[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.–A jeśli to zrobią to co wtedy? – zapytała moja matka.– Czy oni po prostu zaczną od nowa?–Trwasz przy swoim niezrozumieniu, co? – ryknął mój ojciec.–A co tu jest do zrozumienia? – wrzasnęła w odpowiedzi matka.–Ty nie chcesz zrozumieć! Szał na punkcie sprawności fizycznej? Szał na punkcie sprawności fizycznej, kiedy ludzie potrafią Biec przez trzy tygodnie bez…–Szał jak w słowie szalony!Potem krzyczeli na siebie jednocześnie, ich słowa zderzały się i rozpadały w niezrozumiałym bełkocie.Gdzieś w tle było słychać buczenie transmisji telewizyjnej, które zagłuszało ten ożywiony sitcom, przydając mu wyrazistości.Miałam wrażenie, że w głowie wibrują mi zęby.Buczenie narastało, a wraz z nim głosy rodziców.Wstałam z wygodnego fotela i wyłączyłam telewizor.Ekran zrobił się ciemny, ale buczenie nie ustawało.Czułam je w uszach.Moi rodzice wciąż wrzeszczeli.Zakryłam uszy rękami i buczenie przerodziło się w ryk, uwięziony w mojej głowie.W pokoju zrobiło się ciemniej, nagle wszystko przesłoniła brązowa mgła.Wstałam zbyt szybko.Niepewnym krokiem podeszłam do szklanych drzwi na patio i pchnęłam je.Podwórze było ciemne i zaskakująco zimne, ale z powodu buczenia nie odczuwałam tego zbyt intensywnie.Wiesz, jak się przyłoży ucho do ziemi, można usłyszeć, jak nadciągają.Jeśli są dostatecznie blisko.Uklękłam i przyłożyłam jedno ucho, a potem drugie do przerzedzonej, skarłowaciałej trawy, która nie chciała stać się trawnikiem.Buczenie ustało, ale nie słyszałam ich.Nie byli dostatecznie blisko.Jak blisko musieliby być? Jim Andros tego nie powiedział.W wiadomościach powiedzieli, że pierwszego Biegacza należy się spodziewać w Colburn Springs około południa.To się nie zgadzało.Pierwszy Biegacz pokonał główną ulicę o 10.32 rano.Biegł zupełnie sam środkiem Broadwayu, obserwowany zza długich barykad na chodnikach.Oglądałam to w telewizji.Biegacz był dość młodym człowiekiem w zwyczajnych ciuchach do biegania.Miał na nogach także specjalne buty do biegania, i to było interesujące, gdyż oznaczało, iż jest Biegaczem od stosunkowo niedawna.Reporterka z ekipy filmującej na żywo wysunęła przypuszczenie, że być może ten mężczyzna nie jest prawdziwym Biegaczem, ale zabiegającym o uwagę sportowcem.Myliła się.Był Biegaczem.Można było to stwierdzić z łatwością po jego rytmicznych, pełnych wprawy ruchach.Zastanawiałam się, od ilu dni jest w Biegu.Kamera skupiła się na jego twarzy z krępującą bezpośredniością.Nie było widać potu na skórze, jego rysów nie wykrzywiało zmęczenie.Kamera zarejestrowała jego odbiegnięcie, a potem penetrowała tłum, żeby wychwycić jego reakcje.Prawdę powiedziawszy, trudno było dostrzec nadmierne emocje na twarzach obecnych tu ludzi, młodych, starych, w średnim wieku i nieokreślonym wieku.Nie było sensu próbować iść dzisiaj do pracy.Tysięczne tłumy Biegaczy nadal będą blokowały główną trasę w porze wyjścia.Miałam poczucie winy patrząc na wszystkie te znajome i niemal znajome twarze.Było coś nieprzyzwoitego w oglądaniu w telewizji wydarzeń, które działy się niespełna milę dalej.Dwadzieścia minut później pokazali się następni Biegacze, jakieś kilkadziesiąt mężczyzn i kobiet w różnym wieku, wszyscy ubrani gorzej niż ten pierwszy Biegacz.Ponad połowa poruszała się na bosaka.–Ich buty miały za duży Przebieg – wyjaśnił reporter, jakby nikt wcześniej tego nie słyszał.– Sznurowadła zrywają się na skutek nieustannego tarcia.A skarpetki tych ludzi oczywiście również ulegają zużyciu…Ściszyłam dźwięk i w milczeniu obserwowałam Biegaczy.Był tam zwalisty mężczyzna z wąsikiem; jego pozlepiane ciemne włosy rytmicznie wędrowały w górę i opadały, a brzuch trochę podskakiwał.Po jego lewej stronie znajdował się chłopak siedemnastoletni, może osiemnastoletni, ze znamieniem na policzku wyglądającym jak plama od wina, niby ślad po dziwnym uderzeniu.Tuż za nimi była kobieta o wyglądzie sekretarki; miała gładką, mahoniową skórę i wyraz determinacji na twarzy.Była boso, tylko w bluzce i spódnicy.Skraj bluzki wyszedł zza spódnicy kobiety, szwy pod jej pachami popękały i brakowało większości guzików.Przez rozpiętą bluzkę było widać bieliznę [ Pobierz całość w formacie PDF ]