[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I w czasie tejdogrywki mamy zrozumieć, po co tu jesteśmy, zdążyć skończyć wszystkie sprawy, wszystkonaprawić i dopiero wtedy opanować piłkę i pobiec w stronę świetlistej bramki.Mistyk był ztego Sierowa.Homer nigdy go nie pytał, czy udało mu się strzelić gola.Ale do tego, że samKola powinien jeszcze poprawić własny wynik, Sierow go przekonał.I to od niego wzięła sięu Homera pewność, że w metrze nie ma ludzi przypadkowych.Ale nie da się napisać o wszystkich!Czy jest sens dalej próbować?I wtedy, pośród tysięcy nieznajomych twarzy, stary spostrzegł tę, którą najmniejspodziewał się teraz zobaczyć.Leonid zrzucił kurtkę, ściągnął sweter, a po nim również względnie białą koszulkę.Uniósł jąnad głową jak flagę i zaczął machać, nie zwracając uwagi na pociski, które gęstymi seriamiprzeszywały powietrze dookoła.I stała się dziwna rzecz: pancerna drezyna zaczęła zwalniać,a majaczący przed nimi posterunek wciąż nie otwierał do nich ognia.- A teraz tata by mnie zabił! - oznajmił Saszy muzyk, kiedy z dzikim zgrzytemzahamowali przed samą blokadą.- Co ty robisz? Co robimy? - nie mogła złapać tchu, nie mogła pojąć, jak przeżyli tenpościg.- Poddajemy się! - zaśmiał się.- To wjazd na stację Biblioteka im.Lenina, posterunekgraniczny Polis.A ty i ja jesteśmy zbiegami.Strażnicy podbiegli do nich i ściągnęli ich z drezyny, sprawdzili paszport Leonida ispojrzeli po sobie, po czym schowali przygotowane już kajdanki i zabrali dziewczynę imuzyka na stację.Zaprowadzili ich do stróżówki i wymieniając pełne respektu szepty, wyszlipo dowódców.Leonid, który rozsiadł się szeroko w wytartym fotelu, natychmiast się zerwał, wyjrzał zadrzwi i machnął do Saszy ręką.- Tu są nawet gorsze ofermy, niż na naszej linii! - parsknął.- Nikt nas nie pilnuje!Wyślizgnęli się z pokoju, z początku niespiesznie, a potem coraz szybciej zaczęli iśćkorytarzem, a wreszcie puścili się biegiem, wziąwszy za ręce, żeby tłum ich nie rozdzielił.Uszy wkrótce załaskotały ich od świdrujących policyjnych gwizdków, ale nie było nicprostszego niż zgubić się na tej ogromnej stacji.Było tu dziesiątki razy więcej ludzi, niż naPawieleckiej.Nawet kiedy Sasza myślała o życiu przed wojną podczas spaceru popowierzchni, nie mogła wyobrazić sobie takich tłumów! I jasno było tu prawie tak, jak tam,na górze.Sasza ukryła twarz w dłoniach, patrząc na świat wokół przez wąziutką szczelinęmiędzy palcami.Jej oczy co chwila zatrzymywały się na przedmiotach, twarzach, kolumnach - jednychbardziej zadziwiających od drugich, i gdyby nie Leonid, gdyby nie ich splecione palce, zpewnością przewróciłaby się i zabłądziła.Kiedyś koniecznie musi tu wrócić, przyrzekła sobieSasza.Kiedyś, kiedy będzie miała więcej czasu.- Sasza?!Dziewczyna odwróciła się i napotkała spojrzenie Homera - przestraszonego,rozzłoszczonego, zdziwionego.Sasza uśmiechnęła się: okazało się, że zdążyła się za staruszkiem stęsknić.- Co ty tu robisz? - nie mógł zadać głupszego pytania dwójce uciekających młodychludzi.- Idziemy na Dobrynińską! - odpowiedziała łapiąc oddech, zwolniwszy nieco kroku, żebystary mógł za nimi nadążyć.- Bzdury! Nie możesz.Zabraniam ci! - ale zakazy wydawane przez ciężko dyszącegostaruszka nie mogły jej przekonać.Do posterunku na Borowickiej dotarli zanim jeszczepogranicznicy zdążyli uprzedzić o ucieczce.- Mam upoważnienie od Młynarza! Proszę natychmiast nas przepuścić! - sucho rozkazałHomer oficerowi dyżurnemu.Ten otworzył już usta, ale w końcu niewiele myślączasalutował staremu i zwolnił przejście.- Skłamał pan? - uprzejmie zapytał Homera muzyk, kiedy posterunek został daleko zanimi i zginął w ciemnościach.- Co za różnica? - burknął ze złością stary.- Najważniejsze, to robić to z przekonaniem - ocenił Leonid.- Wtedy zauważą to tylkoprofesjonaliści.- Do diabła z tymi naukami! - spochmurniał Homer, włączając rozładowującą się powolilatarkę.- Pójdziemy razem do Sierpuchowskiej, ale dalej was nie puszczę!- Bo ty nie wiesz! - powiedziała Sasza.- Znalazło się lekarstwo na tę chorobę!- Jak to.znalazło się? - stary zgubił krok, kaszlnął, dziwnie lękliwie popatrzył na Saszę.- Tak! Radiacja!- Bakterie stają się niegroźne pod działaniem promieniowania - przyszedł jej z pomocąmuzyk.- Przecież mikroby i wirusy są setki, tysiące razy bardziej odporne na promieniowanie odczłowieka! A od napromieniowania spada odporność! - tracąc panowanie nad sobą, krzyknąłstary
[ Pobierz całość w formacie PDF ]