodu drążek, zamieniając wysokość, zaledwie 18 metrów, na większą prędkość.Po schowaniu podwozia strzałka wskaźnika wysokości zaczęła rejestrować wznoszenie się.- Mówiłem Orvillowi i Wilburowi*, że ten grat nie nadaje się do latania - zauważył Cole i włączył radar oraz komputer.Lecąc ponad morzem, wyczekiwali aż resztki światła utoną w czerniejącym niebie.Z włączonym automatycznym pilotem i silnikami na maksymalnie zredukowanych obrotach Jake sprawdzał przyrządy, gdy tymczasem Cole dostrajał radar.Jake miał nadzieję, że mgła nie objęła także lądu.Zdawał sobie jednak sprawę, że w rzeczywistości tak się właśnie stało.Niebo wydawało się być równie monotonne jak morze, bez najmniejszego choćby powiewu i pozornie bezpieczne.Grafton dobrze jednak wiedział, iż te wilgotne opary bardzo ograniczały widoczność, skutkiem czego zarówno rozbłyskujące eksplozje artylerii przeciwlotniczej, jak i ogniste kule rakiet pozostaną niewidoczne.W taką noc można było zginąć w jednej chwili, bez najmniejszego ostrzeżenia.Po sprawdzeniu pasów i upewnieniu się, że są maksymalnie zaciągnięte, skierował wzrok na przygotowaną przez Cole’a mapę obrazującą przebieg wybranej przez nich trasy.Czarna linia była taka wyraźna, jakby zapraszała do podążania za nią.Mimochodem pomyślał, że powinien był sporządzić testament.To za ciebie, Morg, za ciebie i tych wszystkich chłopaków, których zabito za nic.Tym razem jednak będzie inaczej, Morgan.Przy odrobinie szczęścia, paru żółtków, którzy wydają rozkazy ujrzy, jak piekło przychodzi po nich tej nocy, wdzierając się przez dach tego ich parlamentu.Spraw Morg, by dopisało mi szczęście.Wiesz Callie, teraz chyba naprawdę mam trochę pietra, Bóg mi świadkiem, że mam.- No to do dzieła - odezwał się Cole.Samolot leciał w całkowitych ciemnościach - mgła wessała w siebie całe światło.Nie dostrzegając niczego na zewnątrz, Jake skoncentrował się na przyrządach.Ponad wygładzonym morzem wysokościomierz radarowy był bezużyteczny i tylko dzięki wysokościomierzowi ciśnieniowemu mógł podczas zbliżania się do wybrzeża utrzymywać pułap 150 metrów.Co chwila zerkał na zewnątrz, próbując dostrzec plażę.Wciąż jej wypatrywał, gdy Tygrys zameldował Czarnemu Orłowi suche stopy.Następnie uruchomił zegar rejestrujący czas trwania lotu nad lądem, a zaraz potem przerzucił główny przełącznik uzbrojenia, odkręcając wpierw specjalną nasadkę zabezpieczającą.‘ Bracia Wright - pionierzy lotnictwa silnikowego.W 1903 roku dokonali pierwszego lotu samolotem własnej konstrukcji [przyp.red.).Minutę później pilot dostrzegł pierwsze płomienie wylotowe pe-lotek.Wkrótce dołączyły do nich we mgle pojedyncze rozbłyski, prawdopodobnie 57-milimetrowego działa.Cztery pociski w jednej łódce, więc to była pięćdziesiątkasiódemka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]