[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozumiesz?–Tak, Mavra – powtórzył bezbarwnym głosem.–Nie będziesz też myślał o gąbce.Nie będziesz myślał o swojej śmierci czy załamaniu.Po prostu taka myśl nie powstanie ci w głowie.Każdego ranka, budząc się, nie zauważysz w sobie żadnej różnicy w porównaniu z dniem poprzednim, nie zauważysz też żadnych zmian w Nikki.Rozumiesz?–Tak, Mavra – potwierdził posłusznie.–A więc dobrze.A teraz pójdziesz na swoje miejsce, położysz się i zaśniesz dobrym, głębokim snem bez marzeń sennych, obudzisz się w cudownym nastroju, nie pamiętając niczego z naszej rozmowy, ale zrobisz, jak ci kazałam.A teraz ruszaj!Podniósł się skwapliwie i przeszedł na miejsce, gdzie rozłożył swoje odzienie, położył się i za chwilę spał w najlepsze.Wiedziała oczywiście, że taka hipnoza nie trwa wiecznie.Będzie ją musiała co jakiś czas powtarzać, a teraz jeszcze czekała ją taka sama przeprawa z Nikki, „zamawianie” dręczącego ją głodu.Oczywiście ułatwiało to jej życie, nie rozwiązywało jednak ich problemów.Ich stan miał się przecież stale pogarszać, będzie następować niepowstrzymywany rozpad osobowości, aż do takiego stadium, kiedy nawet jej nadzwyczajne możliwości na nic się już nie zdadzą.Najpóźniej za sześć dni.Nie mogła tego spokojnie znosić! Gdzieś na tej niesamowitej planecie był ktoś, kto wiedział, jak im pomóc, kto mógł im pomóc, kto im przecież pomoże! Musiała w to wierzyć.Po prostu musiała!Sześć dni!Po cichu zbliżyła się do Nikki Zinder.Południowa strefa biegunowa w Świecie StudniPomieszczenie przypominało zwyczajne biuro człowieka interesu, co najwyżej może takiego od większych interesów.Na ścianach wisiały liczne mapy, wykresy i diagramy.Umeblowanie było dość niezwykłe.Na poczesnym miejscu królowało potężne, zagięte w podkowę biurko, skrywające masę przyrządów sterowniczych, sprzęt do pisania, aparaturę łączności itd.W górnej szufladzie po lewej stronie było widać nawet pistolet o nieco egzotycznym wyglądzie.Stwór, zasiadający za biurkiem i lustrujący uważnie rozłożone na nim mapy, niewątpliwie zajmował się interesami, chociaż niewątpliwie również nie był człowiekiem w jakimkolwiek znaczeniu tego słowa.Jego czekoladowobrązowy człowieczy tors był niesamowicie szeroki i żebrowany, tak że mięśnie piersiowe przypominały prostokątne płyty.Owalna głowa była także brązowa i bezwłosa, ozdobiona za to olbrzymimi białymi wąsiskami morsa, zwisającymi spod szerokiego płaskiego nochala.Sześć ramion w rzędach po trzy z każdej strony było osadzonych, z wyjątkiem górnych, w kulistych gniazdach przypominających stawy kraba.Poniżej ten dziwaczny korpus przechodził w olbrzymie, pręgowane żółto-brązowe sploty okryte łuską.Rozwinięte – to wężowe ciało – dochodziło do pięciu metrów długości.Stwór, używając dolnej pary ramion, rozpostarł mapę wschodniej części południowej półkuli Świata Studni.Przypominała ona dziwaczny zestaw idealnie równych sześciokątów, w których na czarnym tle naniesiono kolorowe zarysy szczegółów topograficznych i zbiorników wodnych.Kiedy dolne ramiona przytrzymywały rozpostartą mapę, górne lewe ramię za pomocą dużego ołówka dotykało różnych sześciokątów, a prawe nanosiło innym ołówkiem notatki w notesie.Środkowa lewa ręka przesunęła przełącznik wewnętrznego telefonu.–Tak? – rozległ się uprzejmy kobiecy głos.–Potrzebuję powiększenia sześciokątów 12, 26, 44, 68 i 249 – polecił sekretarce głębokim, soczystym basem.– Poproś też ambasadora Czill o telefon, jak tylko będzie mógł.– Wyłączył telefon, nie czekając na potwierdzenie.Wrócił do studiowania mapy i spróbował poukładać myśli.W sumie dziewięć sekcji.Dziewięć.Dlaczego nikogo to nie zaalarmowało?Rozległ się brzęczyk innego telefonu po prawej.–Serge Ortega – powiedział krótko.–Ortega? Tu Gol Miter ze Shamozan – dobiegł go cienki, drżący głos, wydobywający się – jak łatwo można było poznać – z translatora.–Tak, Gol? O co chodzi? – rzucił szybkie spojrzenie na mapę.Ach, tak, trzymetrowe tarantule.Starość zaczyna się od pamięci – pomyślał niewesoło.–Mamy namiary na nowego satelitę.Jest na pewno sztuczny; przez teleskopy Strefy Północnej zrobiono kilka naprawdę znakomitych zdjęć.Mamy też wyniki analizy spektralnej.Atmosfera przypomina bardzo standardową mieszankę Półkuli Południowej, obfitującą w azot i tlen, a także parę wodną.Satelita jest wyraźnie podzielony na dwie części, z czymś w rodzaju bańki – fizycznej, a nie energetycznej – zawieszonej jakieś dwa, trzy kilometry ponad powierzchnią.To ona właśnie utrudnia nam szczegółową obserwację terenu pod nią.Zniekształcenia są zbyt wielkie.Na pewno pełno tam zieleni.Coś jakby ogród, a w nim chyba budynki, choć słabo widocznie.Tak jakby czyjeś prywatne miasto-świat.Serge Ortega zastanawiał się przez chwilę.–A co po drugiej stronie?–Niewiele.Goła skała, najczęściej zwyczajne skały metamorficzne [ Pobierz całość w formacie PDF ]