[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I właśnie wspólne poglądy zbliŜyły do siebie dwie zupełnie róŜne dziewczyny, które wkrótce połączyła przyjaźń.Jak większość przyjaźni, ich związek wymykał się ścisłym definicjom.Jego charakter najlepiej ujęła kiedyś Keesh, machając ręką ozdobioną bransoletkami i zakończoną paznokciami w kropki: „Wszystko jedno, co to jest.WaŜne, Ŝe działa, co nie?”.I rzeczywiście działało.Geneva i detektyw Bell dotarli do sali matematycznej.Policjant zajął stanowisko przy drzwiach.- Zostanę tu.Po sprawdzianie zaczekaj w klasie.KaŜę podstawić samochód przed wejście.Dziewczyna skinęła głową i odwróciła się, by pójść do sali.Zawahała się jednak i obejrzała za siebie.- Chciałabym panu coś powiedzieć.- Co takiego?- Wiem, Ŝe czasem nie jestem zbyt miła.Podobno głupio się upieram.Najczęściej ludzie mówią, Ŝe jestem upierdliwa.Ale dzięki za to, co pan dla mnie robi.- To moja praca.Poza tym połowa ludzi, których ochraniam, nie jest warta betonu, po którym chodzi.Cieszę się, Ŝe mogę pilnować kogoś porządnego.A teraz idź i załatw bez pudła następne dwadzieścia cztery pytania.Posłała mu zdumione spojrzenie.- Słuchał pan?- Tak, słuchałem.I miałem oczy otwarte.ChociaŜ przyznaję, Ŝe nie umiem robić więcej niŜ dwie rzeczy jednocześnie, więc nie stawiaj mi większych wymagań.Dobra, do zobaczenia - będę tu, kiedy wyjdziesz.- Oddam panu pieniądze za lunch.- Mówiłem, Ŝe fundował nam burmistrz.- Ale to pan zapłacił.I nie wziął rachunku.- Proszę, proszę.TeŜ jesteś spostrzegawcza.W sali zobaczyła stojącego w głębi Kevina Cheaneya, który rozmawiał z kilkoma swoimi koleŜkami.Kiedy dojrzał Geneve, uniósł wzrok, uśmiechnął’się szeroko i ruszył w jej stronę.Śledziły go spojrzenia prawie wszystkich dziewczyn w klasie - ładnych i brzydkich.Gdy zobaczyły, do kogo zmierza, w ich oczach odmalowało się zaskoczenie, a potem szok.Aha, pomyślała triumfalnie, w głowach się wam nie mieści, co?Jestem w niebie.Geneva Settle spuściła wzrok, czując falę krwi oblewającej Ŝarem jej twarz.- Hej - powiedział, podchodząc bliŜej.Wyczuła zapach płynu po goleniu.Ciekawe, co to za marka.MoŜe kupi mu na urodziny.- Cześć - odrzekła lekko drŜącym głosem.Odchrząknęła.- Cześć.No dobrze, przeŜyła przed całą klasą chwilę chwały, która będzie trwać wiecznie.Ale znów musiała trzymać się z daleka od niego, Ŝeby przez nią nie spotkała go Ŝadna krzywda.Powinna mu powiedzieć, jakim niebezpieczeństwem moŜe grozić przebywanie w jej towarzystwie.Daj spokój z bluzganiem, z docinkami o mamuśce.Bądź powaŜna.Powiedz mu, co naprawdę czujesz: Ŝe bardzo się o niego boisz.Zanim jednak zdąŜyła otworzyć usta, Kevin pokazał w głąb sali.- Chodź na chwilę.Mam coś dla ciebie.Dla mnie? - zdziwiła się.Nabrała powietrza i poszła za nim w kąt klasy.- Proszę.To prezent.- Wsunął jej coś do ręki.Czarny plastik.Co to? Telefon komórkowy? Pager? W szkole nie wolno było korzystać z takich urządzeń.Jej serce waliło jak młot.Zastanawiała się, po co daje jej taki prezent.śeby mogła go wezwać, gdyby znalazła się w niebezpieczeństwie? A moŜe Ŝeby mógł się z nią w kaŜdej chwili kontaktować?- Super - powiedziała, oglądając urządzenie.To nie był telefon ani pager, tylko jakiś elektroniczny organizer.Jak palm pilot.- Ma gry, Internet, e-mail.Zero kabli.Diabli wiedzą, jak działają takie cacka.- Dzięki.Tylko… to chyba bardzo drogie, Kevin.Nie wiem, czy…- Spoko.Zapracujesz sobie na to.Spojrzała na niego.- Zapracuję?- Słuchaj.To pryszcz.Wypróbowałem to juŜ z chłopakami.Jest juŜ podłączony do mojego.- Pokazał kieszonkę swojej koszuli.- Pamiętaj, Ŝe najlepiej trzymać to między nogami.Lepiej, jakbyś miała spódnicę.Nauczyciele nie mogą tam zaglądać, bo mogą beknąć w sądzie, co nie? I teraz, jak jest pierwsze pytanie w teście, naciskasz klawisz z jedynką.Ten, widzisz? Potem naciskasz spację i wpisujesz odpowiedź.Kumasz?- Odpowiedź?- I słuchaj, bo to waŜne.śeby wysłać odpowiedź do mnie, musisz nacisnąć ten klawisz.Ten mały z antenką.Jak go nie naciśniesz, nic się nie wyśle.Drugie pytanie, naciskasz dwójkę.Potem odpowiedź.- Nie rozumiem.Roześmiał się, nie wiedząc, co w tym trudnego.- A co myślałaś? Mamy układ.Będę ci osłaniać tyłek na ulicy, a ty mój na lekcjach.Kiedy uświadomiła sobie, o co ją prosi, poczuła się, jakby dostała w twarz.Utkwiła wzrok w jego oczach.- To znaczy, Ŝe chcesz ściągać.Zmarszczył brwi.- Nie gadaj tak głośno.- Rozejrzał się po klasie.- śartujesz.To jakiś kawał.- Kawał? Nigdy w Ŝyciu.PomoŜesz mi.To nie było pytanie, tylko rozkaz.Miała wraŜenie, Ŝe za chwilę zrobi się jej niedobrze.Z trudem oddychała.- Nie zrobię tego.- Wyciągnęła do niego organizer.Kevin nie zamierzał go odbierać.- O co chodzi? DuŜo dziewczyn mi pomaga.- Alicia - wyszeptała ze złością Geneva, przypominając sobie dziewczynę, która do niedawna chodziła z nimi na matematykę.Alicia Goodwin, inteligentna dziewczyna, matematyczny geniusz.Opuściła szkołę, kiedy jej rodzina przeprowadziła się do Jersey.Byli z Kevinem nierozłączni.A więc o to chodziło.Kiedy stracił wspólniczkę, zaczął szukać nowej i wybrał Geneve, lepszą uczennicę od poprzedniczki, ale znacznie mniej atrakcyjną.Geneva zastanawiała się, jak niskie miejsce zajmowała na jego liście.Wezbrał w niej gniew i Ŝal.To było jeszcze gorsze od dzisiejszego zdarzenia w muzeum.Przynajmniej człowiek w kominiarce nie udawał, Ŝe jest jej przyjacielem.Judasz…- Cała stajnia dziewczyn ci podpowiada… - rzuciła z wściekłością Geneva.- Jaką miałbyś średnią, gdyby nie one, co?- Nie jestem głupi - szepnął ze złością.- Po prostu nie muszę uczyć się tych bzdetów.Przez resztę Ŝycia będę grał w kosza i zgarniał grubą kasę za reklamę.Lepiej będzie wszystkim, jak zamiast się uczyć, będę trenował.- Wszystkim.- Zaśmiała się drwiąco.- To stąd masz stopnie.Po prostu je kradniesz.Tak samo jakbyś zwinął komuś złoty łańcuszek na Times Square.- Ty, lepiej uwaŜaj, co mówisz - szepnął groźnie.- Nie zamierzam ci pomagać - mruknęła Geneva.Nagle Kevin uśmiechnął się, spoglądając na nią znacząco spod przymkniętych powiek.- Nie poŜałujesz.MoŜesz do mnie wpaść, kiedy chcesz.Wydmucham cię pierwsza klasa.Mogę cię nawet wylizać.Na tym to akurat dobrze się znam.- Idź do diabła! - wrzasnęła.Wszystkie głowy odwróciły się w ich stronę.- Słuchaj no - warknął, łapiąc ją mocno za ramię.Zabolało.- Masz tyłek jak dziesięciolatka, a zadzierasz nosa jak jakaś blondyna z Long Island i myślisz, Ŝe jesteś lepsza od wszystkich.Z takimi strąkami na głowie nie moŜesz przebierać w facetach, kumasz, co mówię? Gdzie znajdziesz kogoś takiego jak ja?Słysząc tę obelgę, Geneva zaniemówiła.- Jesteś wstrętny - wykrztusiła.- Dobra, niech ci będzie.Jesteś oziębła, nie ma sprawy.Zapłacę ci.Ile chcesz? Stówę?Dwie? Mam grubą kasę.No juŜ, podaj cenę.Muszę zdać ten test.- To się naucz - odparowała i rzuciła mu organizer.Złapał aparat jedną ręką, a drugą przyciągnął ją do siebie.- Kevin! - rozległ się męski głos.- Kurwa - szepnął chłopak z obrzydzeniem, przymykając na chwilę oczy, i puścił jej rękę.Pan Abrams, nauczyciel matematyki, podszedł do nich i zabrał Kevinowi organizer.- Co to jest?- Chciał, Ŝebym pomogła mu ściągać - powiedziała Geneva.- Kłamie.To nie moje [ Pobierz całość w formacie PDF ]