[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Krokodyle, słonie, lwy, węże! - Urywa.- Często przypominasz mi węża, Gajuszu Juliuszu.Twarz Cezara pozostaje niewzruszona.Lubi to zwierzę, które wślizguje się do łóżka i dusi,albo śmiertelnie kąsa tego, kogo chce zabić.Egipt.Ale czy senat zgodzi się powierzyć mu nadzwyczajne zadanie podporządkowania króla Ptolemeusza XI Auletesa i uczynienia z Egiptu prowincji Rzymu? Któż się nie domyśli, że ma to być sposób, aby osłabić Pompejusza i przyćmić jego sławę, przyłączając Egipt, nabytek bogatszy niż prowincje Azji?Mimo to należy spróbować, przy poparciu Krassusa, który jest cenzorem, a przede wszystkim wierzycielem wielkiej liczby senatorów.Jednak zaraz po tym, jak Cezar skończyłmówić, wstajeKaton, potem Cyceron, dalej Katulus i inni, którzy odrzucili wniosek.Pewnego dnia trzeba będzie im wszystkim ścisnąć gardło, żeby się w końcu uciszyli, mając do wyboru zgodę albo uduszenie!Ale jeszcze nie pora.Są na razie zbyt silni.Nie wolno dać się złapać i zamknąć do ich saka.Należy natomiast przekonywać lud, że optymaci, tacy jak Cyceron i Katon, uczepieni są jedynie własnych majątków, że są egoistami, którzy przedkładają własne bogactwo ponad dobro Rzymu i szczęście jego obywateli.Cezar przypomina sobie ustawy proponowane przez braci Grakchów, Mariusza.Domaga się prawa agrarnego, rozdzielenia ziemi między najbiedniejszych, żeby wyszli z nędzy i odnaleźli smak pracy w koloniach wydzielonych z publicznych terenów, które przywłaszczyli sobie senatorowie.Cyceron występuje przeciwko projektowi, wyróżniając się w ten sposób w oczach plebsu.Będą mu to pamiętać.Trzeba także zdobywać popularność poza Rzymem, w prowincjach, ponieważ właśnie stamtąd pojawią się może pewnego dnia zbrojne oddziały, legiony, które zmuszą Rzym do poddania.Cezar występuje w imieniu mieszkańców Galii Przedalpejskiej, którym obiecałinterweniować w senacie w sprawie przyznania im obywatelstwa rzymskiego.Senat odmawia.Cezar nie protestuje.Trzeba uśpić wroga.Pozwolić mu ufać w swoje siły.Jest jak myśliwy, który musi wypłoszyć zwierzynę, strzec się skoków zwierza, wykorzystać wszelkie podstępy, zasadzki, posłużyć się przynętą, wabikami wszelkiego rodzaju.Zostaje sędzią kryminalnym, iudex ąuaestionis.I oskarża zwolenników Sulli o to, że zabijali obywateli Rzymu wyłącznie dla osobistej korzyści.Czyż nie widziano, jak Katylina przyniósł Sulli głowę, którą dla niego uciął?Plebs ciśnie się do siedziby trybunału niedaleko od Forum.Cezar przemawia głośno.Tłum go oklaskuje.Jeszcze raz ośmiela się przypomnieć minione waśnie.Oskarża Sullę i jego siepaczy.W spojrzeniu swego sekretarza dostrzega niezrozumienie.Katylina jest przecież także sojusznikiem Krassusa i przeciwnikiem senatu.Czemu go zwalczać?Emiliusz żyje wśród prostych pojęć.Nie rozumie, że trzeba lawirować pomiędzy jednym a drugim obozem, zmieniać szybko skórę, aby tak jak wąż nie odróżniać się od otoczenia.Nie należy procesu przeciwko Katylinie doprowadzać do końca.Lepiej, żeby został on uniewinniony niż skazany.Będzie za to wdzięczny.A ponieważ jest przeciwnikiem Cycerona, kandydata do konsulatu na rok 63, będzie też użyteczny.W ogrodach willi w Suburze Cezar ujmuje Emiliusza za rękę.- Oni się ciebie boją, Gajuszu Juliuszu - martwi się młodzieniec.- Mówią, że jesteś bardziej niebezpieczny od kobry albo skorpiona i że jeśli pozostawią ci swobodę działania, to ich wszystkich ukąsisz.Nie ośmielają się już występować przeciwko tobie otwarcie.Czekają, aż wróci Pompejusz.Cezar z czułością ściska jego dłoń.- Ale to jest dopiero początek.Na razie jeszcze nic nie osiągnąłem.Czy ty wiesz, czego chcę?Milknie.Może jeszcze za wcześnie, by odsłaniać plany przed Emiliuszem.Zmarłwłaśnie Metellus Pius, wielki kapłan, pontifex maximus, człowiek, który jest dożywotnim wcieleniem religii rzymskiej, zwierzchnikiem państwowych kultów religijnych, przewodniczy ceremoniom i wstawia się u bogów.Jednym z członków kolegium kapłańskiego jest Cezar.I chciałby zająć miejsce zmarłego.Będzie musiał stoczyć trudną walkę o to, aby to właśnie jego wyznaczono.Potrzeba mu będzie wiele pieniędzy oraz wielu przyjaciół.- Boję się ciebie - szepcze Emiliusz.- Tak, Gajuszu Juliuszu.Ale jeszcze bardziej boję się o ciebie.Jesteś taki sprytny, taki przebiegły.Działasz jak bóg.Rozpętujesz burze, aby zatonęli twoi wrogowie.Cezar uśmiecha się.Zawsze jest wzruszony szczerością swego sekretarza.To prawda, że chce, aby chaos w Rzymie jeszcze się pogłębił, chcąc na tym skorzystać.Jeśli plebs będzie się burzył, jeśli mieszkańcy Galii Przedalpejskiej powstaną przeciwko senatowi i jeśli Cezar zostanie pontifex maximus, to otworzy się może okazja do zdobycia najwyższego urzędu! Czyż nie będzie już zwierzchnikiem religijnym?- Obawiam się, byś pewnego dnia - ciągnie Emiliusz - sam nie został wciągnięty w burzę, którą rozpętałeś.I żeby wiatr, który sam wznieciłeś, nie rozdarł twoich żagli, nie połamał twoich wioseł i masztów.- Rzym to wielki okręt.- Cezar kładzie rękę na ramieniu Emiliusza.- Chcę, żeby popłynął daleko i żeby był niezwyciężony - kontynuuje.- A nawet jeśli wiatr porwie mnie, Gajusza Juliusza Cezara, to jakie to ma znaczenie, skoro okręt przepłynie bezpiecznie pomiędzy skałami?- Boję się o ciebie - powtarza Emiliusz.- Kocham twój lęk - mruczy Cezar.Bierze Emiliusza w ramiona, całuje go.Rozdział 18Matko, dziś wieczór ujrzysz mnie wielkim kapłanem albo od razu pójdę na wygnanie.Cezar rozkłada dłonie, opiera je na udach.Wolno oddycha.Chce, aby każdy mięsień jego ciała był mu posłuszny.Musi się opanować, nie wolno mu ulec niecierpliwości, która sprawia, że miałby chęć skoro świt opuścić willę w Suburze i popędzić w stronę Forum, stanąć u wejścia do Komicjum i starać się wpłynąć na każdego z wyborców.Mógłby też ulec pokusie, aby pójść na spacer wzdłuż Via Sacra aż do tzw.Regia, gdzie będzie mieszkał, jeśli zostanie dziś wybrany na urząd najwyższego kapłana.Ma wrażenie, jakby całe chmary owadów cięły jego skórę.I tak było przez całą noc.Krzyżuje ramiona wolnym ruchem [ Pobierz całość w formacie PDF ]