[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Wygląda na to, że miał dobrą opiekę dentystyczną.Paznokcie zadbane.Dajmy go na stół.Musimy się spieszyć, bo będzie coraz gorszy.Rozdział 12Oczy wychodziły z orbit, jak u żaby, włosy i broda odpadały wraz z zewnętrzną warstwą pociemniałej skóry.Głowa się przechyliła, gdy Ruffin chwycił go pod pachy, a ja pod kolana, żeby unieść go na ruchomy stół, a Marino podtrzymywał nosze.–Cała zaleta nowych stołów miała polegać na tym – westchnęłam – żebyśmy nie musieli tego robić.Nie wszystkie służby transportu i domy pogrzebowe już się na nie przestawiły.Wciąż używano rozklekotanych noszy i ręcznie przenoszono zwłoki na jakiekolwiek stoły, zamiast na nowoczesne blaty autopsyjne, które można było przysuwać wprost do zmywaka.Jednak moje dotychczasowe wysiłki, aby oszczędzać nasze kręgosłupy, na razie poszły na marne.–No, Chuckie, chłopcze – odezwał się Marino – słyszałem, że chcesz się do nas zapisać.–Kto to powiedział? – Ruffin był wyraźnie zaskoczony i przyjął postawę obronną.Ciało plasnęło o stalowy blat.–Tak mówią na mieście – odrzekł Marino.Ruffin milczał, spłukując nosze.Wytarł je do sucha ręcznikiem, a następnie położył na nich i na blatach czyste prześcieradła, podczas gdy ja robiłam zdjęcia.–Musisz jednak wiedzieć – ostrzegł go detektyw – że to nie jest całkiem tak, jak ci się wydaje.–Chuck – przerwałam – potrzebujemy jeszcze film do polaroidu.–Już przynoszę.–Rzeczywistość zawsze jest trochę inna – ciągnął Marino protekcjonalnie.– Oznacza krążenie po mieście całą noc i umieranie z nudów, kiedy nic się nie dzieje.To oznacza, że mogą cię opluwać; przeklinać, nie doceniać, oznacza jeżdżenie gównianymi samochodami, podczas gdy jakieś małe dupki bawią się w politykę, podlizują, dostają piękne gabinety i grają w golfa z ważniakami.Powietrze szumiało, woda bębniła o zmywak i spływała.Naszkicowałam na karcie metalowe klamerki i dodatkowy guzek, marząc, żeby nie czuć już tego ciężaru wewnątrz.Mimo że tyle wiedziałam o funkcjonowaniu ludzkiego organizmu, wciąż nie do końca rozumiałam, jak to możliwe, że żal, rozpoczynający się w mózgu, atakuje ciało jak infekcja, rozpalając je i znieczulając, aż w końcu potrafi zniszczyć całe rodziny i kariery, a czasem i fizyczne życie człowieka.–Ładne szmaty – zauważył Ruffin.– Ar-ma-ni.Nigdy czegoś takiego nie widziałem z bliska.–Same krokodyle buty i pasek kosztują pewnie z tysiąc dolarów – powiedziałam.–Nie bujasz? – zdziwił się Marino.– To go mogło zabić.Żona mu to kupuje na urodziny, on się dowiaduje, ile kosztowało, i dostaje ataku serca.Pozwolisz mi tu zapalić?–Nie.Jaka była temperatura w Antwerpii, kiedy statek wypływał? Pytałeś Shawa?–Minimalna dziewięć, maksymalna dwadzieścia stopni Celsjusza – odrzekł Marino.– Tak samo ciepło jak tutaj.Jeżeli dalej tak będzie, mogę równie dobrze spędzić Boże Narodzenie w Miami z Lucy.Albo ustawię sobie palmę w salonie.Na dźwięk tego imienia coś mnie ścisnęło za serce.Moja siostrzenica zawsze była trudna i zwichrowana.Niewiele osób dobrze ją zna, chociaż tak im się wydaje.Za całą jej inteligencją, osiągnięciami i ryzykownymi przedsięwzięciami kryło się zranione dziecko, walczące ze smokami, których reszta ludzi się bała.Sama Lucy obawiała się porzucenia, autentycznego czy wyimaginowanego, więc zawsze odchodziła pierwsza.–Zauważyliście, że większość ludzi, jak umiera, nie jest zbyt dobrze ubrana – powiedział Chuck.– Zastanawiam się dlaczego.–Słuchaj, włożę czyste rękawiczki i stanę w kąciku.Muszę zapalić – odezwał się Marino.–Inaczej było jedynie zeszłej wiosny, kiedy zostały zabite te dzieciaki, które wracały z rozdania dyplomów – ciągnął Chuck.– Chłopak w niebieskim smokingu, z kwiatkiem w klapie.Dżinsy były w talii przymarszczone pod paskiem.–Spodnie za luźne w pasie – powiedziałam, zaznaczając to na formularzu.– O jeden lub dwa rozmiary.Może kiedyś był grubszy.–Trudno powiedzieć, co to za rozmiar – powiedział Marino.– Teraz ma walizę większą od mojej.–Jest wypełniony gazem - wyjaśniłam.–Szkoda, że pan się tak nie może tłumaczyć.– Ruffin stał się odważniejszy [ Pobierz całość w formacie PDF ]