[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy zaś w końcu ujrzał miasto Konstancję, rzekł: „A więc to tu znajduje się dół, w który łapią lisy”.Sobór w Konstancji okazał się wydarzeniem o doniosłym znaczeniu.Przyciągnął 2300 książąt i rycerzy; 18 tysięcy prałatów, kapłanów i teologów, 80 tysięcy ludzi świeckich – w tym 45 złotników, 330 kupców, 75 spowiedników, 250 piekarzy, 70 szewców, 48 kuśnierzy, 44 aptekarzy, 92 kowali, 48 ludzi trudniących się wymianą waluty, 228 krawców, 83 karczmarzy serwujących włoskie wino, 65 heraldyków i obwoływaczy miejskich, 346 błaznów, żonglerów i akrobatów, 306 golibrodów i 700 prostytutek.Wymieniona liczba kobiet oferujących swe usługi cielesne była z całą pewnością niewystarczająca dla obsłużenia wszystkich obecnych tam ludzi związanych z Kościołem.Ale obejmowała ona tylko te nierządnice, które miały określone miejsce swej działalności.Na innej liście było 1500 tych, które pracowały na ulicach bez sprecyzowanej siedziby.A było ich prawdopodobnie jeszcze więcej.Według ówczesnych doniesień interes kwitł do tego stopnia, że niektóre z nich zaoszczędziły wystarczająco dużo grosza, by odejść „na wcześniejszą emeryturę”.Jedna z relacji donosi o duchowieństwie uczestniczącym w soborze: „Im są bardziej swobodni, tym bardziej rozwiąźli, oddając się występkom wszelkiego rodzaju.Już nie wystarcza im jedna kobieta; oprócz tej, z którą mieszkają w domu jak z żoną, mają sporą liczbę młodych dziewcząt służących im za konkubiny”.Pewien interesowny obywatel Konstancji sprytnie wykorzystał zaistniałą sytuację, sprzedając własną żonę pracownikom sądu najwyższego Zygmunta.Za tę transakcję otrzymał 500 dukatów, co pozwoliło mu na zakup domu.Kronikarz Benedykt z Pileo oświadczał, że w Konstancji królowała sama Wenus, „pod postacią najbardziej wykwintnych dam i damulek, które w subtelności swego lica przewyższają śnieg”.Poeta Oswald von Wolkenstein, również biorący udział w tym zgromadzeniu pisał:Kobiety tutaj jak anioły kuszą,Dla mego serca stały się katuszą.W snach zagościły, jak klejnoty rzadkie,Włosy ich jak kasztany, a lica tak gładkie,Iż największe smutki ich nie poruszą.Uważał się również, że motłoch obrabował go ze wszystkich pieniędzy.Miejscową gawiedź usunięto co prawda z miasta, ale mimo to dwóch ludzi zamordowano podczas ulicznych burd, a w sumie z wód pobliskiego jeziora wyłowiono 263 ciała.No cóż, ludzie związani z Kościołem korzystali ze sposobności, by wyrównać stare porachunki.Wobec tak powszechnego grzeszenia i tak wielu obcokrajowców w mieście, na konfesjonałach pojawiły się napisy objaśniające, jakimi językami włada dany spowiednik.Zapewne w najgorszej sytuacji znaleźli się Etiopczycy, którym odmówiono rozgrzeszenia, bowiem nikt nie rozumiał ich języka.Wielkie otwarcie Soboru – opóźnione przez wybuch noli me tengere, czyli zaraźliwego owrzodzenia twarzy, a zwłaszcza nosa – ostatecznie ustalono na 3 listopada.Lecz gdy wszyscy odpowiednio ubrani zajęli już swoje miejsca, papież Jan zasymulował chorobę i Sobór ponownie odłożono.Ostatecznie obrady rozpoczęto dwa dni później – 5 listopada 1414 roku.Jan XXIII, pomimo odebrania złowróżbnych znaków podczas podróży, nadal uważał, że jest bliski zwycięstwa.No bo żaden z dwóch pozostałych rywali, czyli ani Benedykt XII, ani Grzegorz XII, nie ośmielili się pokazać w Konstancji.A poza tym znaczna część duchowieństwa uczestnicząca w Soborze swym skorumpowaniem przynajmniej dorównywała Janowi.W owym czasie powszechne były opinie, że kapłani są gorsi od zwykłych ludzi, co też dosadnie określił angielski pisarz Chaucer w swym porównaniu „zafajdanego pasterza do czystej owieczki”.W Anglii władze cywilne poczyniły nawet pewne kroki, aby poprawić wizerunek kleru.W 1414 roku król Henryk V zwrócił się do Uniwersytetu Oksfordzkiego o przygotowanie ustawodawstwa reformującego Kościół.Artykuł 39 rozpoczyna się następująco: „Jakowoż cielesne i grzeszne życie kapłanów przynosi obecnie ujmę całemu Kościołowi, a ich publiczne cudzołóstwo całkowicie uchodzi im bezkarnie.”.Pewien wielce szanowny szlachcic z Kentu przedstawił własne, choć może zbyt radykalne, rozwiązanie.Zaproponował obowiązkową kastrację jako obowiązek związany ze święceniami.W Francji Nicolas de Clemanges, rektor Uniwersytetu w Paryżu i archidiakon Bayonne, ubolewał nad kapłanami „rozrzewnionymi swymi zniewieściałymi wybrykami, którzy dążyli do zaspokojenia trzech żądz: rozpusty, na którą składały się rozkoszowanie winem, mięsem, snem, wytwornymi zabawami, dziwkami i rajfurkami; dumy, która wymagała wysokich domów, wież i zamków, kosztownych strojów i koni urodzonych dla szybkości; oraz skąpstwa, które pozwalało na gromadzenie wielkich skarbów dla zapłaty za wspomniane rzeczy”.Wynik, jak powiadał, był taki, „że każdy ruch pióra miał swoją cenę”, a kler „łatwiej przebolałby utratę dziesięciu tysięcy dusz aniżeli dziesięciu soli”.Dla porównania stara francuska księga kosztowała wówczas dwadzieścia soli.De Clemanges zwracał również uwagę na odwieczny problem występujący w Kościele, mówiąc: „Czymże dzisiaj są te kobiece zakony jak nie wstrętnymi domami Wenus?”Jan XXIII czuł się wyjątkowo dobrze w otoczeniu takiego duchowieństwa.Czuł także, że kardynałowie uczestniczący w uprzednim Soborze w Pizie skłonni są poprzeć jego roszczenia do papiestwa, jako że był on bezspornym następcą wybranego przez nich Aleksandra V.Co więcej, wielki wróg Jasna, król Władysław, już zmarł.Mówiąc prawdę Jan uważał, że jego pozycja jest na tyle mocna, że może on pokrzyżować szyki Soborowi, nie uczestnicząc w jego sesjach.Obrady nabrały wszakże własnego impetu.Delegaci przybyli ze stron odległych o tysiące kilometrów i nie zamierzali opuszczać Konstancji bez powzięcia ostatecznej decyzji.Wkrótce Jan dowiedział się, że podczas tajnej sesji Sobór planował ujawnić jego występki i pozbawić go urzędu.W związku z tym próbował uprzedzić bieg wydarzeń.Pojawił się na forum generalnej sesji i ogłosił swą abdykację [ Pobierz całość w formacie PDF ]