[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ty, czy ten stary ścierwnik? Założę się, że słuchasz go we wszystkim, nawet jak ci mówi czy masz się zsikać, czy nie.Sarka ogarnęła wściekłość - zapluł się przez moment, wrzeszcząc coś niezrozumiałego, po czym odtrącił dłoń Arcykapłana i wrzasnął:- Drugunda Thal rządzi w Tsargol, robaku! A kiedy zobaczysz moich ulubieńców, to przed moim tronem będziesz błagał o litość, jęcząc z trwogi!Jedyną odpowiedzią był urągliwy śmiech Thongora.- Do lochu z nim! - rozkazał Sark.- W południe zginie na arenie, przysięgam na wszystkich bogów!Gdy odciągano go do wyjścia Thongor nadal się uśmiechał - udało mu się osiągnąć to, co chciał.Poważnie nigdy nie liczył, że uda mu się uciec z komnaty pełnej zbrojnych, leżącej w samym środku pałacu.Miał natomiast nadzieję, że uda mu się tak upokorzyć i rozwścieczyć Sarka, że ten, nie zważając na obiekcje Arcykapłana (który był tu prawie równy mu władzą) rozkaże uśmiercić go na arenie, dzięki czemu widmo tortur przestało by być groźne.Ponownie nie zawiódł go instynkt barbarzyńcy, tak pomocny przy ocenie ludzi: Sark był słabeuszem, łatwo podatnym na wpływy i zazwyczaj pod kontrolą Arcykapłana pozwalającego mu na rozmaite zachcianki i sprawiającego wrażenie zupełnej uległości, podczas gdy to ten - zimny i trzeźwy umysł rządził miastem.Tym razem jednak nie udało mu się - Thongor tak skutecznie doprowadził Sarka do wściekłości, że ten nie dość, że skazał go na arenę, to jeszcze otwarcie sprzeciwił się Arcykapłanowi.Nadal uśmiechał się, gdy wrzucono go do lochów pod areną, wywołując tym duże wrażenie na gwardzistach: nigdy dotąd nie widzieli kogoś, kto cieszyłby się z tego, że ma znaleźć się na arenie i tam umrzeć.Cóż, nie widzieli nikogo takiego jak Thongor, który w dodatku przysięgał sobie dać im taki pokaz walki, jakiego też nie widzieli.* * *Godzina dzieląca go od walki minęła szybciej niż się spodziewał - zdążył zjeść posiłek złożony z pieczystego, sera i wina, które wymusił na strażniku, gdy przymaszerował przed drzwi oddziałek włóczników.Tym razem było ich dziesięciu i zamiast dzid mieli w dłoniach obnażone miecze - najwyraźniej nie mieli ochoty widzieć go ponownie w akcji.Był z nimi ten sam oficer, który go rano obudził, tyle że nieco posiniaczony i bez czerwonej wstęgi otara.- Skąd się tu wziąłeś? - zapytał go Thongor, gdy wyprowadzono go z celi.- Z sali tronowej.Dzięki tobie - warknął były oficer.- Zostałem zdegradowany za niezdarność.Za to, że mój więzień zdołał się uwolnić i napaść na Sarka, gdy tymczasem ja i moi ludzie gapiliśmy się i nie potrafiliśmy go obronić.Zostałem pozbawiony rangi i skazany na śmierć na arenie razem z tobą!- Cóż.przykro mi to słyszeć.Chciałem tylko uniknąć tortur na rzecz czystej śmierci na arenie - mruknął Thongor.- Nie miałem zamiaru nikogo wpędzać w kłopoty.- I tak to nic nie zmienia - tamten wzruszył ramionami.- Prędzej czy później i tak by się to skończyło czymś podobnym.Sark nienawidzi mego rodu, bocznej gałęzi poprzedniej dynastii.Jego ojciec, Thald Kurvis, przejął władzę, gdy umarł ostatni z potomków poprzedniego rodu w linii prostej, a Druidzi pomogli mu, gdyż był wyznawcą Slidith, podczas gdy ród Karvus ignorował ten krwawy kult.Nie odważyli się zaatakować nas otwarcie z uwagi na szacunek, jaki mój ojciec zdobył w Wojnach Vozashpańskich, ale powoli odebrali nam całą władzę i majątek, upokarzając przy tym na każdym kroku.Mój ojciec z Szambelana został zwykłym archiwistą, a ja od wielu już lat byłem zwykłym otarem i to nie gwardii.- A twój ojciec nie może ci pomóc?- Zmarł trzy lata temu, jak niektórzy twierdzą, od trucizny.Ja jestem teraz głową rodu i jeśli sam sobie nie pomogę, to nikt tego nie zrobi.Cóż, zginiemy razem.Być może, jest lepiej zginąć z mieczem w dłoni walcząc z wrogiem, którego widać, niż paść w mroku od noża zabójcy czy trucizny.A to za rok czy dwa nastąpiło by z pewnością, gdyby temu niedojdzie na tronie wydało się, że jestem lubiany i mam zbyt wielką władzę.Thongor skinął głową - zaczynał mu się podobać współtowarzysz niedoli.Ludzie o takim duchu byli najbliżsi jego barbarzyńskiemu sercu.- Jeśli mamy razem zginąć, to chciałbym poznać twoje imię.Ja jestem Thongor, syn Thumithara z Valkarth, najemnik - powiedział.Młodzian po raz pierwszy uśmiechnął się.- Ja nazywam się Karm Karvus, z rodu Karvus.Dumny jestem z tego, że będziemy walczyć razem [ Pobierz całość w formacie PDF ]