[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A więc oddajecie Chihuahua bez walki?— Tak.— Opuszczacie prowincję i pospiesznie przez Durango, Zacatecas i Guanajuato wracacie prosto do stolicy?— Tak.— Obiecujecie, pan i wszystkie wojska francuskie, znajdujące się obecnie w Chihuahua, nigdy już przeciwko mnie nie walczyć?— Obiecuję w imieniu wojska.— Sporządzimy odpowiedni akt na piśmie, podpiszą go wszyscy oficerowie.— Zgoda.— Jeszcze jedno.Czy kobieta, którą tu schwytaliśmy, jest szpiegiem?Komendant milczał.— To milczenie potwierdza moje przypuszczenia.Ta kobieta szpieg zasłużyła na stryczek, zgładzenie takiej osoby jednak nie przynosi chwały.Nie wiem jeszcze, co postanowię, ale w każdym razie nie zniosę jej obecności.— Może senior pozwoli jej udać się wraz z nami do stolicy?— Hm.A jeśli zostawicie ją gdzieś po drodze, aby znowu zaczęła działać przeciwko mnie?— Zapewniam słowem honoru, że dowiozę mademoiselle Emilię do miasta.— Dobrze więc, zgadzam się.Czy jesteście gotowi opuścić jutro Chihuahua?— Tak.— W takim razie każę wam wszystkim zdjąć więzy.Zaraz przygotuję odpowiedni dokument.Apacze uwolnili oficerów.Papier był pod ręką, natychmiast więc przystąpiono do spisania aktu.Gdy podpisali go wszyscy oficerowie, komendant kazał zagrać pobudkę.Wkrótce uzbrojeni żołnierze ruszyli w kierunku kwatery głównej.Ponieważ zbudzono ich o tak wczesnej porze, domyślali się, że stało się coś niezwykłego.— Czy mają się ustawić na placu w zwartym szyku? — zapytał komendant.— Nie — odparł Juarez.— Niech dwóch pańskich oficerów stanie przy wejściu i posyła każdego żołnierza do oświetlonej sali na pierwszym piętrze.Tak też się stało.Potem Juarez polecił Małemu Andre, by sprowadził gospodarza venty.Ten zjawił się natychmiast.Z rozkazu Juareza miał zwołać tych obywateli, których uważał za zupełnie pewnych.Ogromna sala pomieściła wszystkich francuskich żołnierzy.Niechętnie oddawali broń.Ze względu jednak na przeważającą liczbę Indian nie mieli odwagi stawiać oporu.Juarez tymczasem poszedł do mieszkania seniority Emilii, by udzielić jej specjalnych instrukcji, związanych z tajną misją.Dźwięk pobudki zbudził mieszkańców miasta.Obawiali się najgorszego.Tylko najdzielniejsi odważyli się zbliżyć do ratusza.Nagle zabłysło w nim jaskrawe światło, oświetlając grupę Indian i strzelców stojących na dole.Od grupy tej odłączyła się jakaś postać i podeszła do obywateli.Był to Mariano.— Ciekawi was, co się tu dzieje? — zapytał.— Tak — odpowiedziało kilku naraz.Streścił przebieg wypadków.Jego słowa wywołały niezwykłą radość.— Niech żyje Juarez! Niech żyje republika! — krzyczano.— Wszyscy republikanie do broni! Za prezydenta! Za republikę!Misja właściciela venty była właściwie zbyteczna, o świcie bowiem w pobliżu ratusza stało już około tysiąca ludzi, gotowych walczyć w obronie republiki i prezydenta.O tej samej porze bocznymi ulicami zmierzało ku południowej bramie miasta kilku mężczyzn na koniach, a wśród nich zawoalowana dama.To Emilia potajemnie opuszczała Chihuahua, aby nie narażać się na złe języki republikanów i podejrzenia Francuzów.Wkrótce ku tej samej bramie ruszyli Francuzi z oficerami na czele.Szli w milczeniu z opuszczonymi głowami.Stojący na ulicach Meksykanie przyglądali się odwrotowi najeźdźców błyszczącymi z radości oczami.Od czasu do czasu rzucano jakieś przekleństwo lub obelgę, do czynnych jednak wystąpień nie doszło.To właśnie tu, w Chihuahua, rozpoczął się sławny, zwycięski pochód Zapoteki.Wkrótce również Monclova została zdobyta.Północną granicę kraju oczyszczono z wrogów.Dopiero wtedy Juarez przypomniał sobie o lordzie Drydenie, z którym miał się spotkać nad rzeką Sabinas.Liczba partyzantów wzrosła do kilku tysięcy.Mógł więc spokojnie zabrać z sobą dwustu jeźdźców.Sternau wraz z przyjaciółmi przyłączył się do niego.Za oddziałem jechały wozy zaprzęgnięte w woły.Juarez postanowił przywieźć na tych wozach ładunek, dostarczony przez lorda.Mariano nie mógł się wprost doczekać spotkania z Anglikiem.Wierzył, że dowie się od niego, co się dzieje z ukochaną.Czy żyje jeszcze? A może wyszła za mąż za innego? Gnany niecierpliwością, ponaglał ostrogą konia.POUFNY LISTProwincja Chihuahua jest bardzo zalesiona.Niezadrzewione tereny ciągną się jedynie wzdłuż rzeki.Aby dotrzeć do niej, trzeba przemierzyć puszczę albo też, nadkładając drogi, prerię, która od wschodu dochodziła do borów.Tędy właśnie pędziło galopem dwustu jeźdźców.Chcieli jak najszybciej dojechać do celu, czyli do tego miejsca, w którym Rio Sabinas łączy się z Rio Salado — tam właśnie lord Dryden miał zarzucić kotwicę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]