[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Allah każdego człowieka postawił przed tym wyborem.Czas wyboru nienawiści się skończył.Nasze rządy spotykają się, żebyśmy mogli podjąć tę decyzję za wszystkie nasze narody.Błagam cię, odłóż miecz.Daruj jej życie.Nikt nie widział twarzy miecznika, bo zasłaniała ją szarfa, ale wystarczająco łatwo było odczytać mowę jego ciała.Zgarbił się i pozwolił, by ciężki bułat zniknął z pola widzenia.Wtedy z głębi holu dobiegł tupot dziesiątek stóp na marmurowej podłodze.Plan się sypał.Ali Ghami wyrwał kamerę z ręki Kaddafiego.- Mansour - wrzasnął do swojego goryla - co ty robisz? Nasi ludzie już tu są.Zabij ją! Teraz!Zamiast unieść miecz i odciąć jej głowę, postać na ekranie wyjęła knebel z ust sekretarz Katamory.- Mansour! - wrzasnął znów Ghami.- Nie!Ktoś wyrwał ministrowi kamerę, jednocześnie wbijając lufę pistoletu w krzyż.Ghami obejrzał się przez ramię i zobaczył stojącego za sobą Azjatę, ochroniarza Charlesa Moona.- Gra skończona, Sulejman - powiedział Eddie Seng.- Popatrz.Na ekranie człowiek, którego Ghami uważał za swojego najwierniejszego zastępcę, ściągnął z głowy kufie.- Jak poszło? - spytał prezes Cabrillo, z głową owiniętą bandażem.- Mówi się chyba „złapany na gorącym uczynku”.Oddział osobistej ochrony prezydenta Kaddafiego zatrzymał się w drzwiach i zameldował, że obezwładnił ochronę na zewnątrz bez jednego strzału.Kaddafi, którego Charles Moon wcześniej tego popołudnia wtajemniczył w sytuację, podszedł do swojego ministra.- Koniec tej szarady.Po anonimowym donosie dzisiaj po południu szwajcarskie wojsko zrobiło nalot na dom, w którym trzymałeś mojego wnuka po upozorowaniu jego śmierci w wypadku samochodowym.Jest bezpieczny, więc nie możesz już siedzieć jak żmija na mojej piersi i grozić, że ukąsisz, jeśli nie dam ci wolnej ręki.Naprawdę nie wiedziałem, że jesteś Al-Dżamą.Myślałem, że szantażujesz mnie, żeby osiągnąć obecne stanowisko dla władzy i pieniędzy.Ale teraz zdemaskowałeś się przed całym światem.Twoja wina nie ulega wątpliwości i zostaniesz szybko stracony.A ja będę pracował dniem i nocą, żeby oczyścić mój rząd ze wszystkich, którzy choćby raz się o tobie dobrze wyrazili.Kaddafi rozłożył ramiona, obejmując tym gestem wszystkie ważne osoby w sali.- Jesteśmy zjednoczeni w sprzeciwie wobec waszych metod, a niepowodzenie twojego planu zabicia przywódców innych muzułmańskich państw będzie ostrzeżeniem dla tych, którzy staną na drodze pokojowi.Zabierzcie tego śmiecia sprzed moich oczu.Krzepki libijski żołnierz chwycił Ghamiego za kark i wywlókł go przez osłupiały tłum.Z telewizora dobiegł głos kobiety.- Panie prezydencie, sama bym tego lepiej nie ujęła.- Fiona Katamora stała u boku Juana.- I chcę zapewnić wszystkich uczestników szczytu, że jutro rano, punktualnie o dziewiątej usiądę przy stole obrad, żebyśmy wspólnie wprowadzili nasz świat w nową erę.Kula, która otarła się o głowę prezesa w mesie fregaty, ogłuszyła go tylko na chwilę, za to pocisk, który udało mu się wystrzelić, dokonał o wiele więcej.Trafił spadający miecz i sprawił, że kat chybił.Ostrze uderzyło w metalowe oparcie krzesła; krzesło się przewróciło, a Fiona upadła na podłogę.Leżąc na ziemi, Juan wystrzelił dwie serie, zabijając kamerzystę i jego asystenta.Miecznik stracił swoją broń i odsunął się od Fiony z rękami nad głową.- Proszę - błagał - jestem nieuzbrojony.- Rozkuj ją - rozkazał Juan - i wyjmij jej knebel.Zanim zdążył wykonać polecenie, człowiek, który chwilę wcześniej groził jej śmiercią, teraz się zmoczył.- Trochę trudniej się walczy z uzbrojonymi ludźmi, niż wysadza niewinnych, co? - zakpił Juan.- Wszystko w porządku? - spytał panią sekretarz, kiedy nie miała już knebla w ustach.- Tak.Chyba tak.Kim pan jest?- Powiedzmy na razie, że duchem porucznika Henry’ego Lafayette’a.- Juan z kieszeni spodni wyjął radio.- Max, słyszysz mnie?- Nareszcie, cholera jasna - zgłosił się Max tak opryskliwym tonem, że Cabrillo od razu się zorientował, że jego przyjaciel wychodził z siebie z nerwów.- Mam ją i wychodzimy.- Pospieszcie się.„Syrta” przyspiesza i mamy tylko jakieś dwie minuty, jeśli twój plan ucieczki ma się udać.Fiona zerwała się na nogi, masując nadgarstki tam, gdzie kajdanki wrzynały się jej w skórę.Trzymała się z dala od miecznika, ale zrobiła najbardziej niesamowitą rzecz, jaką Juan mógł sobie wyobrazić.- Wybaczam ci - powiedziała - i będę się modlić, żebyś któregoś dnia przyszedł do mnie jako przyjaciel, a nie wróg.- Odwróciła się do Juana.- Proszę nie zabijać tego człowieka.Cabrillo nie mógł w to uwierzyć.- Z całym szacunkiem, odbiło pani?Nie oglądając się, Fiona wyszła z mesy.Juan ruszył za nią, odwrócił się do miecznika i oddał jeden strzał.Z podłogi chwycił kartkę z treścią przemowy i zapamiętał częstotliwość, na jakiej miała nadawać kamera - ostatni element jego planu.- Nie mogłem pozwolić, żeby za nami poszedł - powiedział, dogoniwszy sekretarz - więc strzeliłem mu w kolano.Wziął ją za rękę i razem popędzili na główny pokład.Dym, zauważył Juan, był o wiele rzadszy.Na górnym podeście schodów stało dwóch marynarzy.Nie zareagowali, dopóki nie rozpoznali amerykańskiej sekretarz stanu.Jak na komendę jednocześnie na nią skoczyli.Juan zastrzelił jednego w locie i siła pocisku wystarczyła, by zmienić jego trajektorię.Drugi uderzył go w pierś z siłą wystarczającą, by wypchnąć mu powietrze z płuc.Usiłując złapać oddech, Juan przez chwilę był bezbronny, co marynarz wykorzystał, by zadać serię ciosów.Fiona usiłowała ściągnąć go z Cabrilla i gdyby nie miała za sobą trudów ostatnich dni, pewnie by się jej udało, ale była zbyt wycieńczona.Marynarz pogardliwie odepchnął ją i kopnął Juana w brodę.Z zewnątrz dobiegł ryk, od którego zadygotały schody.Z ukrytej wyrzutni na pokładzie „Oregona” wystrzeliła rakieta.Wzbiła się w gęstniejącą ciemność na kolumnie ognia, która zdawała się rozpoławiać niebo, i niemal natychmiast zaczęła opadać.Ten dźwięk zelektryzował prezesa, który wpadł w furię.Kopnięcie go oszołomiło, więc kierował się samym instynktem.Uchylił się przed następnym ciosem i łokciem wyrżnął marynarza w odsłoniętą goleń, dość mocno, by złamać kość.Przeciwnik wrzasnął, kiedy pod ciężarem jego ciała pękła piszczel.Juan zerwał się na nogi, wbił mu kolano w krocze i zepchnął ze schodów.Złapał Fionę za rękę i pobiegli do wyjścia.Właz, przez który dostał się do wnętrza „Syrty”, był zamknięty, a kiedy go otworzył, spodziewając się zobaczyć „Oregona” burta w burtę z fregatą, ujrzał swój okręt dobre dziesięć metrów dalej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]