[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Jeszcze nie.Ale jestem na dobrej drodze.– Brady zawahał się, nagle tracąc ochotę, by wtajemniczać brata w to, jakie postępy poczynił.–Jeszcze kilka rozmów w cztery oczy i dowiem się dokładnie, co dzieje się w kurorcie.To tylko kwestia czasu.– Bądź ostrożny – ostrzegł go Cade.– Ona się w końcu zorientuje, TL Rkim jesteś.Miał nadzieję, że tak nie będzie.– Będę miał informacje potrzebne do zniszczenia Donovana, ale zanim to się stanie, musisz mi zaufać – powiedział Brady.– Tyle tylko, że muszę spędzić trochę więcej czasu na wyspie.Nie zamierzam wracać tutaj, dopóki nie osiągnę celu.Cade potrząsnął ze śmiechem głową.– Egzotyczna wyspa i wróg w postaci pięknej młodej kobiety, którą trzeba uwieść.Człowieku, dlaczego tobie zawsze dostaje się najlepsza praca?67Brady uśmiechnął się z zadowoleniem.– Tylko dlatego, że jestem pierworodnym.– Tylko tego nie spieprz.Nie chcemy przecież zawieść taty.Brady spojrzał bratu w oczy.Nie, nie zawiodą ojca.Właśnie z tego powodu Brady nie mógł ulec urokowi Samanthy.– Czego ja się u diabła dowiaduję? Jakie znowu hotelowe przedszkole?Samantha odsunęła słuchawkę od ucha.Ojciec wrzeszczał tak, że aż podskoczyła.Powinna była się domyśleć, że ktoś usłużny doniesie tatusiowi o jej poczynaniach.Czasami odnosiła wrażenie, że nie pracuje dla dużej firmy, lecz nadal jest w liceum.– Kto ci powiedział?– To jest w tej chwili najmniej ważne – warknął Stanley.– Może zapomniałaś, że wielokrotnie na ten temat rozmawialiśmy i że nigdy nie pozwoliłem ci przebudować hotelu ani nie zgodziłem się na realizację żadnego niedorzecznego pomysłu.TL R– Tak, pamiętam – przyznała takim tonem, jakby nie zdawała sobie sprawy z tego, że właśnie wypowiada wojnę samemu Stanleyowi Donovanowi.– Ale to ja jestem menedżerem kurortu, to ja jestem na miejscu i widzę, co się dzieje.Wiem, jakie są potrzeby gości.Wiele par marzy o tym, żeby spędzić trochę czasu we dwoje: mieć możność rozkoszowania się ciszą na wyspie, odetchnąć od biegających wokół i krzyczących dzieci.Co jak co, ale to akurat powinieneś rozumieć.Ostatnie zdanie wymknęło jej się mimowolnie, ale nie żałowała swoich słów.Stanley Donovan nigdy nie był ojcem, na którego można było liczyć.68Wręcz przeciwnie.Przed śmiercią matka Samanthy, Bev Donovan, zajmowała się dosłownie wszystkim.Po jej śmierci Stanley, cóż, wynajmował kolejne opiekunki, a potem wysłał córkę do szkoły z internatem w Szwajcarii.– Od tej chwili masz konsultować ze mną decyzje biznesowe w każdy dzień roboczy.Sam uderzyła pięścią w stół.– Co takiego? Chyba nie mówisz poważnie.– Jestem śmiertelnie poważny.Jeśli nie zastosujesz się do mojego polecenia, będziesz musiała składać mi raporty codziennie i codziennie informować mnie o swoich planach.Chcę wiedzieć wszystko, od liczby gości począwszy, po liczbę rolek papieru toaletowego w magazynie.Sam poczuła, jak ogarnia ją wściekłość.– Milesa tak nie traktujesz jak mnie.– Miles nie działa za moimi plecami.Samantha ścisnęła słuchawkę.– W porządku.Będziesz otrzymywał te swoje raporty codziennie, ale TL Rnie obwiniaj mnie, jeśli kurort splajtuje, bo ty przez swój upór nie dostrze-gasz, że wymaga zmian.– Musisz zmienić postawę, młoda damo, albo stracisz pracę.– Pracuję w tym hotelu za dwoje i nigdy nie zasłużyłam na najmniejszą pochwałę, nie mówiąc już o zwykłym „dziękuję”.Nie masz pojęcia, jaką robotę tu odwalam.– Mam pojęcie: krecią – mruknął Stanley.– Nie pozwolę, żeby ten ośrodek splajtował.– Najwyraźniej ty masz to gdzieś, ale ja nie.Rzucając słuchawkę, Samantha poczuła cień satysfakcji: ojciec nie 69przestał jeszcze mówić.Musiał być zdziwiony, gdy się zorientował, że jego córka odłożyła słuchawkę.Ale tym razem miarka się przebrała.Żaden z szefów nigdy dotąd nie traktował jej jak sprawiającego kłopoty pracownika i z pewnością nigdy nie była nieposłuszna swym przełożonym, ale też nigdy wcześniej nie pracowała dla ojca.Dłonie drżały jej pod wpływem kumulowanego gniewu.Policzyła do dziesięciu, potem do dwudziestu, nadal jednak była wściekła.Jak ojciec śmie rozmawiać z nią tak, jakby wciąż była dzieckiem?Nigdy nie zadał sobie trudu, by ją dyscyplinować, kiedy była podlotkiem, dlaczego więc zaczynał to robić teraz?Sam odepchnęła się od biurka, po czym gwałtownie wstała.Musi pójść na spacer, zmęczyć się szybkim marszem – może to sprawi, że się uspokoi.Potem jak gdyby nigdy nic wróci do obowiązków, których nadal nikt nie doceni.Z impetem otworzyła drzwi i wpadła prosto w objęcia wysokiego przystojnego bruneta.TL R– Ojej! – Brady przytrzymał ją w ramionach.– Dokąd pędzisz?Patrzyła na niego, nie wierząc własnym oczom.– Co ty tu robisz? Tak szybko wróciłeś?Jego śmiech zdołał jakoś rozproszyć gniew, który ją przepełniał, i zrobiło jej się trochę lżej na duszy.– Mówiłem ci, że wrócę.– Ale wyjechałeś zaledwie trzy dni temu.Mówiłeś, że nie będzie cię tydzień.Wzruszył ramionami.70– Załatwiłem wszystko wcześniej, niż przewidywałem.Poza tym.–zawiesił głos – stęskniłem się za tobą.To proste wyznanie sprawiło, że wszystkie skumulowane w niej emocje wybuchły na nowo i sprawiły, że ugięły się pod nią kolana.Brady, o nic nie pytając, przyciągnął ją do siebie i mocno objął.Przytuliła policzek do jego klatki piersiowej i westchnęła.Skąd on wie, że miała naprawdę zły dzień i że właśnie tego potrzebuje? Gdyby chodziło o kogokolwiek innego, wymyśliłaby jakąś wymówkę, byleby zostać sama, ale Brady.Pragnęła teraz jego bliskości, jego wsparcia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]