[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Raz usłyszałam nazwisko.-Tessa zmarszczyła brwi, wysilając pamięć.- Ale pamiętam tylko, że brzmiało jakoś obco.Pani Branwell pochyliła się nad stołem.- Może pani spróbować sobie przypomnieć?Charlotte nie miała żadnych złych zamiarów, ale jej głos przywołał wspomnienie innych głosów: ponaglających ją, żeby sięgnęła w głąb siebie, żeby wykorzystała swoją moc.Głosów, który stawały się twarde i zimne z byle powodu.Głosów, które jej pochlebiały, groziły, kłamały.Tessa usiadła prosto i zapytała:- Po pierwsze, co z moim bratem? Charlotte zamrugała.- Z pani bratem?- Obiecała pani, że jeśli udzielę wam informacji na temat Mrocznych Sióstr, pomożecie mi znaleźć brata.Powiedziałam wam, co wiem, a nadal nie mam pojęcia, gdzie jest Nate.51- Och.- Charlotte odchyliła się na oparcie krzesła.- Jutro zaczniemy go szukać - zapewniła.- Zaczniemy od jego pracy, porozmawiamy z pracodawcą.Mamy kontakty w najróżniejszych miejscach, panno Gray.Podziemni plotkują tak samo jak Przyziemni.W końcu dotrzemy do osoby, która coś wie o pani bracie.***Po kolacji Tessa pożegnała się z ulgą i odrzuciła propozycję Charlotte odprowadzenia jej do pokoju.Chciała wreszcie zostać Mina ze swoimi myślami.Ruszyła korytarzem oświetlonym przez pochodnie, wspominając dzień, w którym zeszła ze statku w Southampton.Przybyła do Anglii, nie znając tu nikogo oprócz brata, i w rezulta-i ir Mroczne Siostry zmusiły ją, żeby im służyła.Teraz trafiła n.i Nocnych Łowców, ale skąd wiadomo, czy oni potraktują ją Irpicj? Zależało im na informacjach, które miała, a skoro już dowiedzieli się o jej mocy, może również zechcą ją wykorzystać, lak jak pani Black i pani Dark?Pogrążona w myślach omal nie wpadła na ścianę.Zatrzymała się raptownie i rozejrzała, marszcząc brwi.Szła o wiele dłużej niż wcześniej do jadalni razem z Charlotte, ale jeszcze nie dotarła do swojego pokoju.Prawdę mówiąc, nie była nawet pewna, czy jest we właściwej części domu.Znajdowała się w holu z arrasami i pochodniami na ścianach, ale czy to był len sam hol? Niektóre korytarze były bardzo jasne, niektóre mroczne, pochodnie płonęły zmiennym blaskiem.Czasami się rozjarzały, a potem przygasały, kiedy je mijała, jakby reagowały na bodziec, którego ona nie dostrzegała.Tutaj akurat panował półmrok.Tessa ruszyła ostrożnie w stronę miejsca, gdzie korytarz się rozwidlał.- Zgubiła się pani? - usłyszała za sobą głos.Przeciągający sylaby, arogancki, znajomy.Herondale.Tessa odwróciła się i zobaczyła, że Will opiera się o ścianę w niedbałej pozie, ze skrzyżowanymi przed sobą stopamiw zdartych butach.W ręce trzymał jaśniejący kamień.Kiedy na niego spojrzała, schował go do kieszeni.Światło zgasło.- Powinienem oprowadzić panią po Instytucie, panno Gray, jeśli się pani zgodzi - zaproponował.Tessa zmrużyła oczy.- Oczywiście, może pani nadal wędrować po nim sama -ciągnął Will.- Powinienem jednak panią ostrzec, że co najmniej trojga z czworga drzwi Instytutu nie powinna pani otwierać.Jedne, na przykład, prowadzą do 52pokoju, w którym trzymamy schwytane demoniczne dusze, a one potrafią być dość niemiłe.Jest jeszcze zbrojownia.Niektóre rodzaje broni mają swój własny rozum i są ostre.I mamy też pokój wychodzący w pustkę, dla zmylenia intruzów, ale znajdując się na szczycie kościoła, nie chciałaby pani potknąć się przypadkiem i.- Nie wierzę panu - przerwała mu Tessa.- Jest pan kiepskim kłamcą, panie Herondale.Mimo to.- Przygryzła wargę.- Nie chcę błądzić.Może mi pan pokazać Instytut, jeśli mi pan obieca jedną rzecz: żadnych sztuczek.Will złożył obietnicę i ku zaskoczeniu Tessy dotrzymał słowa.Poprowadził ją ciągiem identycznych korytarzy, informując przy tym, ile pokoi jest w Instytucie (więcej niż można zliczyć), ilu Nocnych Łowców może w nim mieszkać jednocześnie (setki), pokazał jej dużą salę balową, w której co roku wydawano świąteczne przyjęcie dla Enklawy, czyli dla grupy Nocnych Łowców mieszkających w Londynie.(W Nowym Jorku, dodał Will, Nefilim używali określenia Konklawe.Amerykańscy Nocni Łowcy najwyraźniej mieli własne słownictwo).Po sali balowej przyszła kolej na kuchnię, gdzie Herondale przedstawił kobietę, którą Tessa wcześniej widziała w jadalni.Agatha siedziała przy dużym stole, coś szyła i jednocześnie paliła wielką fajkę.Uśmiechnęła się pobłażliwie, kiedy Will wziął z talerza kilka jeszcze gorących ciasteczek czekoladowych.Jednym poczęstowałTessę, ale ona się wzdrygnęła.- O, nie.Nie znoszę czekolady.I lerondale wyglądał na wstrząśniętego.- Jak można nie znosić czekolady?- On je wszystko, odkąd skończył dwanaście lat - odezwała się z łagodnym uśmiechem Agatha.- Pewnie tylko dzięki treningom nie tyje.Rozbawiona myślą o grubym Willu, Tessa pochwaliła ogrom-n.| kuchnię, w której można było gotować dla setek ludzi, pełną przetworów, zup w słoikach i przypraw.Na wolnym ogniu piekł się na haku wielki kawałwołowiny.- Dobre posunięcie z tymi komplementami - powiedział Will, kiedy wyszli z kuchni.- Teraz Agatha na pewno panią polubi.Nie jest dobrze, kiedy Agatha kogoś nie lubi.Wrzuca wtedy kamyki do owsianki.- O, rany - mruknęła Tessa, ale nie zdołała ukryć uśmiechu.Następnie udali się do pokoju muzycznego, w którymstały harfy i stary fortepian zbierający kurz.Kilka stopni niżej znajdowała się bawialnią, miłe pomieszczenie o ścianach wyłożonych tapetą w jasny wzór z liści i lilii zamiast nagiego kamienia.W dużym kominku płonąłogień, przed nim stało parę wygodnych foteli.Gdy Will powiedział, że przy wielkim drewnianym biurku 53Charlotte zajmuje się sprawami Instytutu, Tessie przemknęło przez myśl pytanie, co i gdzie robi Henry Branwell.Dalej mieściła się zbrojownia, jak się okazało ciekawsza od muzeum.Na ścianach, oprócz kolekcji przeróżnych zbroi, od nagolenników po pełne kolczugi, wisiały setki maczug, siekier, sztyletów, mieczy i noży, a nawet kilka pistoletów.Za wysokim stołem siedział młody, potężnie zbudowany mężczyzna o ciemnobrązowych włosach i polerował krótkie sztylety.Uśmiechnął się szeroko, kiedy weszli.- Dobry wieczór, panie Willu.- Dobry wieczór, Thomasie.Poznaj pannę Gray.- Herondale wskazał na Tessę.- Był pan w Mrocznym Domu! - wykrzyknęła Tessa, przyjrzawszy się Thomasowi.- Zjawił się pan razem z panem Bran-wellem.Myślałam.- Że jestem Nocnym Łowcą? - Thomas uśmiechnął się szeroko.Miał miłą twarz i szopę kręconych włosów.Mimo młodego wieku był bardzo wysoki i muskularny, szerokie barki rozpychały rękawy koszuli rozpiętej pod szyją.- Nie jestem nim, panienko.Tylko wyszkolono mnie jak Nocnego Łowcę.Will oparł się o ścianę.- Przyszły już zamówione mizerykordie, Thomasie? - zapytał.- Natknąłem się ostatnio na sporo Shaksów i potrzebuję czegoś wąskiego do przebijanie pancerzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]