[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– A teraz spróbuj coś powiedzieć, cokolwiek, tylko zmieniając trochę głos… na niski, wysoki, szorstki, dziecięcy, nieważne.Poczujesz pod palcami, jak wibrują twoje struny głosowe.Zaufaj mi.Cohen rzucił mu spojrzenie z serii „chyba sobie żartujesz”.– No dawaj.Cohen wreszcie skapitulował i przesadnie wysokim głosem zaczął recytować Otella.– No proszę, a nie wyglądasz na wielbiciela Szekspira – rzucił Gus, powstrzymując uśmiech.– Czułeś, jak wibrują?Cohen kiwnął potakująco głową.– Dopóki struny głosowe wibrują, możemy wyłapać te charakterystyczne tony, o których mówiłem.A teraz zrób to samo, tylko ścisz głos do delikatnego szeptu.Cohen powtórzył te same trzy wersy Otella cichutkim szeptem.– Nie czuję wibracji – poinformował Gusa zdziwiony, zmrużywszy oczy.– No właśnie, a to dlatego, że takie dźwięki nie powstają na skutek drgania strun głosowych.W tym przypadku to ruch ust i języka zamienia wydychane z płuc powietrze w dźwięki.– Jak podczas gwizdania?– Jak podczas gwizdania.Dlatego brak wibracji oznacza brak identyfikacji głosu.– Sprytny sukinsyn.– Mówiłem ci.– I nic więcej nie da się zrobić? Dalej się nie dowiemy, co powiedział?Gus uśmiechnął się cynicznie.– Stary, nie płacisz mi takiej kasy, żebym ci oddał nieodszyfrowane nagranie.Chodziło mi o to, że nie jestem w stanie wyczyścić go tak, żeby usłyszeć jego prawdziwy głos, więc nawet jeśli będziecie mieli jakiegoś podejrzanego, nie będę mógł stwierdzić, czy to jego głos czy nie.I jestem całkiem pewny, że gość doskonale o tym wiedział.– Ale będziesz mógł go wyczyścić na tyle, żeby rozszyfrować, co mówi?Gus uraczył go pewnym siebie uśmiechem.– Patrz na moje czary-mary.Wrócił do korektora graficznego, ponaciskał kolejne klawisze, poprzesuwał kolejne tłumiki, a następnie na osobnym monitorze włączył harmonizer.Zapętlił krótki fragment nagrania i kilka minut nad nim pracował.– No proszę – powiedział po chwili, marszcząc czoło.– Co? Co?Gus odruchowo sięgnął po paczuszkę skittlesów.– Mamy tu coś jeszcze.Lekki szeleszczący hałas w tle.– Szeleszczący?– Tak.Coś jakby smażenie na patelni albo deszcz uderzający w okno.– Wsłuchał się ponownie w nagranie.Jego wzrok powędrował w stronę jednego z monitorów.– Jego częstotliwość jest podobna do białego szumu, a to komplikuje nam sprawę.– Nie da się czegoś z tym zrobić? – spytał Cohen, wskazując na rozstawiony po całej piwnicy sprzęt.– Masz dzisiaj dzień na głupie pytania? Oczywiście, że się da, ale żeby dokładnie zidentyfikować dźwięk, będę musiał przelecieć całe swoje archiwum.– Gus zaczął uderzać palcami w klawiaturę.– A to trochę potrwa.Cohen zerknął na zegarek i ciężko westchnął.– Spokojnie, to nie ma wpływu na rozszyfrowanie słów.To akurat zajmie tylko chwilkę.– Gus wrócił do swoich przycisków i tłumików.Po minucie wyglądał na zadowolonego.– Chyba mam.– Nacisnął „play” i odjechał fotelem od konsoli.Z głośników buchnął ten sam szept, którego Cohen i Myers tak wiele razy słuchali, tyle że tym razem zupełnie wyraźny.Frank Cohen otworzył usta ze zdziwienia i wpatrywał się w Gusa.– Co za skurwysyn!Rozdział 30Zaraz po powrocie do Centrum Parkera Hunter z Garcią dostarczyli kopię zdjęć z wystawy Brianowi Doyle’owi, szefowi informatyków.Hunter wiedział, że każda uwieczniona na fotografiach osoba jest dla nich potencjalnym podejrzanym, jednak najbardziej zależało mu na zidentyfikowaniu tajemniczego nieznajomego, z którym Laura wymieniła się numerem telefonu.Hunter wybrał zdjęcia, na których twarz mężczyzny była na tyle widoczna, że Doyle bez problemu powinien porównać je z bazą policyjnych kartotek.– A jeśli chodzi o ten laptop, o którego pytałeś wcześniej – powiedział Doyle, zgrywając zdjęcia na swój twardy dysk – ten, który dostaliśmy jakieś dwa tygodnie temu z wydziału osób zaginionych, należący do niejakiej… – Doyle zaczął przerzucać stertę papierów piętrzącą się na biurku.– Laury Mitchell – dokończył Hunter.– To właśnie ona jest na tych zdjęciach.– Aha.Tak czy inaczej udało nam się złamać hasło.– Co? Już?– Jesteśmy magikami, cóż mogę więcej powiedzieć? – Doyle uśmiechnął się szeroko.– Użyliśmy prostego algorytmu.Jej hasło było kombinacją liter nazwiska i daty urodzenia.Pamiętam, że chciałeś rzucić okiem na jej mejle?– Tak.Jej matka wspominała coś o listach od fana, które ją ponoć przestraszyły.– Obawiam się, że to nie będzie takie proste.Nigdy nie używała żadnego programu pocztowego – wyjaśnił Doyle.– A to oznacza, że nie ściągała mejli na swój komputer, czytała je po prostu na stronie.Sprawdziliśmy rejestr i tu przynajmniej okazała się spryciarą.Nigdy nie pozwalała na to, by system zapamiętał hasło, a historię przeglądarki ustawiła tak, by kasowała wszystkie zapisy co kilka dni.– Jak rozumiem, hasło do skrzynki pocztowej jest inne niż to do logowania na komputerze?Doyle potwierdził skinieniem głowy.– A nie możecie użyć tego samego algorytmu co wcześniej?– Nie zadziała.Internet to inna bajka.W ostatnim czasie bardzo wzmocniono systemy bezpieczeństwa kont pocztowych.Większość administratorów zablokuje cię na kilka godzin albo na stałe, jeśli kilkukrotnie wprowadzisz błędne hasło.– Doyle pokręcił głową.– A jeśli dodatkowo nie trzymała tych mejli w skrzynce, tylko je kasowała, skoro, jak mówiłeś, napawały ją strachem, szanse na odzyskanie ich są praktycznie zerowe.Nawet jeśli dotrzesz do providera, w jej przypadku do Autonetu, i tak zdobędziesz jedynie fragmenty.Wcześniej będziesz się musiał jednak postarać o nakaz sądowy… zresztą znasz procedury.My na tym etapie już nic nie zrobimy.A ty możesz się w to bawić tygodniami, bez żadnej gwarancji, że uda ci się cokolwiek znaleźć…Hunter przetarł twarz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]