[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wieloskładnikowa osobowość.Holender, cóż to za praca? Nie chciałam brać tego zlecenia, ale Bateau powiedział, że zlecenie to zlecenie, a tak w ogóle to robię u niego za eskortantkę i powinnam się pośpieszyć z decyzją, bo w sieczkarni mają wolne moce przerobowe, proporcjonalne do wielkości mojego zadłużenia.Najgorszą rzeczą, jaką zrobiłam w życiu, to wzięcie na kredyt karmy dla bestii, a drugą w kolejności zgoda na pracę w eskorcie dla Bateau w celu odpracowania długu.Na początku wszystko wyglądało różowo.Eskortowanie daje okazję do zbierania wielu wspomnień.Bo ludzie w chwili śmierci, gdy życie przemyka im przed oczami, są jednym wielkim worem wspomnień.Oczywiście niewiele z tego mam: cała zdobycz trafia w ręce Bateau.Co mu się przyda, to sobie zatrzymuje, chociażby na sprzedaż.Mnie się dostają nędzne ochłapy, choć muszę za nie płacić.I tak się to kręci: swoją pracą nadgryzam wierzchołek długu, lecz nałóg pozostał, a działka nie tanieje.Kiedy będę umierać, przed moimi oczami przewinie się życie wszystkich tych ludzi – ostatnia wielka podjarka przed wyciągnięciem kopyt.Bateau będzie czekał jak sęp, ba, pewnie to on przypieczętuje mój los.Gdy stanę się bezużyteczna, każe mnie posiekać.Dług, który nam się uzbiera, żyje po nas dalej, to zaś, co dobre – dobre w sensie materialnym – wstawia się do lombardu.Jeśli mnie słuchasz, Bateau, wiedz, że nie chciałam jej tego wszystkiego mówić.Coś się porusza.Dokładnie tak, jakbym była pod wodą (karmoskop) i jeszcze gdzieś indziej, a głębiny rozkołysuje gigantyczna łycha.Żeby sprawdzić, co wypłynie na wierzch.Skoro raz znalazłam wyjście, znajdę je i teraz.Ale kiedy odwracam się do lustra, odbicie kiwa na mnie palcem.Widziałam już kiedyś obraz tej kobiety, to nie mogę być ja… Czy na pewno? Nie chcę przechodzić na tamtą stronę.Kobieta w lustrze wskazuje, coś nad głową i w tym momencie pojawia się napis: WYJŚCIE.Nie mogła tego powiedzieć, do licha? Podchodzę do lustra i dotykam go koniuszkami palców.Powierzchnia marszczy się niczym srebrzysta tafla wody.Moje dłonie wchodzą głębiej i już wiem, że znowu mnie wyratowano.To nie jest wyjście, a przynajmniej nie takie, na jakim mi zależało, ale za późno na odwrót.Coś mnie chwyta i wciąga do środka.W krótkim przebłysku widzę, że ktoś jest wypychany w miejsce, gdzie byłam przed chwilą.* * *Przez ćwierć chwili istnieją w tym samym stanie, w połowie przed barierą i w połowie za nią.To powinno wystarczyć.Lustro jest kompletnym nagraniem; patrząc na nie z jednej strony, widzą tylko to, co już wcześniej widziały.W trakcie równoczesnego przejścia, gdy jedna wchodzi w stan uśpienia, druga w stan aktywności, zobaczą wszystko, co lustro nagrało, łącznie z moją prawie śmiercią.Lustro wszystko im powie.Z wyjątkiem tego, rzecz jasna, co mamy robić, skoro Bateau ma nas wszystkie w garści.Nawet ja nie wiem, co robić w tej sytuacji, a służę w psychopolicji już blisko dziesięć lat.Z drugiej strony transmigracja duszy przed śmiercią jest chyba czymś bezprecedensowym.Zakładając, że nadal będę wymykała się śmierci, nie mam pojęcia, jak się z tego wszystkiego przekonująco wytłumaczę – żeby potraktowano mnie poważnie, a nie wpakowano do chemicznej pralni.* * *… jakbym to ja patrzyła na nie jej oczami…Sally żuje.Sally nie je, tylko żuje.Każdy bez wyjątku ma swojego konika, a konikiem Sally jest żucie.Chcesz sprawdzić kwestię?Nie, Sovay.Chcę tylko wiedzieć, co to za sztuka i jaka to postać w tej sztuce.Co ty na to?Dałbym sobie wyczyścić wspomnienia.Z nadzieją, że nigdy nie będę na tyle głupi, żeby próbować je odzyskać.A więc zabiłam.Trudno, bywa i tak.Sam się o to prosił.Dałam sobie wyczyścić wspomnienia…O raju! Nikogo nie zabiłam.Ktoś zabił mnie……z nadzieją, że nigdy nie będę na tyle głupia…* * *…by obudzić się i zobaczyć, że Bateau trzyma moją dłoń.Jego dotyk nigdy nie wróży nic dobrego.Jestem w stanie wiele znieść.Myśl, że do końca życia będę eskortantką… a ten czas nie wydaje mi się już taki długi.To, że ten facet zna zawartość mojej głowy lepiej niż ja sama.To, że umysł, który mam, jest moim umysłem dzięki jego przyzwoleniu.To, że on jest – akurat w moim przypadku – Bogiem.Jestem w stanie znieść to i sporo więcej, bylebym nie była narażona na autentyczny, fizyczny kontakt z jego ciałem.Siedzi blisko kozetki i trzyma w dłoniach moją dłoń.Na twarzy maska zmartwienia.–Miałaś niezłą przygodę, co? – mówi.– Moja biedna Marceline.Tak bardzo cię skołowano, że zapomniałaś o moim poleceniu, by o pomoc i radę zawsze zwracać się do mnie.– Kręci głową.– Kiedy widzę, jak cię potraktowano… – Kieruje wzrok na sufit.– Szok, no po prostu szok… że ktoś się odważył tak chamsko pograć z moim pracownikiem.Oj, trzeba będzie kogoś ukarać dla przykładu.Patrzy teraz w bok i widzę ją, leżącą na sąsiedniej kozetce.Nadal jest podłączona do systemu i wszystko wyglądałoby normalnie, gdyby nie to, że brakuje pojemnika na oczy.Prawdopodobnie nie będzie ich już potrzebowała.Sama nie wiem, kto bardziej zasługuje na litość: ona czy ja.Jej los jest już w zasadzie przesądzony.Co do mnie, to kto wie? Bateau jest nie tylko kopanym sukinsynem, jest kopanym chimerycznym sukinsynem.A więc niezła kaszana: w jego łańcuchu pokarmowym jestem zepsutą zabawką.Nikt nie wie, co się ze mną stanie, tylko Bateau, który może zmienić zdanie kilka razy, nim przejdzie do działania.–Ale zanim się do tego zabierzemy – mówi wesołym tonem – muszę się dowiedzieć kilku rzeczy.Co zrobiłaś z forsą, którą od niej dostałaś?Chcę namacać kieszenie ze zwitkami banknotów i przypominam sobie, że ze dwa razy zmieniałam ciuchy.Czyli kasa przepadła.–Nie wiem – odpowiadam po chwili, patrząc z obrzydzeniem na wstrętną szmatę, udającą bluzkę.Miał to być chyba jakiś tartan z błyszczących kwadracików, lecz wszystko się pozdzierało.Łach z automatu, i to na pewno nie z automatu w nadmieściu.– Wstąpiłam do węzła wspomnień inaczej ubrana, wyszłam stamtąd w czymś takim.Bateau udaje głębokie zamyślenie.Zjawia się obojnak niosący tacę ze staroświeckim srebrnym serwisem do kawy.Pamiętam, że widziałam coś podobnego, kiedy jakieś sto lat temu czekałam w Royale na latającą taksówkę.Obojnak kładzie tacę na nocnym stoliczku i zaczyna napełniać dwie filiżanki.Co za aromat! Jeśli nie jest to specjalna mieszanka z Royale, to na pewno coś równie dobrego.–Weź głęboki oddech – mówi Bateau – i powiedz mi, co się z tobą działo przez ostatni tydzień.Byłam całkowicie zdana na jego łaskę i niełaskę.Jeśli tylko zechce, jakimś staroświeckim sposobem wyciągnie informacje z mojego mózgu.Czemu tego jeszcze nie zrobił?Może chce, żebym wyszła z tego cało? – pomyślałam, chwytając się tej złudnej nadziei [ Pobierz całość w formacie PDF ]