[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiem, że amerykańskie porty nadal są bardzo słabo zabezpieczone.Terroryści lub inni przestępcy mogliby bez trudu ukryć w którymś z kontenerów broń masowej zagłady.Kontenery są rzadko sprawdzane.A jeśli, to na chybił trafił.Kiedy docieram do terminalu numer sześć, widzę, że przy pirsie, obok jednej z dużych niebieskich barek, stoi wielki rosyjski statek „Odessa”.Żuraw już wyładowuje z niego skrzynie i kontenery.Notuję szczegóły, dzięki którym będzie można zidentyfikować frachtowiec, a potem próbuję podkraść się bliżej do terminalu.Za budynkiem trzej robotnicy palą papierosy.Stoją przy drabince, która prowadzi na dach.Gdybym mógł się tam wdrapać, miałbym świetny widok na to, co się dzieje przy barce.Sięgam do plecaka i wyjmuję jedną z kamer dywersyjnych.Zwykle wystrzeliwuję je z mojego SC-20K.Dziś nie wziąłem ze sobą karabinka, ale mogę rzucić kamerę ręką.Kamera dywersyjna przykleja się do ściany lub innego obiektu i na moje polecenie hałasuje.W bazie danych jest bardzo pomysłowy zbiór dźwięków, od efektów specjalnych do różnych rodzajów muzyki.Czasem udaje mi się przyciągnąć uwagę ciekawskich strażników i odwrócić ją od siebie.Kamera robi im też zdjęcia, jeśli sami potrzebne.Włączam generator dźwięków w kamerze dywersyjnej i rzucam ją jakieś dwadzieścia metrów dalej, między stosy kontenerów.Urządzenie zaczyna brzęczeć i przykuwa uwagę robotników.Jeden z nich wskazuje kontenery i po chwili ciekawość robi swoje.Idą sprawdzić, co to za hałas.Biegnę szybko do drabinki, wspinam się po niej i docieram bezpiecznie na dach.Z góry widzę całą barkę i teren terminalu.Pięciu mężczyzn w garniturach rozmawia między sobą, robotnicy portowi przeładowują skrzynie ze statku na dwie ciężarówki.Na bokach widnieje chiński napis: PRZEDSIĘBIORSTWO RYBNI-; MINO.Kładę się płasko, wyjmuję lornetkę i obserwuję biznesmenów.Jeden z nich to Jon Ming.Są z nim dwaj twardziele - uzbrojeni, sądząc po wybrzuszeniach ich marynarek.W pobliżu budynku, na którym leżę, stoi rolls-royce Minga.Chińczykom towarzyszą dwaj biali faceci, którzy najwyraźniej przyjechali czarnym mercem stojącym obok rollsa.No proszę, Oskar Herzog.Przebył kawał drogi, odkąd widziałem go ostatnio na Ukrainie.Ale w końcu ja też.Okazuje się, że drugi facet to Anton Antipow.Mam fart - dwaj dyrektorzy Sklepu w jednym miejscu.Gada tylko Antipow.To oczywiste, że Sklep robi interes ze Szczęśliwymi Smokami.Wystarczy popatrzeć na to spotkanie.Założyłbym się o hongkońskiego dolara, że skrzynie są pełne broni.Triada musi skądś brać sprzęt, a szefów Sklepu nie obchodzi, kto jest ich klientem.Wycelowuję w grupę cyfrowy aparat fotograficzny, wbudowany w OPSAT, i pstrykam kilka zdjęć.Potem wyciągam five-sevena i włączam mikrofon laserowy TAK.Wkładam szybko słuchawkę do prawego ucha, teraz mogę ich podsłuchiwać i nagrywać.Początkowo jestem zaskoczony, że rozmawiają po angielsku, ale po chwili domyślam się, że Chińczycy nie znają rosyjskiego i vice versa.No tak, angielski to uniwersalny język.Ten fakt coś mówi o dzisiejszym świecie.ANTIPOW:.jak uzgodniliśmy.Wasze zamówienie zrealizowaliśmy w całości.MING: Dziękuję.Proszę przekazać panu Zdrokowi, że doceniamy możliwość robienia z wami interesów.Oczywiście potem będziemy musieli sprawdzić towar w odpowiednim miejscu.ANTIPOW: Rozumiem to.Na pewno będziecie zadowoleni.A przy okazji, pan Zdrok przeprasza, że nie mógł tu przyjechać.Ma do załatwienia pilne sprawy.MING: Jak my wszyscy.ANTIPOW: Zatem wszystko w porządku, tak? Wywiązaliśmy się z umowy.To ostatnia dostawa w zamian za instalacje do operacji „Barrakuda”, które nam przekazaliście.MING: Zgadza się.Jak wiecie, zlikwidowaliśmy też źródło.Władze amerykańskie nie powinny odnaleźć tropu profesora.A jeśli nawet, to nic już im nie powie!ANTIPOW: (śmieje się) Dobre, panie „Wong”! Profesor naprawdę wierzył, że zostanie bezpiecznie przerzucony do Pekinu? MING: (śmieje się) Najwyraźniej tak.ANTIPOW: Pewnie i tak nie podobałaby mu się praca Pekinie.MING: Mnie na pewno nie.ANTIPOW: To oczywiste.Mężczyźni milkną na chwilę i obserwują robotników.ANTIPOW: Wygląda na to, że wasi ludzie prawie skończyli.Pozwolę sobie przypomnieć o ostatnim elemencie projektu „Barrakuda”, którego jeszcze nie dostaliśmy.MING: Bez obaw.Lada dzień zostanie dostarczony z Kalifornii.Czekam tylko na wiadomość od moich ludzi w Los Angeles.ANTIPOW: W porządku.Proszę nas informować na bieżąco.Nasz klient się niecierpliwi.MING: (kaszle) Przepraszam, chyba się przeziębiłem.A skoro mowa o waszym kliencie, mogę spytać, kto to jest?ANTIPOW: Panie Ming, dobrze pan wie, że nie możemy tego ujawnić.Sklep zawdzięcza swoją reputację dyskrecji.MING: Panie Antipow, chyba pan rozumie nasz niepokój.Operacja „Barrakuda”, jak pan to nazywa, to poważna sprawa.W grę wchodzi technologia, która mogłaby zostać użyta przeciwko nam, gdyby trafiła w niewłaściwe ręce.ANTIPOW: Rozumiem pański niepokój, ale muszę jeszcze raz podkreślić, że nie możemy ujawnić, kto jest naszym klientem.Ming przysuwa się do Antipowa i Herzoga.Choć Antipow jest o pięć centymetrów wyższy, Ming zdecydowanie wygląda groźniej.Słyszę zmianę w jego głosie.To nie jest ktoś, kogo można lekceważyć.MING: W porządku.Niech pan mi nie zdradza waszej tajemnicy.Ale dam panu dobrą radę.Nie sprzedawajcie materiału do operacji „Barrakuda” nikomu w kontynentalnych Chinach.ANTIPOW: To brzmi jak ostrzeżenie, nie jak rada.MING: Może pan to rozumieć, jak pan chce.Niektóre z moich źródeł informują, że Sklep prowadzi interesy z tym cholernym generałem Tunem z Fuczou.Jak pan wie, Szczęśliwe Smoki mają kilku przyjaciół w komunistycznym rządzie chińskim, ale na tym się kończy.Triady są zaciekłymi wrogami ChRL.Generał Tun reprezentuje najgorszą stronę Chin.Oświadczam panu tu i teraz, że jeśli się dowiem, iż Sklep rzeczywiście sprzedaje ten materiał generałowi Tunowi, Szczęśliwe Smoki nie będą zadowolone z pana Zdroka.Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby to przerwać.Miłego dnia, panowie.Żadnych uścisków dłoni, żadnych przyjaznych gestów na pożegnanie.Trzej Chińczycy robią w tył zwrot i idą do rollsa.Muszę się szybko schować, żeby mnie nie zobaczyli.Po chwili znów wyglądam poza krawędź dachu i widzę, że rolls wyjeżdża z parkingu, a dwaj Europejczycy wchodzą do budynku.Teraz mam szansę zejść na dół.Kiedy jestem na ziemi, wyjmuję z plecaka urządzenie naprowadzające, włączam je i ruszam swobodnym krokiem w kierunku mercedesa.Rozglądam się, żeby sprawdzić, czy w pobliżu nie ma Rosjanina i Niemca i czy robotnicy nie zwracają na mnie uwagi.Jednym płynnym ruchem kucam, umieszczam nadajnik pod samochodem, podnoszę się i odchodzę.Są duże szanse, że nikt mnie nie widział.Naciskam implant w krtani.- Anno, jesteś tam? - pytam.- Cześć, Sam.- Domyślam się, że słyszałaś rozmowę naszych przyjaciół?- Głośno i wyraźnie.Właśnie analizuję nagranie.- Frances?- Tak, Sam? - Głos Coen słyszę trochę lepiej.- Umieściłem nadajnik pod ich samochodem.Liczę na to, że będziesz ich tropiła i informowała mnie, dokąd jadą.- Już odbieram sygnał, Sam.Zadowolony idę w stronę Kwai Chung Road, która biegnie wzdłuż portu kontenerowego.Wkładam sportową kurtkę, żeby nie było widać kombinezonu superbohatera, i łapię taksówkę.ROZDZIAŁ 19Mike Wu pokonał nocą pustynię Mojave i dotarł do Los Angeles drogą międzystanową 1-40 [ Pobierz całość w formacie PDF ]