[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak jak mówiłem, przyglądałem się im bardzo uważnie.Kiedy tylko otrząsnęli się z pierwszego szoku – kolejny uśmiech – i upewnili się, że ich kosztowne kapcie są bezpieczne, zwrócili swoje oczy na Belizariusza.I byli bardzo zainteresowani, chłopcze.To był ten rodzaj zainteresowania, jakie wykazuje poszukiwacz złota, kiedy odkrywa, że zwykły kamyk jest w istocie bryłką cennego kruszcu.Eon ciągle marszczył brwi.Garmat westchnął i znów spróbował mu wyjaśnić.– Posłuchaj mnie, Eonie.Mówię do ciebie z perspektywy arabskiego nomada, który targowałsię o wszystko od kiedy skończył cztery latka.Jeżeli chcesz dostać najlepszą cenę za swój towar, który w przypadku Belizariusza jest zdradą, musisz zrobić COŚ więcej, niż tylko dać do zrozumienia, że masz coś na sprzedaż.To Belizariusz już zrobił, rzucając znaczące słówka przez ostatnie kilka miesięcy w chętne ucho Venandakatry i akceptując złoto, które ofiarował mu imperator.Ale teraz musi pokazać, że jego cena jest bardzo wysoka.Ponieważ im wyższa jest cena, tym wartościowszy musi być towar.Eon ciągle się marszczył.– Głupi chłopcze! – zawołał Ousanas.– Imperator myślał sobie, że kupuje kolejnego oprawcę, a ma już ich mnóstwo do dyspozycji.Generał pokazał mu prawdę, kiedy rozkazałWalentynianowi zabić tych ludzi.Jeżeli imperator chce jego usług, może je mieć, ale musi zapłacić jak za generała.Jak widać, generałów ma, niestety, niewielu.Ousanas uśmiechnął się szeroko.– O tak, chłopcze, możesz być tego pewien.Dzisiaj w nocy my rozmawiamy ze sobą, ale jestem przekonany, że w pawilonie imperatora także odbywa się rozmowa.Namawiają go, żeby zapłacił.Rozdział 8– Co ty sobie myślałeś, Venandakatro? Co niby miał zrobić? – za pytał szyderczo pan Tatagata.– Wkraść się w łaski wielkiego Skandagupty, obcinając nos tego psa z Ranapur swoim własnym mieczem? Zgwałcić publicznie suki zdrajcy?Głównodowodzący malawiańskiej armii uniósł się lekko na krześle.– Ten człowiek jest generałem, ty idioto.A nie mahamimamsą.Sam postąpiłbym podobnie –dodał wyniośle.Ze swojego miejsca w pewnym oddaleniu, gdzie siedział z oficerami niższej rangi, Rana Sanga z uwagą przyjrzał się ciężkiej postaci pana Tatagaty.Głównodowodzący, wraz z innymi wysoko postawionymi dowódcami i urzędnikami, siedzieli na krzesłach półkoliście otaczających tron i siedzącego na nim imperatora.Śmierdzący kłamca, pomyślał sobie Rana Sanga.Z radością zamęczyłby na śmierć rebelianta z Ranapur.I zgwałcił jego żonę i córkę.I jego synów także, jeżeli już o tym mowa.Oczywiście zakładając, że by mu stanął.Żadna z tych myśli nie uwidoczniła się na jego twarzy, ale Sanga nie mógł dłużej patrzeć na odrażającą sylwetkę pana Tatagaty i odwrócił wzrok.Jego zdaniem Tatagata wcale nie był lepszy od pana Harszy.Może nieco bardziej kompetentny jako generał, ale jeszcze bardziej nikczemny jako człowiek.Spojrzenie Sangi spoczęło na panu Dziwicie, drugim w hierarchii wodzu armii Imperium Malawy.Przyjrzał mu się pobieżnie.Pan Dżiwita zrobiony był z tej samej gliny, co jego dowódca.Wzrok Sangi zatrzymał się na człowieku, siedzącym na samym końcu krótkiego rządka ważnych osobistości.Temu przyglądał się dłużej.Ze wszystkich malawiańskich kszatryjasów, którzy opanowali górne stanowiska w Imperium Malawy, jedynie pana Damodarę Sanga darzyłrespektem.Radżputa odwrócił wzrok, wzdychając lekko.Damodara miał wiele umiejętności, ale, na nieszczęście, był daleko spokrewniony z imperatorem.Sanga był właściwie zaskoczony, że Damodarze udało się zająć tak wysoką pozycję, szóstego dowódcy armii, wedle hierarchii przyjętej przez Malawian.Nie miał szans na awans, o ile jakaś nagła katastrofa albo militarna klęska nie zachwieje dynastycznym zwyczajem obsadzania stanowisk.Co może się zdarzyć – zastanawiał się w duchu – jeżeli zaatakujemy Persję i Rzym.A już szczególnie wtedy, kiedy.Ku swojemu wielkiemu zdumieniu, usłyszał, jak ktoś wymawia jego imię.To był pan Damodara.– Chciałbym usłyszeć opinię Rana Sangi w tej kwestii.Podobnie jak pan Venandakatra, ma on z tym Belizariuszem częstsze kontakty niż ktokolwiek z nas.I sam także jest generałem z niemałym doświadczeniem.Mamy u niego zresztą dług wdzięczności.Zapluwając się, Venandakatra zaczął wywrzaskiwać gniewne słowa, w proteście przeciwko nędznemu Radżpucie, który miałby wygłaszać jakiekolwiek opinie w tak szacownym gronie, ale imperator szybko go uciszył.– Siedź cicho, Venandakatro! – ponuro zabulgotał Skandagupta.– Ja sam chciałbym wysłuchać opinii Rana Sangi.Skarcony Venandakatra opadł miękko na swoje krzesło [ Pobierz całość w formacie PDF ]