[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Moja szalona księżniczko - rzekł, spoglądając na wysoki sufit - jutro wyruszamy do Fariskuru.Tam podejmę ostatnie urzędowe działania, a potem chcę się wyrzec tego świata.- Postępuj, mój władco, tak jak uważasz za słuszne - szepnęła Madulajn ulegle.Zasłony powiewały na wiosennym wietrze już bez ożywiających je cieni, postacie dziewcząt zniknęły, przebrzmiały także ostatnie tony fletów, muzykanci odeszli.Królowa Małgorzata pozostała w Damietcie, gdyż była w zaawansowanej ciąży.Trzy dni przed rozwiązaniem dowiedziała się, że wyprawa króla doznała niepowodzenia i on sam wraz z całym wojskiem popadł w niewolę.Wieść była straszna.Królową dręczyły mary, we śnie głośno wołała o pomoc, ponieważ śniła, że żądni krwi Saraceni wyciągają po nią ręce.Ze względu na dziecko, które nosiła pod sercem, posłała po wiernego niemieckiego rycerza, starego Zygisberta z Öxfeldu.Musiał usłać sobie leże przy jej łóżku, trzymać ją za rękę i dodawać otuchy.Gdy zaczęły się bóle, królowa odesłała z pokoju wszystkich oprócz komtura.Zażądała, żeby na klęczkach przysiągł, iż spełni jej polecenie.Potem powiedziała:- Zgodnie z przysięgą, którą złożyliście, drogi panie Öxfeld, jeśli Saraceni wezmą miasto, własnoręcznie utniecie mi głowę, abym nie wpadła w ich ręce.- Nie trapcie się, moja pani królowo - odrzekł komtur - tak czy tak bym to uczynił.Pani Małgorzata wydała na świat chłopca, który właściwie miał się nazywać Jan, jednak ze względu na smutne okoliczności nadano mu imię Tristan.W dniu, w którym królowa powiła dziecko, dowiedziała się, że przedstawiciele morskich republik zamierzają wynieść się z Damietty.Już następnego dnia kazała poprosić konsulów do siebie i zaklinała ich, aby nie opuszczali miasta.- Na miłość boską, moi panowie, przecież powinno być dla was jasne, że jeśli zrezygnujecie z tego symbolu, zrezygnujecie także z króla i z wszystkich, którzy wraz z nim dostali się do niewoli.Jeśli moje błagania was nie wzruszą, to miejcie przynajmniej litość dla biednego, słabego dzieciątka i poczekajcie, aż ja wyzdrowieję.- Dostojna pani, co innego nam pozostaje? - odpowiedzieli Pizańczycy i Genueńczycy.- Przymieramy tutaj głodem!Wtedy królowa wyprostowała się w łóżku i oświadczyła:- Nikt nie musi opuszczać miasta z obawy przed klęską głodu.Zobowiązuję się wykupić natychmiast wszystkie zgromadzone w Damietcie zapasy żywności.Od dziś uważajcie się za gości króla!Bogaci kupcy zawstydzili się trochę, ale przyjęli wspaniałomyślną propozycję.Ten gest kosztował królową trzysta sześćdziesiąt tysięcy liwrów i prawie opróżnił jej sakiewkę.Wkrótce przybył Jan Turnbull i przekonał niemieckiego rycerza, że bez względu na stan królowej należy ją przewieźć do Akki, gdzie będzie mogła czekać na małżonka, gdyż Damietta musi być w najbliższych dniach wydana Saracenom.Sędziwy poseł postanowił pozostać w mieście, aby czekać na przybycie oficjalnej delegacji, której zlecono zdobycie okupu i związane z tym przekazanie miasta.Turnbull nie obawiał się o siebie samego, ale poradził wszystkim chorym i rannym, którzy się w Damietcie schronili, aby uszli wraz z komturem, o ile tylko mogą się poruszać lub być niesieni przez swych przyjaciół.Tłumaczył, że gdy Saraceni przejmą okup, można się w ”wyzwolonym” mieście spodziewać po nich wszystkiego, tylko nie caritatis*!Wypowiedzi Turnbulla spowodowały znaczną panikę i królowa Małgorzata kazała posła wezwać do siebie, aby go zganić za nieodpowiedzialne kształtowanie nastrojów, ale maestro venerabilis był już nie do odnalezienia i polecił tylko Zygisbertowi przekazać królowej, że wszyscy, którzy się podobnie jak ona znajdą na czas w bezpiecznym miejscu, podziękują mu na kolanach pewnego dnia, którego jeszcze ma nadzieję dożyć.- Poza tym - dodał komtur już od siebie - tak czy inaczej musimy opuścić Dumyat, i to wszyscy bez wyjątku.Zostawmy więc to miasto za sobą raczej dziś, niż mielibyśmy się narażać na to, że w ostatnim dniu zostaniemy stąd wypędzeni pod groźbą wywijanych nad naszymi głowami zakrzywionych szabel.To przypomniało królowej jej złe sny i poprosiła niemieckiego rycerza, by przeprosił Jana Turnbulla w jej imieniu.Z diariusza Jana ze JoinvilleFariskur, 2 maja A.D.1250My, których wybrano, aby w Damietcie zatroszczyli się o zrealizowanie uzgodnionych warunków, płynęliśmy na czterech galerach.Wraz ze mną byli na pokładzie hrabiowie Flandrii i Bretanii, konetabl Francji, jak również kilku czołowych baronów z Outremer.Atmosfera była napięta, na naszych barkach ciążyła odpowiedzialność za uwolnienie wojska i samego króla.Ale słysząc nieprzerwane uderzenia wioseł, które nas oddalały od przeklętej Mansury, wystawiając twarze na świeżą bryzę na rzece, czuliśmy przynajmniej, że sprawy ruszyły naprzód, chociaż daleko jeszcze było do ich zakończenia.- Mówiąc otwarcie - ujawniłem wobec towarzyszy swoją wielką troskę - nie wiem, jak mamy zdobyć w Damietcie taką sumę w gotówce!I jak zawsze odezwał się surowy konetabl, który mi wprawdzie nie zatkał gęby, ale opryskliwie napomniał:- W przeciwieństwie do was, seneszalu, nasza pani królowa będzie miała dość odwagi, żeby zdobyć pieniądze na okup.Nie musicie sobie łamać głowy!Inni oburzyli się jednakże na jego ton, tak że mnie przeprosił, co chętnie przyjąłem, brakowało bowiem nam teraz jeszcze tylko pojedynku.Przy czym tak czy tak źle bym na tym wyszedł, walcząc jedynie gołymi pięściami, gdyż broń nam przecież odebrano.Nasza dysputa zakończyła się jednak dlatego, że podróż po dwu trzecich drogi została przerwana i przybiliśmy do brzegu w Fariskurze.Tutaj sułtan Turanszah przeniósł swoją główną kwaterę i tu chciał po raz pierwszy spotkać się twarzą w twarz z królem.Mieli wymienić przysięgi przed sędziwym patriarchą Jeruzalem*, którego przybycia oczekiwano.Wszyscy razem zamierzali udać się do Damietty, którą król uroczyście odda sułtanowi i zostanie wypuszczony na wolność, przyjąwszy, że my przedtem uiścimy okup za innych jeńców, czekających w obozie pod Mansurą [ Pobierz całość w formacie PDF ]