[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spojrzała na niego z kwaśną miną, która nie pasowała do wyrazu rozbawienia w jej oczach.–Patrz, co robisz, bo wypadniesz za burtę.Troutowie nie spodziewali się, że tak szybko wrócą na morze.Po zakończeniuostatniej operacji zespołu specjalnego zamierzali trochę odpocząć.Trout zauważył kiedyś, że Gamay musiała się nauczyć sposobu relaksu od instruktora musztry francuskiej Legii Cudzoziemskiej.Była fanatyczką ćwiczeń fizycznych.Już kilka godzin po powrocie do domu zaczęła realizować swój program przygotowań olimpijskich – bieg, chód i jazda na rowerze.Ale to jej nie wystarczyło.Miała zwyczaj nadawania najwyższego priorytetu temu, co akurat przyszło jej do głowy.Trout wiedział, co go czeka, kiedy po wspólnej całodniowej wycieczce hummerem w plener Wirginii Gamay przyjrzała się tapecie w salonie ich domu w Georgetown, gdzie ciągle coś zmieniali.Kiwał cierpliwie głową, gdy Gamay przedstawiała mu swoją wizję nowego wystroju wnętrz.Szał zmian trwał tylko jeden dzień.Gamay tapetowała ściany z typowym dla siebie zapałem, kiedy zadzwonił Hank Aubrey, ich kolega z Instytutu Oceanograficznego Scrippsa, i zapytał, czy chcieliby wziąć udział w badaniach wirów atlantyckich z pokładu „Benjamina Franklina”.Nie musiał im tego powtarzać dwa razy.Praca z Austinem w zespole specjalnym NUMA była dla nich wymarzonym zajęciem.Przeżywali przygody w egzotycznych częściach świata.Ale czasami tęsknili za czysto naukowymi wyprawami z ich studenckich lat.–Wiry oceaniczne… – powiedział w zadumie Trout, gdy przyjęli zaproszenie.–Czytałem o nich w magazynach oceanograficznych.To wielkie, obracające się wolnospirale zimnej lub ciepłej wody, które czasami mają średnicę setek mil morskich.Gamay przytaknęła.–Hank mówił, że wzbudzają duże zainteresowanie.Mogą uniemożliwiać wiercenia namorzu i wpływać na pogodę.Ale mogą też unosić z dna oceanu mikroorganizmy ipoprawiać funkcjonowanie łańcucha pokarmowego.Zbadam, jaki mają wpływ na ilośćpożywienia w morzu, rybołówstwo i życie waleni.Ty będziesz mógł się zająć geologią.Paul usłyszał w głosie żony narastające podniecenie.–Uwielbiam, jak się tak napalasz – powiedział.Gamay zdmuchnęła z twarzy kosmyk włosów.–My, naukowcy, dostajemy świra, kiedy coś nas kręci.–A co z tapetowaniem?–Wynajmiemy kogoś, żeby to dokończył.Paul rzucił pędzel do wiadra.–Tak jest, kapitanie.Troutowie pracowali razem z precyzją szwajcarskiego zegarka.Poprzedni dyrektorNUMA, James Sandecker, wiedział o tym, gdy angażował ich do zespołu specjalnego.Oboje kilka lat temu przekroczyli trzydziestkę.Pozornie nie pasowali do siebie.Paul był poważniejszy niż Gamay.Sprawiał wrażenie stale zamyślonego, zwłaszcza że miał zwyczaj mówić z opuszczoną głową i patrzeć znad okularów.Wydawało się, że sięga głęboko do swojego wnętrza, zanim powie coś ważnego.Jego powagę łagodziło poczucie humoru.Wysoka, szczupła Gamay, bardziej otwarta i żywiołowa niż jej mąż, poruszała się z wdziękiem modelki, miała promienny uśmiech, odsłaniający przerwę między górnymi przednimi zębami.Nie była zbyt piękna ani seksowna, ale przyciągała uwagę większości mężczyzn.Troutowie poznali się w Instytucie Oceanograficznym Scrippsa, gdzie Paul robił doktorat z geologii morskiej, a Gamay zmieniała dziedzinę swoich zainteresowań z archeologii podwodnej na biologię morską.Kilka godzin po telefonie Aubreya Troutowie wchodzili z bagażami na pokład „Benjamina Franklina”.Statek miał doskonale wyszkoloną dwudziestoosobową załogę,której towarzyszyło dziesięciu naukowców z różnych uniwersytetów i agencji rządowych.Ich głównym zadaniem były badania hydrograficzne wzdłuż atlantyckiego wybrzeża Stanów Zjednoczonych i w Zatoce Meksykańskiej.W czasie typowego rejsu robili tysiące dokładnych pomiarów głębokości, by stworzyć obraz dna oceanu z zaznaczonymi pozycjami wraków i innych przeszkód.Informacje służyły NOAA, Narodowej Agencji Oceanologii i Meteorologii, do aktualizacji map morskich.Na szczycie trapu powitał Troutów Aubrey.Był drobny, miał ostry nos, tryskał energią i bez przerwy mówił, co upodabniało go do ćwierkającego wróbla.Zaprowadził Paula i Gamay do ich kajuty.Zostawili tam bagaże i poszli do mesy.Usiedli przy stole i Aubrey przyniósł herbatę.–Wspaniale, że jesteście – powiedział.– Strasznie się cieszę, że mogliście dołączyć do ekspedycji.Ile czasu się nie widzieliśmy? Trzy lata?–Chyba pięć – odrzekła Gamay.–To o wiele za długo.Nadrobimy zaległości w czasie tego rejsu.Statek odpływa za kilka godzin.Często myślę o waszej pracy w NUMA.Musi być fascynująca.– W głosie Aubreya zabrzmiała nuta zazdrości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]