[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po ślubiepróbowali od razu założyć rodzinę; mama zaszła w ciążę i poroniła.Potem miałajeszcze dwa poronienia i lekarz powiedział jej, że nigdy nie zdoła donosić dziecka.Rozumiecie, wysłuchiwałem tego, z najdrobniejszymi szczegółami, ilekroć jedno znich prawiło mi kazanie.Chcieli, abym myślał, że byłem darem Boga i doceniłszczęście, jakim było to, że matka poczęła mnie, gdy miała czterdzieści dwa lata izaczynała siwieć.Nie doceniałem mojego wielkiego szczęścia ani jej okropnychcierpień i poświęcenia.Pięć lat po tym jak lekarz powiedział, że mama nigdy nie urodzi dziecka, zaszław ciążę.Nosiła mojego brata osiem miesięcy, a potem jakby z niej wypadł, całe osiemfuntów żywej wagi - ojciec twierdził, że gdyby donosiła Dennisa, niemowlak ważyłbypiętnaście funtów.Lekarz orzekł: No cóż, czasami natura płata nam figle, ale tojedyne dziecko, jakie będziecie mieli.Dziękujcie za nie Bogu i cieszcie się.Dziesięć latpóźniej znów zaszła w ciążę.Nie tylko donosiła mnie do końca, ale lekarz musiał użyćkleszczy, żeby mnie z niej wyjąć.Czy słyszeliście kiedyś o równie porąbanej rodzinie?Przyszedłem na świat jako dziecko dwojga staruszków, a mój jedyny brat grał w piłkęz dużymi chłopakami, zanim ja wyrosłem z pieluch.W przypadku moich rodziców jeden dar boży zupełnie wystarczał.Nie mogępowiedzieć, że traktowali mnie źle i mnie bili, ale byłem dla nich piekielnąniespodzianką, a chyba ludzie po czterdziestce nie przepadają za niespodziankami takjak dwudziestolatkowie.Kiedy się urodziłem, mama poddała się operacji, którą jejpsiapsiółki nazywały „zabiegiem”.Sądzę, że chciała mieć stuprocentową pewność, żenie będzie więcej darów bożych.Gdy poszedłem do college'u, dowiedziałem się, żedopisało mi szczęście - nie byłem upośledzony.Ojciec pewnie miał co do tegowątpliwości, widząc, jak mój przyjaciel Vern potrzebuje dziesięciu minut naodczytanie dymków historyjki obrazkowej.Ignorowali mnie, a ja nie mogłem tego zrozumieć, dopóki nie napisałem wszkole średniej referatu na temat powieści „Niewidzialny człowiek”.Kiedy zgłosiłemten temat pannie Hardy, sądziłem, że to będzie powieść science fiction o facecie wbandażach i Posterze Grancie - w filmie grał go Claude Rains.Przekonałem się, żechodzi o inną książkę i próbowałem się wycofać, ale panna Hardy nie dała mi sięwywinąć.W końcu byłem nawet zadowolony.Ten „Niewidzialny człowiek” to książkao Murzynie.Nikt go nie zauważa, chyba że coś spieprzy.Ludzie traktują go jakpowietrze.Kiedy coś mówi, nikt nie odpowiada.Jest jak czarny duch.Przeczytałem tęksiążkę jak najnowszy kryminał Johna MacDonalda, ponieważ ten spryciarz RalphEllison pisał o mnie.Przy kolacji było tylko: Denny, ile zdobyłeś punktów, Denny, zkim idziesz na tańce do Sadie Hopkins, i Denny, chcę porozmawiać z tobą jakmężczyzna z mężczyzną o tym samochodzie, który oglądaliśmy.Mówiłem: „Proszęmasło”, a tata: „Denny, jesteś pewien, że wojsko to właśnie to, czego chcesz?”.Mówiłem: „Może ktoś poda mi masło, dobrze?”, a mama pytała Dennisa, czy ma mukupić koszulę na wyprzedaży u Pendletona, więc w końcu sam brałem sobie masło.Pewnego wieczora, miałem wtedy dziewięć lat, żeby zobaczyć, co się stanie,powiedziałem: „Proszę, podajcie te cholerne pyry”, a mama na to: „Denny, ciociaGrace dzwoniła dzisiaj i pytała o ciebie i Gordona”.Tego wieczora, kiedy Dennis ukończył z wyróżnieniem średnią szkołą w CastleRock, udałem chorego i zostałem w domu.Poprosiłem najstarszego brata SteviegoDarabonta, Royce'a, żeby kupił mi butelkę Wild Irish Rose, wypiłem połowę i wśrodku nocy zrzygałem się do łóżka.W takiej sytuacji jak ta albo nienawidzisz starszego brata, albo idealizujesz go -przynajmniej tak uczą cię na zajęciach z psychologii w college'u.Bzdury, no nie? O ilejestem w stanie to ocenić, nigdy nie traktowałem Dennisa w taki sposób.Rzadkokłóciliśmy się czy biliśmy.To byłoby śmieszne.Wydaje się wam, że czternastoletnichłopak mógłby pobić za coś swego czteroletniego brata? A nasi rodzice byli zawszezbyt nim zachwyceni, żeby obarczać go opieką nad małym braciszkiem, więc nie żywiłdo mnie niechęci, jaką czasem starsze rodzeństwo darzy młodsze dzieci.Kiedy Dennyzabierał mnie gdzieś, robił to z nieprzymuszonej woli i były to najszczęśliwsze chwile,jakie pamiętam.- Hej, Lachance, a kto to, kurwa, jest?- Mój mały brat i uważaj, co mówisz, Davis.Bo ci dołoży.Gordie to twardziel.Otaczają mnie ogromni, niemożliwie wysocy, interesując się mną przez chwilęjak plamą słońca.Są tacy wielcy, tacy duzi.- Hej, mały! Ten mizerak to naprawdę twój wielki brat?Nieśmiało kiwam głową.- To prawdziwy dupek, no nie, mały?Znów kiwam głową i wszyscy, łącznie z Dennisem, ryczą ze śmiechu.PotemDennis szybko, dwukrotnie klaszcze w dłonie i mówi:- Chodźcie, będziemy grać czy stać tu jak stado cipek?Rozbiegają się na pozycje, podając sobie piłkę na przedpolu.- Idź i usiądź tam na ławce, Gordie.Siedź cicho.Nikomu nie przeszkadzaj.Idę i siadam na ławce.Jestem grzeczny.Czuję się niemożliwie mały podsłodkimi letnimi chmurami.Patrzę, jak mój brat wybija.Nikomu nie przeszkadzam.Jednak niewiele było takich chwil.Czasem czytał mi do poduszki bajki, które były lepsze niż mamine; mamaczytała o chatce z piernika i trzech małych świnkach, całkiem niezłe kawałki, aleDennis lubił historie o Sinobrodym i Kubie Rozpruwaczu.Ponadto w jego wersjibajka o upartym koziołku kończyła się zwycięstwem trolla spod mostu.A ponadto, jakjuż mówiłem, nauczył mnie grać w remika i tasować karty.Niezbyt wiele, ale co tam!Na tym świecie trzeba zadowalać się tym, co jest, no nie?W miarę jak rosłem, moją miłość do Dennisa zastąpił niemal bezgranicznypodziw, zapewne przypominający uwielbienie, jakim pierwsi chrześcijanie darzyliBoga.A kiedy zginął, byłem lekko zaszokowany i trochę smutny, zapewne tak samojak byliby ci tak zwani chrześcijanie, gdyby „Time” ogłosił, że Bóg nie żyje.Ujmijmy tow ten sposób: było mi równie smutno z powodu śmierci Denny'ego, jak wtedy, gdyusłyszałem w radio, że umarł Dan Blocker.Obu widywałem niemal jednakowo często,tyle że Denny'ego nie puszczali w powtórkach.Pochowano go w zamkniętej trumnie nakrytej amerykańską flagą (zabrali flagę,zanim opuścili trumnę do ziemi i zwinęli ją - flagę, nie trumnę - w trójkąt, po czymwręczyli mamie).Rodzice po prostu się załamali.Od czterech miesięcy nie mogli się pozbierać;nie wiedziałem, czy kiedykolwiek zdołają.Pan i Pani Rozpacz.Znajdujący się obokmojego pokój Denny'ego pozostawał w stanie nieważkości albo w zakrzywieniuprzestrzeni.Na ścianach wciąż wisiały proporczyki Ivy League, a zdjęcia dziewczyn, zktórymi umawiał się na randki, nadal tkwiły za ramą lustra
[ Pobierz całość w formacie PDF ]