[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Och, Micklesham, drogi przyjacielu, chyba się nie mylę, że jest pangotów ustąpić mi następny taniec z panną Woodley?Mickelsham, niski i dość przysadzisty młodzieniec z pięknieułożonymi włosami w kolorze piernika i obfitą kolekcją piegów na nosie ipoliczkach, wydał się zaskoczony tym, że książę się do niego odzywa, a doRStego zwie „drogim przyjacielem".Poczerwieniał, a na jego twarzy pojawiłsię wyraz zachwytu.– Hm.Waszej Wysokości? Nie, no tak.Naturalnie.– Skłonił sięprzed księciem.– Cała przyjemność po mojej stronie.Och, chciałem powiedzieć.no tak, bardzo przepraszam, panno Woodley.– Spojrzał błagalnie naConstance.– A więc ustalone.Panno Woodley? – Rochford podał jej ramię, onazaś po krótkim wahaniu położyła mu rękę na ramieniu i z uśmiechemprzyjęła zaproszenie.Francesca patrzyła ich śladem, gdy wychodzili na parkiet.– Co on, u diabła, knuje? – mruknęła pod nosem.98– Może chce spłoszyć twego ptaszka? – usłużnie podsunął sir Lucien.– Intryga za intrygę, mówiłem ci.– Nie.Rochford nie będzie próbował wchodzić mi w paradę.Wiemprzecież doskonale, a znam go jak mało kto, że to poniżej jego godności, bywpływać na wynik zakładu.Nie będzie się ze mną mocował, lokatorowiOlimpu to nie przystoi.Tymczasem książę położył rękę na talii Constance i poprowadził ją dowalca.W tańcu uśmiechał się do niej, a Francesca patrzyła na to z bokupoirytowana.– Niech go diabli – powiedziała w końcu i spojrzała na sir Luciena.– Jak myślisz, o co mu chodzi? – spytał, bacznie jej się przyglądając.– Według wszelkiego prawdopodobieństwa po prostu chce mnierozzłościć.– W tej sytuacji wygląda na to, że cel osiąga.– Och, siedź cicho, Lucien – zgromiła go Francesca.– Lepiej poprośmnie do tańca.RS– Naturalnie, moja droga.– Schylił się przed nią w ukłonie, myślącsobie przy tym, że sam jest teraz jak na Olimpie i z tych wyżyn spogląda naszamotaninę maluczkich.99Rozdział szóstyConstance poczuła zimną strużkę potu ściekającą po plecach.Nigdy bysię nie spodziewała, że zatańczy z księciem.Prawdę mówiąc, już samemarzenia o spotkaniu z kimś tak wysoko urodzonym wydawały jej się dotądzbyt śmiałe.Wiedziała, że lord Leighton pewnego dnia zostanie hrabią, lecz jegozaraźliwy uśmiech i bezpośredni sposób bycia sprawiały, że zapominała ojego tytule i pochodzeniu.Rochford był księciem w każdym calu.Nosił sięprosto, jakby połknął kij, i prezentował niewymuszoną pewność siebie,znamionującą tych, którzy od pokoleń rodzili się do sprawowania władzy.Wysoki i szczupły, z mocno zarysowanymi kośćmi policzkowymi iczarnymi brwiami, spod których czujnie spoglądały głęboko osadzoneczarne oczy, budził onieśmielenie.Constance pomyślała, że chyba nie tylkoona czuje się nieswojo w jego towarzystwie.Przez pewien czas nie odzywał się do niej, co nawet ją cieszyło, gdyżRSmogła skupić się na tańcu.Panicznie bała się jakiegokolwiek potknięcia czyniewłaściwego ruchu.Poprzedni partnerzy nie wzbudzali w niej takiegostrachu.Książę, najwyraźniej przyzwyczajony do wrażenia, które wywierał naotoczeniu, nie starał się przerwać milczenia, przyglądał się tylko uważnieConstance swym niepokojąco przenikliwym wzrokiem.– Widzę, że lady Haughston wzięła panią pod swe skrzydła –powiedział w końcu.Jego słowa zaskoczyły ją nieco.Zdążyła się już przyzwyczaić domilczenia.– Tak – odparła ostrożnie.– Lady Haughston jest bardzo uprzejma.100Nie miała pojęcia, dlaczego książę z nią tańczy.Musiał zdawać sobiesprawę z tego, że ten taniec znacznie podniesie jej notowania w oczachtowarzystwa, co zwiększało szansę wygrania zakładu przez lady Haughston.Czyżby chciał przegrać? Nie, to niemożliwe.Zapewne powodowała nimjedynie ciekawość, a może ten niecodzienny zakład tak niewiele dlańznaczył, że było mu wszystko jedno.Przez cały czas towarzyszył jej jednakniepokój, że książę kieruje się jakimś ukrytym celem.że na przykładzamierza czegoś się od niej dowiedzieć, by potem wpędzić ją w tarapaty iskompromitować w oczach londyńskiej śmietanki.Na jego wargach pojawił się blady uśmieszek.Constance pomyślała,że czyta w jej myślach.– Podobno.– powiedział cierpko.– Tak słyszałem.Popatrzyła na księcia, zaskoczona tonem jego głosu.Nie wiedziała,czy Rochford i Francesca są przyjaciółmi, znajomymi, czy może wręczwrogami.Trudno było się tego domyślić.Zdążyła się już zorientować, że wkręgu londyńskich elit nawet śmiertelni wrogowie uśmiechają się do siebieRSserdecznie, a damy brylujące w salonach Almacka często rozsiewały plotki iczyniły bardzo nieprzyjemne uwagi na temat swoich „drogich przyjaciółek".Książę zapytał ją, skąd pochodzi.Odpowiedziała mu uprzejmie,dodając, że mieszka ze stryjenką i stryjem.– Dobrze się pani bawi w Londynie?– Tak, bardzo.Zwłaszcza od czasu spotkania z lady Haughston.– Zwykle tak właśnie się to dzieje.Przez pewien czas prowadzili uprzejmą, konwencjonalną rozmowę.Constance wciąż nurtowało jednak pytanie, dlaczego książę zaprosił ją dotańca.Z pewnością nie oczekiwał błyskotliwej dyskusji?!101– Jeśli zastosuje się pani do rad lady Haughston, wiele może panizyskać.– Mam na to wielką nadzieję – odparła.– Nie wiem jednak, czy topana ucieszy, książę.Była zdumiona swą zuchwałością, jednak szczerze mówiąc, toostrożne krążenie wokół łączącego ich tematu zaczynało ją męczyć.Uniósł brwi, zręcznie maskując prawdziwe uczucia.– A dlaczegóż miałoby być inaczej, panno Woodley? Czyżbysugerowała pani, co doprawdy bardzo by mnie zdziwiło, że źle jej życzę?– Nie chodziło mi o to, że źle mi pan życzy, ale wiem o pańskimzakładzie z lady Haughston.– Powiedziała pani? – Nie zdołał ukryć zaskoczenia.– Nie jestem aż taka naiwna, milordzie.Trudno kogoś przeistoczyć zKopciuszka w królewnę, nie mówiąc mu przedtem, o co chodzi.– No cóż, to istotnie mogłoby być trudne – rzekł w zamyśleniu, onazaś była niemal pewna, że w jego oczach zamigotały wesołe iskierki.–IRSprzystała pani na jej plan?– Nie liczę na to, że lady Haughston wygra zakład, niemniej jednakmożliwość atrakcyjnego spędzenia sezonu wydała mi się.warta zachodu.Nieznacznie rozciągnął wargi w uśmiechu.– W takim razie mam nadzieję, że pani marzenia się spełnią, pannoWoodley.Potem tańczyli już w milczeniu, mimo że Constance przestała czućskrępowanie.Gdy walc się skończył, książę odprowadził ją do Franceski,która jednak wkrótce sama ruszyła na parkiet [ Pobierz całość w formacie PDF ]